Komentarze
O zabiegach i troskach

O zabiegach i troskach

Zdecydowana większość Polaków - a zapewne też spora gromada Europejczyków - uznaje Andrzeja Seweryna za wybitnego aktora i intelektualistę.

Tę pierwszą tezę udowadniał przez lata wieloma filmowymi rolami, drugą - dopiero co, przed marszem 4 czerwca, kiedy to mieliśmy okazję poznać, jak twórczo inspiruje młode pokolenie. „Drogie dziecko” - poucza do kamery kogoś z najbliższej (chyba) rodziny - „pamiętaj, twoim zadaniem jest im przyp...ć. Tym wszystkim Trumpom, Kaczyńskim, Orbanom pierd...m trzeba przyp...ć. Żadnych dialogów chrześcijańskich, żadnego tam, wiesz, rozumienia, debaty, porozumienia. Nie, k...a! Przyp...ć”. To mocno ograniczony ułomek wypowiedzi, ale bez przywołania choćby jej fragmentu nie da się ogarnąć ogromu talentu i językowej ekwilibrystyki artysty. A ma pan Seweryn przy tym monologu tak przekonującą mimikę...

tak zaangażowaniem i tolerancją epatuje, że nie da się mu nie wierzyć. A jakby komuś przyszło do głowy powiedzieć: ordynarny rynsztokowy ściek, to niech sobie zaraz uświadomi, że tak to można o jakimś niedomytym menelu, a nie o aktorze i dyrektorze renomowanego polskiego teatru, a na dodatek gwieździe francuskiej sceny powiedzieć. I nie można nie zauważyć co najmniej dwóch niezwykle ważnych rzeczy. Po pierwsze: dba tu pan artysta nie tylko o właściwe moralno-polityczne ukierunkowanie jakiegoś bliskiego mu młodego człowieka. W przypadku wystąpień osób wybitnych możemy albowiem o ich wpływie na całe młode pokolenie powiedzieć. Nie można też mieć żadnych wątpliwości co do intencji pouczającego. No i należy też zauważyć geograficzny rozrzut przywołanych przez niego nazwisk, co raczej jasno wskazuje, że apelant o losy całego świata się troszczy. I żeby nikomu nie przyszło do głowy pomyśleć, że może to mieć znamiona mowy nienawiści. To jest stuprocentowa mowa miłości.

Dojrzeć też należy, że swoją wypowiedzią dokonał pan Seweryn z pozoru niemożliwych, więc tym bardziej cennych na ojczystej mowie zabiegów. Pierwszy to znaczne poszerzenie zakresu używanego podczas politycznych rozgrywek słownictwa. Pomysły Strajku Kobiet to przy nim nie przedszkole nawet. A teraz – proszę! – z jakiego arsenału mogą już korzystać. Z drugiej znowu strony – jest to zasób intelektualnie przyjazny dla – delikatnie rzecz ujmując – niezbyt rozgarniętego obywatela, który teraz z całym przekonaniem w debacie politycznej uczestniczyć może.

Aż trudno uwierzyć, że na światło dzienne wywlókł tę językową „perełkę” nadredaktor Tomasz Lis. Chociaż… Krążą po mieście słuchy, że on uśpiony pisowski agent jest. Dopiero co tą swoją „komorą dla Dudy i Kaczora” narozrabiał, a teraz bez pytania bluźnierstwa powszechnie znanego miłośnika tolerancji i wolności wyjawił i wcale nie pachnidłem image jego pochlapał.

Prawdę mówiąc, to trudno uwierzyć, żeby Lis… Ale jakby się tak zastanowić… to dlaczego nie?

Anna Wolańska