Region

Samorząd w obronie rolników

Radni powiatu bialskiego niemal jednogłośnie przyjęli uchwały zawierające apele dotyczące rolnictwa.

To głos wobec decyzji, które mogą doprowadzić do upadku lokalnych gospodarstw rolnych. Czy apel lokalnego samorządu może mieć znaczenie w europejskiej polityce? To inicjatywa powiatowej komisji rolnictwa, gospodarki i infrastruktury. - Związki zawodowe i branżowcy wystąpili do pana starosty, który przeanalizował ich postulaty i przekazał sprawę do komisji rolnictwa. Zaprosiliśmy zainteresowanych do dyskusji i opracowaliśmy ich postulaty - mówi Marek Sulima (PSL), przewodniczący komisji, która tymi apelami chce otworzyć UE oczy.

– Czy to będzie skuteczne? Nie wiem, ale nie siedzimy i nie przyglądamy się temu wszystkiemu, ale coś zrobiliśmy – dodaje.

Radni sprzeciwiają się planowanej umowie Unii Europejskiej z krajami Mercosur, domagają się przejrzystości negocjacji z Ukrainą i działań wobec pryszczycy.

 

Dumping w biały dzień

W apelu dotyczącym umowy Mercosur zwrócono uwagę na to, że: „Powiat bialski jako trzeci powiat pod względem wielkości w kraju i największy powiat w województwie lubelskim, który z uwagi na zróżnicowane gałęzie produkcji rolniczej oraz niesprzyjające czynniki środowiska w prowadzeniu gospodarstw rolnych, najbardziej dotkliwie odczuje skutki umowy handlowej zawartej pomiędzy Unią Europejską a krajami Mercosur. Powiat bialski jest regionem typowo rolniczym, w którym mieszkańcy utrzymują się w szczególności z prowadzenia gospodarstw rolnych lub z branży rolno-spożywczej. Należy podkreślić, że obecne gospodarstwa rolne są to gospodarstwa rodzinne, wielopokoleniowe, które wypracowały swoją markę i wysoką jakość produktu”.

– Dlaczego to robimy? Bo umowa z krajami Mercosur w obecnym kształcie to realne zagrożenie dla rolnictwa nie tylko w Polsce, ale całej UE. Przewiduje ona otwarcie unijnego rynku na masowy import towarów rolnych z Brazylii, Argentyny, Paragwaju i Urugwaju, krajów, które nie są zobowiązane do przestrzegania takich norm, jakie obowiązują europejskich rolników – podkreśla Renata Stefaniuk (PiS), przypominając, że rolnictwo UE, w tym Polski i naszego regionu podlega ścisłym regulacjom – nie tylko środowiskowym, sanitarnym czy społecznym. – Inwestują w bezpieczeństwo, jakość, dobrostan zwierząt, ograniczają środki ochrony roślin, ponoszą koszty transformacji energetycznej, a jednocześnie mają konkurować z towarami produkowanymi na wyjałowionej glebie, z użyciem pestycydów zakazanych w UE i często z naruszeniem praw pracowniczych. To nie jest wolny handel. To jest po prostu dumping w biały dzień. Uderza on w nasz model rolnictwa – zrównoważony, rodzinny, bezpieczny – zaznacza.

 

Ponad podziałami

Apel został przetłumaczony na język angielski, francuski, niemiecki i włoski, bo ma trafić również do rolników z innych europejskich krajów, ale także do Prezydenta RP, posłów, senatorów, europosłów i przedstawicieli naszego państwa. – Chcemy, by nasza inicjatywa miała charakter międzynarodowy, ponieważ, jeśli mamy powstrzymać tę umowę, musimy działać razem. Liczymy, że ten apel pobudzi rolników do wspólnego działania i nacisku na własne rządy oraz instytucje unijne, zanim będzie za późno – tłumaczy R. Stefaniuk i przyznaje, że stanowisko udało się wypracować ponad podziałami. – Choć różnimy się z panem M. Sulimą w kwestii przynależności partyjnej, to zarówno w tej sprawie, jak i wielu innych, potrafimy współpracować ramię w ramię. Bo tu, w powiecie bialskim, nie kierują nami szyldy ani kalkulacje polityczne, lecz solidarność z mieszkańcami – przekonuje.

 

Niewiążący może być skuteczny

Radny Arkadiusz Maksymiuk (PSL) popiera apel w obronie rolników, bo – jego zdaniem – „zostaliśmy przez UE oszukani”. – To nie są żarty. Dzisiaj wisimy na klamce UE i prosimy ją o łaskę. Nie rozmawiamy jako partnerzy, jesteśmy pomijani, co widać na każdym kroku. A jeśli chodzi o rolnictwo, to istnieją organizacje, fundacje, ale produkcji już nie ma, zwłaszcza tej, która broniła nas pod względem żywnościowym. To właśnie w tych gospodarstwach leżał sekret naszego bezpieczeństwa – zwraca uwagę.

Wątpliwości co do zasadności podejmowania tego typu apeli ma natomiast radny Marek Uściński (PiS). Według niego działania rady powiatu mogą wywołać wrażenie przekraczania kompetencji oraz stwarzać fałszywe nadzieje wśród rolników, że można im pomóc. – Wydamy publiczne pieniądze na dokumenty, które nikogo nie wiążą, bo tak mówi statut. Czy mamy zgodę organów odpowiadających za politykę wewnętrzną i zagraniczną, czyli rządu oraz prezydenta, by takie apele stosować? – pyta.

Przewodniczący rady powiatu Wojciech Mitura odpowiada, że niewiążący nie znaczy nieskuteczny. – Kropla drąży skałę – kwituje. Natomiast zdaniem M. Sulimy, jeśli chce się zrobić coś dobrego, koszty zawsze się ponosi. Podkreśla również, że prace nad apelami konsultowano z obsługą prawną starostwa właśnie po to, by rada nie przekroczyła swoich uprawnień i nie wkroczyła w kompetencje innych organów państwa.

Wiceprzewodnicząca komisji rolnictwa R. Stefaniuk przyznaje, że nie ma gwarancji, iż inicjatywa przyniesie pożądany efekt, ale uważa, że jest ona potrzebna. – Do czego prowadzi bierność? Do niczego. Jeśli natomiast coś robimy, to może przynieść to pozytywny skutek. Wymaga to od nas pracy, ale po to tu jesteśmy, żeby coś robić, gdy pojawia się problem. Jeżeli wystosujemy prośbę o reakcję do innych powiatów i one również skierują swoje apele do osób mających realny wpływ na to, czy umowa będzie ratyfikowana, może to zadziałać. A co by było, gdybyśmy nic nie zrobili? Jedno wielkie nic – podkreśla.

Podczas majowej sesji radni niemal jednomyślnie poparli apele. Od głosu wstrzymał się tylko M. Uściński.

DY