Kultura
Źródło: EDA
Źródło: EDA

Przesłuchiwanie

Promocja nowej książki lubelskiego pisarza Marcina Wrońskiego, zorganizowana w Muzeum Regionalnym, była pretekstem do podróży po Lublinie lat trzydziestych w doborowym towarzystwie komisarza Maciejewskiego.

– Marcin Wroński za młodu chciał zostać zoologiem – padło na początku prezentacji pisarza. Jak to się stało, że zrezygnował z drogi ku wiecznej chwale naukowca na rzecz krętej, pełnej pułapek ścieżki pisarza, nie zdradzono. Widocznie jakowyś dajmonion podpowiedział, że w tej roli spełni się Wroński znakomicie i przyszły autor posłuchał. A efekty? Publikacje w pismach takich jak „Lampa i Iskra Boża” czy „Mała Ulicznica”, ale również siedlecki „Brytan Od Nowa”. W międzyczasie postały: zbiór opowiadań „Udo Pani Nocy” i powieść „Obsesyjny motyw babiego lata”. Na bazie fascynacji fantastką Wroński napisał zaś zbiór opowiadań „Tfu, pluje Chlu” i powieść „Wąż Marlo”.

„Komisarz Maciejewski. Morderstwo pod cenzurą”, którego fragmenty w interpretacji prowadzącego piątkowe spotkanie, jak i samego autora, mieliśmy okazję usłyszeć, to – ostatnio modne określenie – kryminał retro. Autor zabiera nas w podróż po zakamarkach Lublina lat trzydziestych, z pieczołowitością i niesamowitą znajomością topografii prezentując miasto i ludzi. Lublin Wrońskiego poraża żywym, pulsującym rytmem przedwojennego miasta, prawdziwego do ostatniej kostki bruku. Ten atut powieści zachwycił też czytelników. – Odzew jest fenomenalny – zauważył autor, dodając, że lublinianie potwierdzają wizję miasta roztoczoną w książce. – „Tak było”, mówią.

– Popija, lubi boks, ale też czytuje Kafkę w oryginale – krótko opisał głównego bohatera swojej książki Wroński. Komisarz Maciejewski to na pewno postać szczególna i nieprzeciętna, bo bardzo wyrazista. Jest cyniczny, trochę niechlujny z wyglądu, taki typ starego wyjadacza, którego nic nie zaskoczy. Ale ma też słabości. Przypomniano o tym w pierwszym z czytanych tego wieczoru fragmentów, który skrótowo nazwać by można: „Kac”.

Tego wieczoru Marcin Wroński deklarował, że przyjechał do Siedlec ze swoistą misją pod hasłem: robienie lokalnego fermentu. Pod tymi deklaracjami kryje się nic innego, jak zmitygowanie mieszkańców mniejszych czy większych miast do opowiedzenia o swojej małej ojczyźnie i przekonania współmieszkańców, że żyją w ciekawym miejscu. – Musi znaleźć się w Siedlcach ktoś, kto poprzez powieść (czy to kryminał, czy inną) przemyci kawałek lokalnej historii – przekonywał Wroński. – Ktoś, kto bawiąc, będzie uczył.

Zostaje więc jedynie oczekiwanie na objawienie się siedleckiego Wrońskiego. Czekając, sięgnijmy po kryminał z komisarzem Maciejewskim. Bo warto.


3 PYTANIA

 

Marcin Wroński, pisarz

Dlaczego kryminał? Czy Lublina tamtych lat nie można było przedstawić w inny sposób?

Z pewnością było można, jednak np. powieść obyczajowa czy historyczna o międzywojennym Lublinie trafiłaby tylko do wąskiego grona fascynatów. Kryminał jest gatunkiem dużo bardziej popularnym, a historyczna egzotyka nie tylko mu nie przeszkadza, ale wręcz dodaje uroku. Poza tym kryminał doskonale pasuje do lat trzydziestych ze względu na rekwizyty: płaszcz, kapelusz, rewolwer, opary dymu papierosowego… Równie trafny – z uwagi na modę damską – mógłby być tylko romans.

Skąd ta zadziwiająca znajomość topografii miasta tego okresu?

To się ciągnie już wiele lat, odkąd podczas studiów zacząłem się zajmować życiem literackim w międzywojennym Lublinie. Od tego czasu stale zbieram plany miasta, czytam o nim, a przede wszystkim inaczej patrzę na ulice, którymi chodzę. Lublin jest dobrym „konspektem” do stworzenia kryminału retro. Wystarczy przejść się wieczorem po Starym Mieście, a komisarz Maciejewski sam wyjrzy zza rogu. Siedlce znam słabo, niemniej widziałem tu kilka uroczych kamienic, nie mówiąc o starym więzieniu, dawnym ratuszu i ładnej, choć ponurej katedrze. Wyglądają inspirująco.

Postać komisarza Maciejewskiego przypadła czytelnikom do gustu, planowana jest kontynuacja. Czy może Pan coś zdradzić?

Roboczy tytuł kolejnej książki to „Komisarz Maciejewski. Kino Venus”, a więc będzie coś o kinie i coś o miłości. Chętnie opowiedziałbym więcej, ale muszę być tajemniczy.

Edyta Daniluk