Ratujmy, co się da
Wybory zawsze są istotnym procesem pozwalającym każdemu z nas - przynajmniej teoretycznie - decydować o swojej przyszłości. Te jednak są o tyle przełomowe, że mogą zablokować domknięcie systemu, jaki na naszych oczach dziarsko buduje uśmiechnięta koalicja 13 grudnia. Pod wpływem emocji związanych z niekończącą się kampanią wyborczą wielu z nas nie zwraca jednak uwagi na to, że w jej cieniu wciąż toczą się różne procesy równoległe, o których nie jesteśmy zbyt nachalnie informowani.
W poczekalni dziejów jest wiele spraw, o jakich w zasadzie już przesądzono. Jednak by nadmiernie nie denerwować idącego właśnie do urn suwerena, są one chwilowo przykrywane różnymi wrzutkami i tematami zastępczymi.
Wśród kwestii ważnych, od dawna przyklepanych przez matkę Unię Europejską, jest choćby ekoszaleństwo dla niepoznaki nazywane zielonym ładem. Liczne zaakceptowane już obciążenia klimatyczne będą nam zapewne darowane w charakterze niespodzianki chwilę po obchodach dnia dziecka Anno Domini 2025. Wśród prezentów jest m.in. przyjęta w połowie marca przez Parlament Europejski dyrektywa wprowadzająca szereg warunków, jakie trzeba spełnić, aby do 2050 r. budynki stały się neutralne dla klimatu. Pod pretekstem ratowania planety przed pożarem cała szeroko zakrojona i rozłożona na lata akcja jest de facto dyrektywą wywłaszczającą ludzi z jednej z ostatnich własności, jaką są spłacone nieruchomości.
Kolejnym elementem unijnej układanki, której prawdziwym celem wydaje się nie tyle walka o klimat, co systematyczne zubożenie europejskich społeczeństw, ograniczenie ich własności prywatnej oraz wolności ekonomicznej, jest planowane na 2027 r. wprowadzenie systemu ETS2 (European Trading System, czyli unijny system handlu uprawnieniami do emisji). Pod szczytnymi hasłami ochrony środowiska Bruksela przygotowuje mechanizmy drastycznie podwyższające koszty transportu i ogrzewania domów.
Obecny udział opłat związanych z ETS zawartych w cenie energii elektrycznej w Polsce wynosi nawet ok. 60% – w zależności od rodzaju elektrowni. Wprowadzenie ETS2 może zwiększyć te koszty o kolejne blisko 30%. Już dziś dzięki „zielonej transformacji” wiele firm nie jest w stanie funkcjonować. Dane GUS-u mówią, że w ubiegłym roku w kraju zamykało lub zawieszało działalność ok. 1,5 tys. mikroprzedsiębiorstw i firm dziennie.
Oprócz oczekujących w kolejce do wyjścia na światło dzienne decyzji na poziomie europejskim mamy też korowód naszych rodzimych pomysłów, którym brakuje jedynie zielonego światła z pałacu prezydenckiego. Wiele z tych ambitnych projektów i rozwiązań wyraźnie zmierza w stronę stworzenia z Polski niemieckiej guberni. Kilka dni temu jeden z liderów lewicy Włodzimierz Czarzasty wyznał, że wszystkie „trudne sprawy” zostaną przeprowadzone zaraz po wyborach. Jak sprecyzował, chodzi m.in. o kwestie związane z aborcją, składką zdrowotną czy reformą służby zdrowia.
Przed drugą turą tegorocznego wzmożenia politycznego warto pamiętać, że dziś gra nie toczy się o taką czy inną wrzutkę medialną. Dziś walka toczy się o naprawdę najważniejsze sprawy. Oddanie Polski w ręce Tuska i Trzaskowskiego może oznaczać jej rychły koniec.
Leszek Sawicki