Opinie
42/2020 (1316) 2020-10-14
Komunikat wydany przez Komisję ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów Konferencji Episkopatu Polski, która uznała za niesprawiedliwe sugerowanie, jakoby osoby przyjmujące Komunię na rękę automatycznie nie miały szacunku wobec Najświętszego Sakramentu, nieco uspokoił dyskusję. Sytuacja, jaka miała miejsce, pokazała jednak, że konieczna jest pogłębiona katecheza eucharystyczna.

To istotne przynajmniej z kilku powodów: przywykliśmy do myśli, że Polska jest krajem katolickim i wiarę wysysa się tu z mlekiem matki, przynależność do Kościoła jest oczywista. Dziś to już przeszłość. Musimy pogodzić się z faktem, że ludzie wierzący, żyjący na co dzień duchem Ewangelii (realnie, nie nominalnie) stanowią mniejszość. Większość, niezależnie od tego, czy zachowuje obojętne milczenie, domaga się „otwartości” (w której znajdzie się miejsce na wszelkie -izmy i „własne” prawdy), czy też staje na pozycjach wrogich wobec Chrystusa i Kościoła (traktując krzyk jako zagłuszacz sumienia sprzeciwiającego się wewnętrznej apostazji, która już dawno się dokonała), zaczyna decydować o aksjologii, dominantach świata wartości. Laicyzacji, która dziś przyspieszyła, nie da się pokonać instytucjonalnie, nie powstrzymają jej pisane zza biurek programy duszpasterskie.
42/2020 (1316) 2020-10-14
Życie Carla Acutisa można streścić w trzech słowach: Eucharystia, internet i miłosierdzie. Drogowskazem na tej drodze było dla niego Słowo Boże, które nazywał swoją busolą.

Ten 15-letni geniusz komputerowy, w którego żyłach płynie polska krew, 10 października w Asyżu został ogłoszony błogosławionym i może stać się pierwszym oficjalnym patronem internetu. Był bowiem przekonany, że Bóg jest mocno aktywny online, a jeden post w mediach społecznościowych na zawsze może odmienić czyjeś życie. Ponieważ Eucharystię uważał za swą „autostradę do nieba”, o jej mocy opowiadał w sieci. „Zawsze być blisko Pana Jezusa. Taki jest mój plan na życie” - mówił 15-latek, który swój cel realizował bardzo konsekwentnie, choć wychowywał się w rodzinie, gdzie religia nie była na pierwszym miejscu. Jego matka Antonia Acutis nie należała do najbardziej wierzących. Jak wspominała w jednym z wywiadów, była córką niewierzącego intelektualisty i obojętną katoliczką. Wprawdzie przystąpiła do Pierwszej Komunii św., przyjęła bierzmowanie i wzięła ślub kościelny, jednak to nie ona sprawiła, że Carlo tak mocno zaufał Bogu.
42/2020 (1316) 2020-10-14
Rozmowa z Agnieszka Panasiuk, bialczanką, autorką sagi powieściowej „Na Podlasiu”.

Czytelnicy, których moja książka zainspiruje do odwiedzenia Podlasia, na pewno znajdą tutaj wiele z opisanego przeze mnie XIX wiecznego regionu. Będą to te same malownicze krajobrazy, dziewicze lasy czy nadbużańskie tereny. Wystarczy zjechać z głównej drogi i już przenosimy się w nieskażony świat z wszechogarniającą ciszą i spokojem. Część opisanych przeze mnie dworków czy innych budowli to już zabytki. W dobrym gospodarstwie agroturystycznym lub restauracji na pewno znajdą się regionalne potrawy. Porządne podlaskie wesele nie może obejść się bez sękacza czy korowaja, a Wigilia bez pierogów z kapustą i grzybami, barszczu czy kutii. Do dziś praktykuje się też zwyczaje dotyczące głównych świąt chrześcijańskich choćby śmigus-dyngus, malowanie pisanek, czy rozpoczęcie Wigilii kolędą - czyli wejściem głównego gospodarza domu z pękiem siana w dłoni i ułożeniem go pod biały obrus, a także zwyczaj wicia dożynkowych wieńców.
42/2020 (1316) 2020-10-14
Studio Internetowej Telewizji Diecezji Siedleckiej ma być miejscem szerzenia chwały Bożej. Poprzez zaangażowanie różnych osób, Boża prawda będzie mogła docierać do serc i umysłów wielu.

W sobotę 10 października odbyło się poświęcenie studia Internetowej Telewizji Diecezji Siedleckiej imienia bł. Carla Acutisa. Mieści się ono w budynku Duszpasterstwa Akademickiego przy parafii Ducha Świętego w Siedlcach. Uroczystości przewodniczył biskup pomocniczy diecezji siedleckiej Grzegorz Suchodolski. Świat usłyszał o Carlu Acutisie od papieża Franciszka. W adhortacji „Christus Vivit” Ojciec Święty wskazał go młodym ludziom jako przykład roztropnego korzystania z internetu oraz życia według właściwej hierarchii wartości, w której na pierwszym miejscu zawsze stoi Chrystus. Ten zaledwie 15-letni Włoch został beatyfikowany właśnie 10 października, o 16.00, w Asyżu. Carlo miał i ma w sobie jakiś niezwykły magnetyzm, dzięki któremu i za życia, i po śmierci, przyciąga ludzi nie do siebie, lecz do Boga.
42/2020 (1316) 2020-10-14
Do szkoły podstawowej przyjeżdżają misjonarze z Krakowa - „Młodzi światu”. Mam siedem, najwyżej osiem lat. Nie umiem jeszcze za dobrze czytać, ale obrazek z kupionej od studentów pocztówki do dziś mam przed oczami.

Czy to spotkanie oznacza, że można pracować na misjach, pozostając w świeckim stanie? Przychodzi okres liceum. Pragnienie wyjazdu nadal we mnie żyje. Zostaję wciągnięta w Akademicki Wolontariat Misyjny w Toruniu. Najmłodsza w grupie, nie pozwolili od razu wyjechać, rodzice nie traktują poważnie kotłujących się w głowie szalonych marzeń. W ich oczach Afryka to ten gorszy świat, gdzie trzeba walczyć o jedzenie, a ludziom na każdym rogu grozi śmierć. Nie chcą wysłać córki na dziki kontynent. Nie znają, więc nie rozumieją. Kochają, dlatego tak bardzo się boją. Czekam więc cierpliwie, oczyszczając własne pragnienia. Formacja na miejscu: szkoła, pomoc w domu, praca w hospicjum, posługa w „okrąglaku” (więzieniu), praca z dziećmi ulicy, zakładanie stowarzyszenia dla dzieci z dysfunkcyjnych domów „Wędka”, lokalne akcje. Kilka lat drogi cichej i prostej pracy. Niezwykła ilość dobra, która za każdym razem powraca, pociąga.
42/2020 (1316) 2020-10-14
Wydarzenie eucharystyczne z Sokółki skłania do zastanowienia nad tajemnicą Ciała i Krwi Pańskiej, które przyjmujemy podczas Mszy św. To wołanie Jezusa: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy” (Mt 11,28) - mówi ks. Filip Zdrodowski.

Kapłan był naocznym świadkiem niezwykłych wydarzeń, które wymykają się ludzkiemu poznaniu i nauce. Do Sokółki trafił w 2008 r. - 12 października, o 8.30, odprawiałem Mszę św. W parafii posługiwało wtedy sześciu kapłanów - zaczyna opowieść ks. Filip. - Wszyscy udzielaliśmy Komunii św., ja razem z ks. Jackiem na pierwszym stopniu ołtarza. Ludzie przyjmowali Pana Jezusa na klęcząco. W pewnym momencie ks. Jacek upuścił komunikant. Zwróciła na to uwagę jedna z pań czekająca na przyjęcie Komunii. Ksiądz podniósł ten komunikant i umieścił go w vasculum - wspomina ks. F. Zdrodowski. Tym mianem określa się metalowe naczynko z wodą przeznaczone do obmywania palców przez księży. Wierzymy, że w każdej cząstce Najświętszej Eucharystii jest obecny Jezus, dlatego trzeba dbać o to, by żaden okruch Hostii nie upadł na ziemię. - Kiedy skończyłem udzielać Komunii i podszedłem do tabernakulum, zobaczyłem, że w vasculum pływa cały komunikant. Proboszcz zabrał naczynko do zakrystii i przekazał je s. Julii, zakrystiance, która należy do zgromadzenia sióstr eucharystek.
42/2020 (1316) 2020-10-14
Co robimy, gdy chcemy kupić torebkę? Kierujemy się w sklepie do działu z damską odzieżą. Garnitur? Dział męski. To chyba jasne. Przynajmniej do tej pory...

Bo już niebawem to wszystko może się zmienić, a sklepy z podziałem na ubrania dla pań i panów będą jak skanseny. Tradycyjne kolekcje ubrań ma zastąpić odzież neutralna płciowo. „Tak, neutralne płciowo ubrania to przyszłość” - miał powiedzieć w rozmowie z dziennikiem „The Guardian” ponoć znany brytyjski projektant Hussein Chalayan. To wszystko, jak można się domyślić, ma wpisywać się w modne ostatnio w aspekcie dyskusji o orientacji seksualnej hasła: równość, wolność, zrywanie z konwencjami i sztywnymi standardami. Zatem zaczniemy mieć do czynienia z ubraniami, które zamiast podkreślać płeć - a więc kobiecość czy męskość - będą miały za zadanie ją ukrywać. A słowo „bezpłciowy”, które do tej pory oznaczało: nudny, nieciekawy, nijaki, bez wyrazu, stanie się synonimem stwierdzenia: „podążający za trendami”. Chociaż myślę, że to pierwotne znaczenie bezpłciowości w idealny sposób określi wytwory tej przyszłościowej mody. Bo jak mogą wyglądać ubrania neutralne płciowo? Chyba będą musiały przypominać robocze drelichy i kufajki.
42/2020 (1316) 2020-10-14
Tytuł felietonu brzmi cokolwiek prowokacyjnie. Zapewne będzie odebrany w kontekście ostatniej encykliki papieża Franciszka, a w dalszej perspektywie całej jego działalności. Nie do końca to jest moim zamierzeniem.

Przeczytałem „Fratelli tutti” i przyznam się do mieszanych uczuć względem tego dokumentu. Być może przyjdzie jeszcze czas na odniesienie się to zawartych w nim tez. Ale jeszcze nie teraz. Kreślone przeze mnie dzisiaj słowa odnoszą się raczej do pewnych publicznych reakcji co bardziej krewkich lub charyzmatycznych osób, które wyrażają swoje „przywiązanie” do osoby następcy św. Piotra, odsądzając od czci i wiary wszystkich, których mają krytyczne spojrzenie… na ich tezy. Tak właśnie, na ich tezy, a nie na twierdzenia samego papieża. Gwałtowność i emocjonalność ich reakcji na krytykę prezentowanej przez nie wizji świata wskazuje dość jasno, iż nie tyle „wierność” jest motorem ich działania, ile raczej urażona duma lub też „święte przekonanie o słuszności własnej drogi”. Umiejętność podjęcia dyskusji z oponentami jest wyrazem dojrzałości intelektualnej i rzetelności w formułowaniu tez. Natomiast automatyczne „kasowanie” wszystkich, którzy mają inne zdanie, wskazuje raczej na poszukiwanie klakierów pośród słuchaczy, niż na żmudne, choć najbardziej wartościowe, poszukiwanie prawdy.
42/2020 (1316) 2020-10-14
Między 1942 a 1945 r. w Łodzi istniał obóz koncentracyjny dla polskich dzieci. Do dziś mało kto wie o jego istnieniu.

Obóz powstał na terenie wydzielonym z łódzkiego getta. Przebywało w nim ponad 12 tys. dzieci, które trafiły tam, bo wałęsały się po mieście, jechały bez biletu, żebrały, ukradły coś, szmuglowały, sprzedawały. Wystarczyło też, by rodzice byli członkami ruchu oporu, więźniami skazanymi przez hitlerowców, straceni w egzekucji lub nie podpisali volkslisty czy zostali wywiezieni do Niemiec. Znano przypadki, że jeśli ktoś z rodziny podpisał volkslistę, dziecko natychmiast zwalniano. Mieszkańcy obozu mieli od 2 do 16 lat. Bardziej znany był obóz pod nazwą na Przemysłowej. Powstał jako miejsce resocjalizacji, jednak od początku był obozem koncentracyjnym. Dzieci podlegały rygorowi niewolniczej pracy ponad siły, przebywały w skrajnie wyniszczających warunkach. Dziesiątkowały je choroby i głód. Każdego tygodnia umierało kilkoro, kilkanaścioro spośród nich, część została zakatowana przez niemieckich oprawców. Momentu wyzwolenia obozu dożyło ok. 900 dzieci. Były w bardzo złym stanie.
42/2020 (1316) 2020-10-14
Pamiątki z Afryki budzą ogromne zainteresowanie odwiedzających. A ja w rozmowie z nimi przekonuję się, jak dalekie od rzeczywistości jest potoczne wyobrażenie o pracy misjonarza - mówi Jacek Kobyliński.

Czy budowniczowie spichlerza, który 100 lat temu z okładem wzniesiony został na Polinowie w Łosicach, mogli przypuszczać, że po latach jego wnętrze kryć będzie skarby dosłownie nie z tej ziemi? Oczywiście nie. Tak jak współcześni właściciele jeszcze 20, 30 lat temu. Przetrwał Polinów, ocalał nadgryziony zębem czasu budynek, a na jego odrzwiach pięć lat temu zawisł szyld „Rodzinne Muzeum Misyjne”. Zdradza, że zbiory przekazane zostały przez zakonników pracujących na Wybrzeżu Kości Słoniowej i Burkina Faso: ks. Andrzeja Kobylińskiego, ks. Wojciecha Kobylińskiego oraz ks. Romana Woźnicę, klaretynów. J. Kobyliński nieodpłatnie prezentujący zgromadzone zbiory zainteresowanym przybyszom, stwierdza krótko: robię to w poczuciu misji społecznej. - Skoro jesteśmy rodziną z tradycjami misjonarskimi, a ich „dowody” udało się nam wyeksponować w ciekawy i godny sposób, czemu nie dzielić się nimi z osobami pragnącymi przynajmniej poczuć klimat Afryki. I nie opowiedzieć, co samemu nosi się w sercu - uzasadnia.