Historia
JS
JS

W setną rocznicę urodzin „Jastrzębia”

Bohaterstwo żołnierzy wyklętych jest godne szacunku i powinny uczyć się o nich kolejne pokolenia - podkreślał starosta Mariusz Zańko podczas kolejnej edycji rajdu upamiętniającego braci Taraszkiewiczów, który odbył się 10 maja.

Wydarzenie poświęcone dowódcom obwodu Wolność i Niezawisłość: ppor. Leonowi Taraszkiewiczowi - ps. Jastrząb, ppor. Edwardowi Taraszkiewiczowi - ps. Żelazny, ich podkomendnym oraz współpracownikom zgromadził osoby reprezentujące środowiska patriotyczne. Oddano hołd żołnierzom wyklętym w miejscach poświęconych oddziałowi Wolność i Niezawisłość obwodu Włodawa, a zwieńczeniem wydarzenia był piknik z koncertem pieśni patriotycznych w wykonaniu dzieci i młodzieży oraz harcerzy.

Testament niezłomnych

Rajd rozpoczęto Mszą św. w kościele św. Ludwika, którą celebrował przeor oo. paulinów i proboszcz parafii o. Marek Nowacki. W kazaniu wskazał, że bracia Taraszkiewiczowi tworzą grono osób, które nie godziły się na zło w postaci totalitaryzmu. – Można do takiej rzeczywistości podchodzić bezkrytycznie, a można walczyć, mówiąc „nie” dla świata bez Boga, bez wartości. Obecność przed ołtarzem Chrystusa także jest wyrazem troski o to, aby nasza świadomość była wysoka i na tyle dojrzała, aby zauważać, co prowadzi ku życiu i jest duchem, a co do śmierci – i jest ciałem – podkreślił o. M. Nowacki.

Po Eucharystii uczestnicy rajdu zgromadzili się na cmentarzu wojennym przy mogile ppor. L. Taraszkiewicza, gdzie uczczono przypadającą 13 maja setną rocznicę urodzin „Jastrzębia”. Fakt z 2017 r. – sprowadzenie szczątków żołnierza podziemia niepodległościowego do Włodawy – przypomniał w swoim wystąpieniu starosta. – Pamiętam czas, kiedy z Grzegorzem Makusem, badaczem losów oddziału braci Taraszkiewiczów, staliśmy dumni na tym cmentarzu, gdyż mogliśmy uczestniczyć w ważnym dla społeczności miasta, i Polski wydarzeniu. Znamy z historii akcję z 22 października 1946 r., kiedy to oddział „Jastrzębia”, przy wsparciu ppor. Józefa Struga „Ordona” i jego żołnierzy, na półtorej godziny opanował Włodawę, zajął komendę powiatową milicji obywatelskiej i zaatakował Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa Publicznego, uwalniając kilkudziesięciu przetrzymywanych tam więźniów – mówił M. Zańko. Jak podkreślił, bohaterstwo żołnierzy wyklętych jest godne szacunku i powinny o nich uczyć się kolejne pokolenia. – Aby pokazywać, że walka między dobrem i złem wciąż trwa. Idea Rajdu Braci Taraszkiewiczów to nie tylko przypominanie potyczek oddziału „Jastrzębia” i „Żelaznego”, ale także dziedzictwa żołnierzy niezłomnych i ich testamentu zamykającego się w słowach: „Bóg, honor, ojczyzna” – zauważył M. Zańko.

Poseł Anna Dąbrowska-Banaszek zaznaczyła, że bracia są symbolem postawy dla tych, których największą wartością była ojczyzna. – Zgromadziliśmy się tutaj, aby oddać im hołd – tym z ziemi włodawskiej, ale i z całej Polski. Mieli w sercu dobro kraju, walczyli o niepodległość, mimo wielu niesprzyjających okoliczności – podkreśliła.

 

Pieszo, konno, na motocyklu

Uczestnicy rajdu złożyli wiązanki i zapalili znicze na mogile „Jastrzębia”, a następnie udali się pod budynek policji, gdzie w latach 1944-56 mieścił się PUBP. Hołd niezłomnym oddano także przy odsłoniętym w 2008 r. pomniku Armii Krajowej – WiN obwodu Włodawa, a także przy obelisku poświęconym gen. Franciszkowi Kleebergowi i żołnierzom Samodzielnej Grupy Operacyjnej „Polesie”, który stanął przy zabytkowym Czworoboku, zastępując kontrowersyjny monument „walk i męczeństwa wojsk polskich i sowieckich”. W trakcie marszu historię oddziału braci Taraszkiewiczów przybliżyli pracownicy Instytutu Pamięci Narodowej, m.in. G. Makus, który przygotowuje obszerną publikację na temat „Jastrzębia” i „Żelaznego”.

Jedną z tras rajdu przejechali konno jeźdźcy. – Co roku wybieramy drogę szlakiem oddziału Leona i Edwarda, tym razem uczciliśmy również pamięć powstańców styczniowych. Poprowadziliśmy nasze konie polnymi drogami przez Adamki, gdzie 7 marca 1863 r. stoczono bitwę, po której polscy powstańcy zostali zmuszeni do wycofania się w okolice Luty. Złożyliśmy hołd i bohaterom sprzed 160 lat, i sprzed 80. Na cmentarzu wojennym we Włodawie na mogile „Jastrzębia” zapaliliśmy znicz, zatrzymaliśmy się także w zadumie przed rodzinnym domem Taraszkiewiczów, 300 m od miejsca spoczynku Leona – opowiadał Erwin Rybaczuk, organizator trasy konnej.

Pielęgnowanie pamięci można połączyć z pasjami życiowymi, np. zamiłowaniem do motocykli, jak jest w przypadku Grzegorza Konasiuka – członka zarządu Stowarzyszenia Międzynarodowy Motocyklowy Rajd Katyński, który włącza się również w organizację wydarzeń na terenie Lubelszczyzny. – Każdego roku proponuję uczestnikom Rajdu Braci Taraszkiewiczów inne miejsca związane z losami oddziału. Byliśmy już w okolicach Włodawy, w Zbereżu, w tej edycji udaliśmy się do Parczewa, gdzie 5 lutego 1946 r. wkroczył 50-osobowy oddział „Jastrzębia” i „Żelaznego” – mówi G. Konasiuk.

 

Odkłamać historię

Wybór przez Taraszkiewiczów Parczewa, który wtedy leżał w powiecie włodawskim, nie był przypadkowy, o czym pisze G. Makus. W sierpniu 1944 r. w miasteczku powołano tzw. Milicję Ochrony Miasta: 40-osobową formację paramilitarną złożoną z Żydów, wśród których wielu służyło w Armii Ludowej. Ich arogancja i brutalność mocno dawały się we znaki Polakom z Parczewa i okolicznych wsi. Wysłano tam siły podziemia niepodległościowego liczące ponad 50 ludzi, wśród których trzon stanowił kilkunastoosobowy oddział komendy obwodu pod dowództwem ppor. L. Taraszkiewicza wsparty bojówką rejonową plut. Piotra Kwiatkowskiego „Dąbka”. Partyzanci zatrzymali wszystkich wzbudzających podejrzenia. Jak opisuje tę sytuację G. Makus, byli wśród nich zatrzymani z bronią: Abram Zysman vel Bocian – komendant ochrony miasta, oraz członkowie ochrony: Dawid Tempel vel Tępy i Mendel Turbiner, którzy zostali rozpoznani jako funkcjonariusze komunistycznych organów terroru i rozstrzelani. Akcja trwała ok. pięciu godzin, następnie partyzanci zarekwirowali towary z miejscowych sklepów i wycofali się z miasta. Dzień później, 6 lutego, licząca 130 ludzi grupa operacyjna Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Urzędu Bezpieczeństwa wyjechała w stronę Parczewa, by przeprowadzić operację przeciwko oddziałowi „Jastrzębia”, który niebawem stoczył z nią walkę i zmusił do wycofania. – Propaganda komunistyczna nazwała akcję z udziałem braci Taraszkiewiczów zagładą, pogromem. Chcemy odkłamać tę historię, obalić mity, które narosły również wokół postaci Leona i Edwarda – podkreślił G. Konasiuk.

 

Wzór dla współczesnych

W organizację Rajdu Braci Taraszkiewiczów włączyło się Stowarzyszenie Lubelska Grupa Historyczna im. Żołnierzy Wyklętych Lubelszczyzny. Dziadek prezesa tej organizacji Tomasza Szajewskiego – Henryk znał rodzinę dwóch braci niezłomnych z Włodawy. – Przed wojną byli sąsiadami. Potem, kiedy dziadek przeniósł się na ul. Mostową, przyjeżdżał tam rowerem jeden z synów państwa Kaszczuków ze Zbereża, u których ukrywał się Edward. Mój wujek, ojciec, ciocia, wówczas jeszcze dzieci, szli po cukier, papierosy, leki czy bandaże, które były następnie zabierane do Zbereża, a wszystko odbywało się „pod nosem” Korpusu Bezpieczeństwa Wojskowego, który stacjonował przy niedalekiej ul. Mostowej – opowiadał T. Szajewski.

Podczas rajdu był czas na rozmowy i dzielenie się historiami rodzinnymi. Obecny był m.in. syn „Lalusia” Marek Franczak z żoną Barbarą. Jego ojciec – Józef Franczak – poległ w walce 21 października 1963 r. Zginął w wyniku zdrady, gdy Służba Bezpieczeństwa pozyskała do współpracy Stanisława Mazura, stryjecznego brata towarzyszki życia „Lalusia”. Współpraca Mazura z SB wyszła na jaw już po jego śmierci w 2005 r., dzięki badaniom Sławomira Poleszaka, historyka z lubelskiego oddziału IPN. W rajdzie wzięli udział pracownicy tej instytucji, m.in. Paweł Skrok, który podkreślił, że niezłomni są wzorem dla współczesnych. – Bóg, honor, ojczyzna – były dla nich najwyższymi wartościami. Czy my dzisiaj umielibyśmy zachować się tak, jak mówiła „Inka”, jak trzeba? – pytał w trakcie swojego wystąpienia. Wskazał, że IV Rajd Braci Taraszkiewiczów stanowi upamiętnienie dwóch synów ziemi włodawskiej oraz ich podkomendnych, a także tych, którzy wspierali „Jastrzębia” i „Żelaznego”, dając żywność czy schronienie.

Wydarzenie zakończyło się w Orchówku piknikiem historycznym oraz koncertem pieśni patriotycznych w wykonaniu dzieci i młodzieży oraz harcerzy.

Joanna Szubstarska