Komentarze
47/2015 (1064) 2015-11-18
Trudno zrozumieć logikę wielkich tego świata. Mówię to z perspektywy szarego obywatela, który też ma przecież prawo do choćby malutkiej refleksji.

A ta ostatnia dotyczy - jakżeby inaczej - niedawnego zamachu w Paryżu. Nie tylko ja zadaję sobie pytanie, czemu służy doprowadzona do absurdu polityczna poprawność, nakazująca okopywanie się przy stanowisku, że ogromna fala uchodźców, jaka zalała ostatnimi czasy Europę, nie ma nic wspólnego z zachodzącymi w niej - nazwijmy to poprawnie - zjawiskami. Przykro o tym wspominać w kontekście tragedii, ale upór, z jakim po zamachu media nie wypowiadały słowa muzułmanie czy islam, zakrawa z jednej strony na śmiech, z drugiej na rozpacz.
47/2015 (1064) 2015-11-18
W poniedziałek został powołany w Polsce nowy rząd. Trzeba przyznać, że (choć opinia publiczna przez rozliczne czynniki była inaczej urabiana) tempo jego kształtowania było iście sprinterskie.

Nowa Rada Ministrów powołana została wszak w 22 dni po wyborach, a cztery po ukonstytuowaniu się nowego parlamentu. Kiedy w poniedziałkowe popołudnie nowo mianowani sternicy nawy państwowej obejmowali powierzone sobie resorty, witani byli w progach swoich gabinetów przez ustępujących ministrów. W czasie jednego z tych spotkań padło stwierdzenie, że ten sposób stanowi o jakości demokracji w Polsce. Cóż, ładnym jest i praktycznym nader, że poprzednik przynajmniej symbolicznie wprowadza swojego następcę w jego zadania i sygnalizuje przy tym najważniejsze, konieczne dla życia społeczności, podjęte w danym resorcie działania potrzebujące kontynuacji.
47/2015 (1064) 2015-11-18
Krytycznie ustosunkowany do unitów pamiętnikarz M. Liwczak zanotował: W końcu czerwca 1874 r. car Aleksander II wracając z zagranicy, przybył do Warszawy. W tym czasie zjawili się z adresem wysłannicy unitów siedleckiej guberni.

Wśród nich była chłopka z Kościeniewicz bialskiego powiatu - Maria Bielecka. Delegacja miała do rąk własnych cara doręczyć prośbę. Długo nie mogli tego zrobić. Postanowili jednak skorzystać z pobytu cara w warszawskim soborze. Wszystkie prośby wręczyli Bieleckiej, a ta tylko w wiadomy sposób znalazła się w soborze przed nabożeństwem i przybyciem cara. Zdołała zwrócić na siebie uwagę cara. Kto przyjął od niej pismo nie wiadomo, lecz Bielecką potem zatrzymano i odstawiono do wsi.