NEWS |
|||||
|
Opinie |
|
Ku rozwadze 6 stycznia 2021 r. Pomaganie musi być mądre
Można mieć jednego bogatego mecenasa, który da nam milion
złotych na nasz projekt. Ale można mieć też milion nieco mniej
zamożnych mecenasów, z których każdy wpłaci po złotówce.
Gotowe skrypty oferuje np. Facebook. Można też poprosić o pomoc w sfinansowaniu wyprawy na koniec świata czy dokończenie remontu domu. W sieci funkcjonuje kilkadziesiąt innych, sprofilowanych portali crowdfundingowych zajmujących się wspieraniem kultury, sportu, teatru, biznesu, wdrażaniem wynalazków, realizacją projektów ekologicznych czy ratowaniem zwierząt. W ostatnich latach na naszym rynku, obok swojsko brzmiących nazw, pojawił się szereg światowych potęg - największe z nich to Kickstarter, Indiegogo, Gofundme czy Crowdfunder UK. O ile w Polsce rynek wciąż raczkuje, to w Stanach Zjednoczonych kwoty zbierane przez pomysłodawców robią wrażenie. Tylko na samym Kickstarterze projekty wsparto w minionym roku łącznie kwotą przeszło 3 mld dolarów. Warto też wiedzieć, że pierwszy portal crowdfundingowy powstał w 2000 r. w USA - był to ArtistShare i służył wspieraniu artystów. Przełomem był rok 2008 i powołanie do istnienia Indiegogo.com - tutaj pomysłodawcy mogli uzyskiwać finansowe wsparcie od ludzi, którym spodobał się przedstawiony produkt. Jednak to nie ta platforma, a Kickstarter jest dziś najbardziej popularnym serwisem tego typu na świecie. Jak to działa? Idea jest bardzo prosta: najpierw trzeba założyć zbiórkę, tzn. określić jej cel, opisać sposób jego realizacji, podać kwotę, którą chcemy zebrać. Ważna jest wiarygodność. Podkreślają ją zdjęcia, opis podjętej terapii, odpowiednia dawka zaserwowanych emocji, która poruszy potencjalnych donatorów. Rzecz jasna, należy spełnić określone kryteria, nie można też pozyskiwać pieniędzy na cele sprzeczne z prawem (wedle przepisów polskiego kodeksu karnego nie wolno np. zbierać na grzywnę, inwestycje kapitałowe). Za oszustwo i wprowadzenie użytkowników portalu w błąd grozi nawet kara pozbawienia wolności do 10 lat (art. 286 § 1 Kodeksu karnego). Założenie konta jest darmowe - teoretycznie proszący o pomoc nie ponosi z tego tytułu żadnych kosztów. Poszczególne portale dość drobiazgowo określają w swoich regulaminach sposób realizacji zbiórki, różnie też weryfikują jej cele. Jednym wystarczy samo słowo proszącego o wsparcie, inni żądają faktur. Organizatorzy określają też pułapy finansowe, które dają im prawo do sprawdzenia autentyczności zgłaszanych potrzeb. Czy zdarzają się oszustwa? Z pewnością tak. W sieci nie brakuje opisów działań amatorów łatwego zysku - zdolności aktorskie, łzy na wizji, odpowiednio podsycane emocje zawsze poruszają. Kolejne afery wyczulają jednak potencjalnych donatorów na manipulacje i kłamstwa. Cóż, wszystko wygląda niezwykle atrakcyjnie. Tysiącom ludzi zbiórki publiczne przywróciły radość życia, pomogły spełnić marzenia, dały kolejną szansę. Jak to jednak w życiu bywa - używając popularnego porzekadła - nie wszystko złoto, co się świeci. Łyżka dziegciu w beczce miodu Przytłaczająca większość ludzi dobrej woli przelewających pieniądze proszącym o pomoc nie jest świadoma, iż spora ich część stanowi prowizje, koszty obsługi portalu, opłaty transakcyjne itp. Sam fakt istnienia takowych obciążeń finansowych jest zrozumiały. Zdziwienie pojawia się, gdy zaczynają analizować ich wysokość. A jest ona różna: od 5% nawet do 10% zebranego kapitału! Koszt obsługi finansowej waha się pomiędzy 0% a 2,5 %. Różnice dotyczą również terminów wypłat zgromadzonych środków przez pomysłodawców: od natychmiastowych do nawet 14 dni. To niemało. Niektóre portale podają w swoich regulaminach, iż nie pobierają prowizji od wpłat, stwierdzając enigmatycznie, iż „niewielka część z nich stanowi darowiznę na rzecz fundacji” prowadzącej zbiórkę. Ewentualnie działają na zasadzie modelu freemium - platforma nie pobiera „procentu” od dokonywanych operacji finansowych, jednak oferuje szereg dodatkowych funkcji płatnych. Brzmi ciekawie, choć w praktyce wychodzi na to samo, co w przypadku firm inkasujących określony procent zebranych środków. Ktoś może powiedzieć: to sprawa pomiędzy obdarowanym a obdarowującym. Jeśli obie strony godzą się na istniejący układ, nie ma sensu się czepiać. Najważniejsze jest, by realnie pomagać potrzebującym. Owszem, tak. Pełna zgoda. Rzecz w tym, aby wszystko było transparentne, przejrzyste i klarowne dla wszystkich. Niestety, coraz częściej dają się słyszeć głosy, iż portale crowdfundingowe promują zbiórki duże, wielomilionowe, np. na leczenie SMA - dziecięcego porażenia mózgowego. Potrzebne są kwoty rzędu 9 -10 milionów złotych. Z większym lub mniejszym powodzeniem udaje się je zebrać. Od nich również jest odprowadzana prowizja. Zakładając, iż średnio wynosi ona 6%, suma „kosztów własnych” potrącanych ze składek donatorów może przyprawić o zawrót głowy. Policzcie sobie Państwo sami. Gdzieś zatraca się umiar. Lukratywny biznes? Przygotowując tekst, rozmawiałem z wieloma rodzicami, którzy za pośrednictwem popularnych stron pomocowych proszą o drobne kwoty, wsparcie niewielkich projektów - ich profile są „chowane” za wielkimi zbiórkami. One są - niekiedy wręcz dość agresywnie - promowane. Organizatorom opłaci się angażować profesjonalne firmy promujące wielkie zbiórki czy sięgać po usługi call center. Wystarczy zresztą nawet pobieżnie przeanalizować wspomniane profile społecznościowe, by się przekonać, że coś jest na rzeczy. Nie da się ukryć, iż pośrednictwo w organizacji akcji charytatywnych staje się coraz bardziej lukratywnym interesem. Brzmi to brutalnie, ale fakty mówią same za siebie. Nieprzypadkowo rynek „usług charytatywnych” gwałtownie powiększa się, pojawiają się w Polsce światowi potentaci. Trudno powiedzieć, jak długo utrzyma się trend. Mamy dziś do czynienia z modą na pomaganie innym. I to jest piękne, niezależnie od motywacji, jakie nami kierują. Dla chrześcijan pomoc innym - miłość siostrzana i braterska - jest wpisana w tożsamość. „Jeśliby ktoś posiadał na świecie majątek i widział, że brat jego cierpi niedostatek, a zamknął przed nim swe serce, jak może trwać w nim miłość Boga? Dzieci, nie miłujmy słowem i językiem, ale czynem i prawdą”- przypomniał nam Kościół w miniony wtorek ustami św. Jana (por. 1J 3, 11-21). Wspieranie innych nie zwalnia z konieczności bycia rozważnym i roztropnym w działaniu. Naiwności nie popłaca. Pomaganie musi być mądre. |
STRONA GŁÓWNA |
|
FOTOGALERIA |
Kolędnicy misyjni |
|
PATRONAT "ECHO" |
|||||
|
POLECAMY |
|||||||||||||
|
SONDA |
Za co kochamy babcie i dziadków? |
LITURGIA SŁOWA |
|
PROMOCJA |
|
|
![]() |