NEWS |
|||||
|
Kościół |
|
Świadectwo 31 marca 2021 r. Nie za duży ten krzyż?
Żaden, nawet pozornie za duży krzyż, który otrzymujemy, nie jest
ponad nasze siły. Jeśli przyjmiemy go z miłością, to łaski, które
spłyną na nas i naszych bliskich, będą przeobfite - mówi Maria
Szajda-Cupryn.
Sięgam po jego rozważania zawarte w książce „Zaufaj życiu”. Albo po prostu patrzę na krzyż, który do mojego domu trafił w grudniu 2008 r. po pogrzebie ks. Józefa - mówi M. Szajda-Cupryn. Radość i wahanie - Oprócz książek po nim, sutann, komży, kilku stuł, mój brat przywiózł mi także duży drewniany krzyż - wyjaśnia pani Maria, przywołując widok znany z częstych wizyt w jego mieszkaniu w Siedlcach. - Na biurku było pełno fiszek służących do przygotowania homilii czy komentarzy. Widać było, że tutaj się pracuje. Zresztą plan dnia stryj miał rozpisany w notatniku szczegółowo - co do minuty, bo w jego życiu nie było czasu zmarnowanego. I nie było miejsca na improwizację - stwierdza bratanica. W pracy zawsze towarzyszył ks. Szajdzie mały krzyż i Pieta, stojące na biurku, oraz wiszący na ścianie przy nim duży krzyż - ten krzyż. Ale chociaż obraz z mieszkania ks. Józefa pamiętała dobrze, to biorąc go do rąk, w pierwszym momencie miała mieszane uczucia. - Ucieszyłam się, że go mam. A zarazem pomyślałam: czy nie jest za duży? Może bardziej pasowałby do kościoła, kaplicy, salki katechetycznej? Przemknęła mi też przez głowę myśl, że jego umieszczenie w domu może spotkać się z oporem moich bliskich. Początkowo jakbym go nawet chciała przed nimi ukryć… I chociaż w ich oczach niejednokrotnie dało się wyczytać pytanie, które sama sobie na początku zadawałam: „nie za duży ten krzyż?”, ostatecznie odważyłam się i powiesiłam go w sypialni, na bocznej ścianie, tam gdzie mam swoje biurko z komputerem. Niezastąpiona pomoc Już wkrótce krzyż po ks. Józefie okazał się pomocny. Niezastąpiony. - Jeszcze za życia stryja wielokrotnie rozmawiałam z nim, jak i z moim bratem Mirkiem, również księdzem, o tym, że chciałabym, by mój syn będący w głębokim autyzmie przystąpił do I Komunii św. Pragnienie wypowiadane na głos nie spotkało się jednak z konkretną odpowiedzią. Jedyne, co słyszałam, to: „Trzeba prosić i modlić się”. Więc prosiłam. Ale napotykałam na ścianę… - zwierza się pani Maria. Nieoczekiwanie dla niej samej, wkrótce po śmierci ks. Józefa sprawa Komunii Michała, wówczas 18-letniego, nieoczekiwanie ruszyła z miejsca. - Jakiś miesiąc po śmierci stryja zadzwonił ks. Mirek. Powiedział, żebym skontaktowała się z ks. prof. Andrzejem Kicińskim pracującym na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim i zapytała, czy mógłby Michała przygotować do I Komunii św. Telefon wykonałam od razu, ksiądz profesor zgodził się bez chwili wahania. Przygotowania trwały rok. Raz w miesiącu albo my całą rodziną jechaliśmy na KUL, albo spotykaliśmy się w Czemiernikach czy Siemieniu, do którego ksiądz profesor przyjeżdżał z pomocą duszpasterską - opowiada pani Maria. Z Michałem pracowałam też sama, korzystając m.in. z piktogramów. A ponieważ nikt tak dobrze jak mama autystyka nie wie, w jaki sposób postrzega on świat, wyjaśniając, czym jest spowiedź - sięgnęła po krzyż ks. Józefa. - Ucieszyłam się, że mam w domu duży krzyż, bo memu synowi na pewno nie zniknie on z oczu… Powiesiłam na nim fioletową stułę i tłumaczyłam, na czym polega sakrament pokuty. A w Wielkim Tygodniu Pana Jezusa na tym krzyżu, ustawionym w domu centralnie, adorowaliśmy. Tak zresztą jest od tamtej pory co roku. Wdzięczność za dar Komunii Do I Komunii Michał przystąpił indywidualnie 14 sierpnia 2010 r. Żeby ułatwić mu sakrament pokuty, w dniu spowiedzi jego mama zabrała do kościoła krzyż z fioletową stułą, przy którym wcześniej tłumaczyła, czym jest skrucha i rozgrzeszenie. - W homilii, już po spowiedzi, ks. A. Kiciński, mówiąc o języku, którym posługuje się dziecko z autyzmem, powiedział, jak wyglądało wyznanie grzechów Michała i jego żal za grzechy. - Spowiedź odbyła się w bocznej kaplicy kościoła, przy „naszym” krzyżu. Kiedy ksiądz spytał Michała, czy żałuje za swoje przewinienia, on spojrzał na niego, następnie na Pana Jezusa na krzyżu i ucałował krzyż - relacjonuje pani Maria. O dniu, w którym jej najstarsze dziecko po raz pierwszy przystąpiło do stołu Pańskiego, nie umie opowiadać bez wzruszenia. - W czasie Eucharystii Michał nie siedział w ławce, jak to jest z dziećmi pierwszokomunijnymi. Ze względu na charakter swojej niepełnosprawności chodził po kościele, przystając albo przysiadając przy różnych osobach. Kiedy rozpoczęła się liturgia eucharystyczna, Michał nieoczekiwanie zbliżył się do ołtarza, zdjął sandały i na bosaka wszedł do prezbiterium. Bardzo mnie to poruszyło, ponieważ nikt go tego nie uczył. Nigdy nie wyjaśniałam mu przecież, że w Starym Testamencie zdjęcie sandałów w miejscu świętym symbolizuje uniżenie wobec Najwyższego. Gdy Michał przystępował do Komunii, staliśmy z mężem po obu stronach, przytrzymując go lekko za ręce, żeby niechcący nie uderzył w patenę. Ksiądz profesor podał mu Pana Jezusa, czekając, aż Michał spożyje Najświętsze Ciało. Michał przełknął Ciało Pana Jezusa, po czym - ku zaskoczeniu wszystkich uczestników uroczystości - pochylił się i ucałował ręce księdza. W naszym domu nie uczyliśmy dzieci, a tym bardziej Michała, takiej formy wyrażania wdzięczności. Ks. kan. Józef Chorębała, który był koncelebrantem, ten spontaniczny gest odczytał jednoznacznie. Powiedział na zakończenie Mszy św.: wasz syn z pełną świadomością przyjął Pana Jezusa i ucałował ręce kapłana, który podał mu Najświętsze Ciało. Czas adoracji Krzyż należący przed laty do ks. Józefa Szajdy ma ponad metr wysokości. Rzeźbiona pasyjka wyobraża Pana Jezusa bokiem, z wysoko wzniesionym ramionami. Patrząc na Ukrzyżowanego, Michał nigdy nie czuł lęku. Zatrzymuje się przed Nim często - najczęściej z domowników. I jak mówi jego mama - te jego relacje z Ukrzyżowanym są najbardziej zażyłe. - Stoi przed krzyżem zamyślony, ze spuszczonym wzrokiem. To jego adoracja - zapomnienie o tym świecie, wpatrzenie się, zasłuchanie… Przed odejściem zawsze muska stopy Pana Jezusa opuszkami palców - mówi M. Szajda-Cupryn z uwagą, że to zatrzymanie Michała ją samą zmusza do bezruchu, żeby nie przeszkodzić w adoracji. Na koniec Michał zagląda w półprzymknięte oczy Pana Jezusa. Jakby nie dowierzał, że On umarł. |
STRONA GŁÓWNA |
|
Aktualności |
|||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
|
FOTOGALERIA |
Jubileusz parafii |
|
PATRONAT "ECHO" |
|||||||||||||||||||||||||||||
|
POLECAMY |
|||||||||
|
SONDA |
Tydzień Biblijny jest dla mnie... |
LITURGIA SŁOWA |
|
PROMOCJA |
|
![]() |