
Szarek pustoszy uprawy
Szarek komośnik (Bothynoderespunctiventris) to sporych rozmiarów - ok. 1,5 cm długości - chrząszcz należący do rodziny ryjkowcowatych, bo jego głowa ma wydłużony kształt nieco przypominający ryjek. - Jako że jest duży i ciężki, przemieszcza się przede wszystkim przy pomocy odnóży, biegając. Jednak gdy temperatura przekracza 20°C, zaczyna latać. I wtedy może przemieszczać się na nawet dosyć długie odległości - mówi prof. Paweł Bereś z Instytutu Ochrony Roślin - Państwowego Instytutu Badawczego.
– Jest zabarwiony na szaro, stąd jego nazwa. Na pokrywach w tylnej części tułowia ma charakterystyczne ciemne przebarwienie układające się w literę „V”. Potrafi szybko wkopywać się w glebę, a dotknięty znakomicie udawać martwego. Samice szarka składają jaja kilka centymetrów pod ziemią w pobliżu korzeni buraka. Larwy żywią się korzonkami tej rośliny oraz wgryzają w tkanki korzenia głównego – dodaje.
Szarek żeruje zwłaszcza na roślinach szarłatowatych, do których zalicza się wszystkie buraki, ale i chwasty, np. łobody, szarłaty, komosy.
Zaimportowany szkodnik
Jeszcze kilka lat temu w Polsce nie słyszano o szarku. Wprawdzie naukowcy wiedzieli, że chrząszcz ten pojawia się na terenie Polski południowo-wschodniej, jednak liczebność była na tyle niska, że specjalnie nie zwracano uwagi na jego szkodliwość. Natomiast przed II wojną światową występował na terenach należącego obecnie do Ukrainy – Wołyniu. I tam co pewien czas stanowi poważny problem dla plantatorów buraka. Najprawdopodobniej to właśnie z tego obszaru następuje główna migracja do Polski, choć potwierdzona obecność szkodnika w innych rejonach południa naszego kraju sugeruje, że mógł także dotrzeć z Austrii.
– Obecnie w Polsce szarek sieje spustoszenie w uprawach buraków w południowo-wschodniej części kraju, a konkretnie na Lubelszczyźnie, Podkarpaciu, w Świętokrzyskiem, jednak cały czas przesuwa zasięg swojego występowania na północ. W 2019 r. został wykryty w Wielkopolsce. Pogłębiające się zmiany klimatu spowodują zapewne, iż dotrze również na północ Polski. Zresztą już pojawiają się sygnały, że widziany był na Kujawach – informuje prof. Bereś.
Lubi suszę
Jakie warunki pogodowe sprzyjają szkodnikowi? – Od wczesnej wiosny, gdy temperatura gleby osiągnie 7-9°C owady się przebudzają i wychodzą z zimowisk, rozpoczynając żerowanie. Zjawisko to ma miejsce zwykle w kwietniu. W tym czasie zasiedlają rośliny dziko występujące, ale jeżeli siewy buraków były wczesne, wówczas to na nie owad może natrafić. Najwięcej chrząszczy znajduje się w miejscach, w których w roku wcześniejszym uprawiane były buraki, lecz mogą również wylatywać z miedz. Im wyższa temperatura, tym wyloty szkodnika i jego naloty na uprawy intensywniejsze. Prowadzą żer zarówno w ciągu nocy, jak i w dzień – podkreśla prof. Bereś.
Działkowcy też powinni uważać
W pracy z 1936 r. polski badacz Eugeniusz Kamiński, opisując szkody powodowane przez szarka na Wołyniu, podaje, że jeden osobnik jest w stanie zjeść w ciągu dnia sześć do ośmiu siewek buraka! – Osoba, która z szarkiem się nie spotkała, może pomyśleć, że nasiona były stare i nie wykiełkowały. Chrząszcz przyczepiony odnóżami do rośliny wyjada też dziury w liściach albo ścina je jak nożyczkami. Największe straty powoduje, gdy licznie się pojawi na etapie wschodów buraka – zauważa ekspert, dodając, że wprawdzie szarek zagraża głównie rolnikom i dużym ogrodnikom (towarowym), to może także pojawić się w działkowych i przydomowych ogrodach. – Są to specyficzne enklawy zwykle odizolowane od pól rolniczych, zatem rozwój szkodnika w takich miejscach może być nieco inny – tu głównym źródłem pokarmu będą chwasty, uprawiane buraki ćwikłowe i liściowe oraz szpinak. Dlatego wszyscy działkowcy i ogrodnicy przydomowi powinni zacząć obserwować swoje grządki – być może znikające buraki po siewie to właśnie skutek żerowania szarka – ostrzega.
Bezradni rolnicy
Rolnicy twierdzą, że w walce z tym szkodnikiem są bezradni, ponieważ tak naprawdę nie ma środków ochrony roślin, które pozwoliłyby skutecznie go wyeliminować. – Problem ten jest potęgowany tym, że z roku na rok zmniejsza się ilość substancji aktywnych dopuszczonych do stosowania przez rolników. W zasadzie do zwalczania szarka zarejestrowane są tylko preparaty z grupy pyretroidów, które ze względu na specyfikę działania są mało skuteczne i wymagają wielokrotnego stosowania, co jest niezwykle kłopotliwe, kosztowne i szkodzi środowisku – mówi Antoni Sikora, wiceprezes Lubelskiej Izby Rolniczej, która wystosowała do Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi pismo, prosząc o przyspieszenie prac badawczych zmierzających do opracowania nowego skutecznego środka zwalczającego szarka komośnika. Jednocześnie, mając na uwadze, iż prace badawcze oraz procedury rejestracyjne są czasochłonne, rolnicy zaapelowali o dopuszczenie zakazanych preparatów, ale skutecznych w walce ze szkodnikiem. Są one oparte na fipronilu i chloropiryfosie. Stosuje się je poza Unią Europejską, m.in. na Ukrainie, skąd importujemy cukier. – W przeciwnym razie uprawa buraka cukrowego zniknie z terenu Polski, co będzie miało daleko idące i negatywne skutki zarówno dla rolnictwa, jak też innych działów gospodarki – ostrzega A. Sikora.
Dotkliwe konsekwencje
14 maja przedstawiciele Krajowego Związku Plantatorów Buraka Cukrowego spotkali się z szefem resortu rolnictwa Czesławem Siekierskim, by porozmawiać o odszkodowaniach spowodowanych przez szarka. Plantatorzy podkreślają również, iż dostępne na rynku środki ochrony roślin przeznaczone do zwalczania szarka komośnika w uprawie buraka cukrowego są nieskuteczne i nie przynoszą spodziewanych rezultatów. „Rolnicy pozostają bez realnych możliwości skutecznego reagowania, a konsekwencje ekonomiczne są dla nich wyjątkowo dotkliwe. Wielu z nich stanęło przed widmem poważnych problemów finansowych, które mogą zagrozić kontynuacji uprawy buraka cukrowego w przyszłości” – alarmują. Rząd deklaruje wsparcie, ale na razie konkretów brak. Wiadomo, że szarek komośnik zostanie zgłoszony jako pilny temat na najbliższym posiedzeniu Rady Ministrów UE ds. Rolnictwa i Rybołówstwa, które odbędzie się 26 maja w Brukseli.
DY