Ludzie ludziom…
W przeciwnym razie ten kombinat zagłady zniszczeje. Okazało się bowiem, że Polski nie stać na utrzymanie pozostałości po niemieckim obozie koncentracyjnym. A nikt chyba nie zakwestionuje, jak ważne jest to dla przyszłych pokoleń. Dla podtrzymania pamięci i dla przestrogi, jaki los potrafi zgotować człowiek człowiekowi.
Propozycja, aby utworzyć międzynarodowy fundusz na remont tego miejsca, budzi w świecie mieszane uczucia. I chodzi tu o kwestie zarówno prawne, jak i moralne. Są tacy, którzy twierdzą, że skoro obóz usytuowany jest na polskiej ziemi, ma status państwowej placówki i to Polacy zgłosili go na listę światowego dziedzictwa UNESCO, to powinni też ponosić wyłączne koszta jego remontu i utrzymania.
Inna sugestia to taka, że za proces ratowania obozu powinni przede wszystkim odpowiadać Niemcy, bo to oni zgotowali tragiczny los narodom podbitych państw. Jeszcze inni uważają, że utrzymanie muzeum w dobrym stanie i zachowanie o nim pamięci to obowiązek wszystkich państw, które doświadczyły zbrodni niemieckiego ludobójstwa.
Jako pierwsi swoją pomoc na apel premiera zadeklarowali Niemcy, przeznaczając milion euro na powyższy cel. Suma tyle duża, co mała. Gdyby zestawić ją z kosztami utrzymania obozu, to jest to zaledwie kropla w morzu przeogromnych potrzeb. Ale gest może wydawać się ważny.
Co prawda pesymiści zauważają, że partycypując w kosztach utrzymania znajdującego się na terenie obozu muzeum, Niemcy zechcą wpływać na kreowanie kształtu historii II wojny światowej, a w szczególności niechlubnej roli obozów. Inna sprawa, że np. fundusze przeznaczone na utworzenie Centrum Wypędzonych to suma znacznie większa niż pomoc zadeklarowana dla Oświęcimia. Czy będzie dużym nietaktem i czy zmieści się w ramach politycznej poprawności pytanie o hierarchię tych miejsc? A może póki co powinniśmy cieszyć się z tego, że w jakimś stopniu uporaliśmy się już z wyeliminowaniem określeń „polskie obozy zagłady” czy „ polskie obozy śmierci”?
Może wydawać się dziwne, że nie ma póki co oficjalnego odzewu ze strony Izraela, któremu co najmniej równie jak Polakom powinno zależeć na zachowaniu pamięci o tym miejscu. Tymczasem Eli Barbur, były korespondent „Gazety Wyborczej” stwierdza, że domaganie się od Izraela partycypowania w kosztach utrzymania obozu „przywodzi na myśl hitlerowców, zmuszających Żydów do kopania grobów dla samych siebie”.
W przypadku Oświęcimia mówi się o wprowadzeniu rozwiązań systemowych. Doraźne bowiem nie na wiele się zdadzą. A jeśli tak, to rodzi się pytanie o inne obozy koncentracyjne. I czy pomysł obarczenia jakiejś instytucji europejskiej odpowiedzialnością za utrzymanie ich w należytym stanie jest najlepszym rozwiązaniem?
Anna Wolańska