Status ważny jest
Poniekąd zależały one od rodzaju zawodowej aktywności - wszak łatwiej było ogarnąć w taki sposób prace biurowe niż np. gromadę czujących powiew wolności uczniów. Dosyć szybko jednak tzw. kobiety pracujące odkryły, że ten sposób zarobkowania pozwala zaoszczędzić - czas i fundusze - na makijażu, doglądnąć dziecko, a jak się zaprzeć, to i zupę jaką upitrasić. Panowie, że niekoniecznie musowo się golić, a jeśli już obligatoryjnie trzeba być na wizji, to wystarczy się górą od ubrania przykryć.
Tu przypomnieć wypada, że za prekursora takiej życiowej postawy – jeszcze przed zmieniającą rzeczywistość pandemią – uznany został dosyć powszechnie kojarzony wtedy przez obywateli polityk Borys Budka. Ten to bowiem osobnik na wywiad do telewizji przyszedł był na pozór akuratnie ubrany, a tak naprawdę pojawił się w bardzo oficjalnej marynarce i zupełnie nieoficjalnych krótkich spodenkach (a jakby się kto chociaż trochę uparł, to mógłby powiedzieć, że w szortach). Uzasadniał ów polityk to – uznane przez niektórych za eksces – swoje wystąpienie panującym upałem, czyli prawem do łączenia pięknego z pożytecznym.
Przywykły do cielesnej nieobecności w miejscu pracy naród od czasu do czasu obserwatorów nie zawsze z premedytacją rozweselał. Bywało bowiem, że w kadrze pojawiło się np. udomowione zwierzątko, któremu akurat zachciało się udowadniać, że wcale udomowione nie jest. Albo dzieciątko, które w kulminacyjnym momencie przypomniało sobie o tęsknocie za którymś z rodzicieli i postanowiło tę tęsknotę udokumentować.
Że świat i ludzkie zachowania podlegają rozwojowi, udowodniła przed paru dniami rezolutna lewicowa posłanka Anna Maria Żukowska. Tak, tak – ta sama, która – podążając tokiem rozumowania postępowej prof. Płatek (twierdzącej, że „w związkach jednopłciowych rodzi się tyle samo dzieci, a często więcej, niż w związkach różnopłciowych”) – przekonywała, że „na świecie zdarzają się sytuacje, że biologiczny mężczyzna rodzi dziecko”. Dla nieogarniających tego cudu natury – pod warunkiem, że jest on „osobą z macicą”. Konsekwentnie wcielając w życie niestandardowe zachowania, wspomniana AMŻ przed kilkoma dniami uczestniczyła w zebraniu KRS, siedząc w… wannie. Co prawda instytucja w trosce o ochronę „sfery życia prywatnego” swojej członkini szybciutko nagranie usunęła, a Żukowska, usprawiedliwiając się koniecznością leczenia gorącą wodą bólów kręgosłupa, tych, co ją przyuważyli, przeprosiła.
Może byłaby z tego równie gorąca, jak użytkowana woda, aferka i konsekwencje dla amatorki kąpieli – wszak Krajowa Rada Sądownictwa to poważny konstytucyjny organ. Wskutek jednak prawnych zawirowań jej status wcale jasny nie jest. Zatem – i wilk syty, i owca cała.
Ktoś mógłby zauważyć, że to się w pale nie mieści. Ale mieści się w wannie. Fajne mamy czasy – nieprawdaż?
Anna Wolańska