Komentarze
Źródło: PIXABAY
Źródło: PIXABAY

O jedno zdjęcie za daleko?

Prób zdyskredytowania polskich obchodów rocznicy wybuchu II wojny światowej i napaści Niemiec ręka w rękę z Rosja sowiecką na Polskę w 1939 r. było w ostatnich dniach wiele.

Nikt jednak nie przebił chyba działania jednego z portali internetowych, należącego zresztą do potężnego koncernu zza Odry, który, chcąc pokazać, jak wielką „pogardę” do Polaków żywi Donald Trump, opublikował zdjęcie radosnego oddawania się tego ostatniego grze w golfa w kontekście odwołania jego wizyty w naszym kraju na wspomnianych wyżej obchodach. Jak się potem okazało, samo zdjęcie było ustawką, gdyż wykorzystano fotos sprzed kilku lat. Można powiedzieć: a czegóż można było się spodziewać? W przestrzeni medialnej od dawna stosuje się techniki manipulowania odbiorcą w celu osiągnięcia jakiejś korzyści. W końcu każda reklama wykorzystująca wizerunek ludzki przechodzi przez meandry programów komputerowych poprawiających mankamenty wizerunkowe użytych przy jej produkcji ludzi, a efektem końcowym zawsze są młodzi, uśmiechnięci, z talią jak osa lub kaloryferem na brzuchu. Nikt jednak nie krzyczy, że jest to oburzające czy coś w tym stylu. Być może owo „uśpienie” odbiorcy informacji jest przyczyną niereagowania na jawne kłamstwo. A może jednak coś innego?

Gros dzisiejszego społeczeństwa jest zbiorowiskiem konsumentów. Nie ma być to obrzucanie inwektywami Bogu ducha winnych ludzi, lecz po prostu stwierdzenie faktu. Informacja jest przedmiotem poszukiwanym przez nas na bazarach świata, jak towar w sklepie. Nie idzie w tym poszukiwaniu jednak o to, by wzbogacić się na posiadaniu wiedzy, ile raczej o znalezienie potwierdzenia dla naszych przekonań i idei. W tym procesie nie wahamy się przed użyciem także półprawd i całych kłamstw. Zaistnienie wspomnianej wyżej fotografii w przestrzeni medialnej stało się dla większości osób przeciwnych obecnie rządzącym okazją do wyrażenia swojego powątpiewania w ich skuteczność międzynarodową, szydzenia z niemocy polskiej dyplomacji etc. Co ciekawe, nie znikła taka ocena nawet po ujawnieniu procederu wykorzystania techniki manipulacyjnej. Królować zaczęły wpisy typu: „nawet jeśli to nieprawda, to moja ocena polityków rządzących jest prawdziwa” lub „nawet jeśli tak nie było, to przecież tak mogło być” (!). Co ciekawe, zasada ta nie dotyczy tylko przeciwników obecnie rządzących, ale także ich zwolenników. Przekazywana więc informacja ma stanowić jedynie amunicję w sporze wojsk i tak przekonanych do własnych poglądów. Ta smutna konstatacja może być sprowadzona tylko do jednego stwierdzenia: w dzisiejszym społeczeństwie nastąpiła degradacja prawdy na rzecz opinii i mniemań. I na nic zdadzą się tłumaczenia, że przecież jesteśmy zupełnie bezbronni wobec przekazywanych nam informacji. Owa bezbronność jest po prostu efektem, a nie przyczyną. Przyzwoliliśmy bowiem, by nas karmiono taką, a nie inną papką i na to również, by dziennikarze traktowali nas jak stado baranów, przed którym nie muszą się z niczego tłumaczyć. Nawet oczywiste fakty nie są w stanie wyrwać nas z tego przyzwyczajenia.

 

Ściek kontra kornik

Być może nie jestem na czasie, ale mam dość propagandy tzw. zdrowego stylu życia i nieustannego pędu za elementami zdrowotnymi w naszej egzystencji. Nie wynika to jednak z chęci doprowadzenia naszego społeczeństwa do zagłady bądź zapaści zdrowotnej. Dzisiaj bardzo dużo osób postanawia zadbać o swoją kondycję fizyczną i przesiada się chociażby na rowery. Trendowi temu jednak nie towarzyszy zainteresowanie… zasadami ruchu drogowego. Wbijający się pod samochody rowerzyści, których przekonano, iż mają prawo, a ewidentnie łamiący prawo drogowe są najlepszym przykładem wyższości mniemań i przekonań nad prawdą. Podobnie rzecz miała się wtedy, gdy cała Polska była oburzona święcie na kierowcę auta, który uderzył rowerzystę. Nikt jednak nie oburzał się na to, iż ów rowerzysta wymusił pierwszeństwo, a następnie w ferworze dyskusji z kierowcą po prostu splunął na niego, co stało się przyczyną reakcji właściciela auta. Podobną konstrukcję mentalnościową widać chociażby przy ocenie katastrofy ekologicznej w Warszawie i na całej Wiśle. Pytani o reakcję walczący o czystość planety ekolodzy nabierają wody w usta, bo przecież nie będą oskarżać o ekologiczny dramat swoich popleczników politycznych. Inaczej było z Puszczą Białowieską, a właściwie jej otuliną. W obu przypadkach (skażonej Wisły i ginącej dzisiaj puszczy) efekt jest ten sam – oberwała przyroda. Ale nikt nie zapyta o wpływ na tę sytuację podejmowanych lub zaniechanych działań ze strony ekologów. Im wystarcza pewna posłanka do Parlamentu Europejskiego, która w imię walki o środowisko jest w stanie wygłosić idiotyczne stwierdzenie, iż przyczyną złego żywota dojnych krów jest ich uwarunkowanie płciowe. Czyżby chciała, by w imię obrony praw krów mlecznych wprowadzić oborowy gender pozwalający na dowolne manipulowanie płcią? Czy każda krowa będzie mogła stać się bykiem, by tylko jej nie doić? I kto ma wyrażać zgodę na operację zmiany płci: pociągłym rykiem krowa czy rolnik postępowy? Następstwem odejścia od prawdy jest ogłupienie społeczne i królowanie ideologii.

 

Debata – termin zapomniany

Dlaczego jednak taki stan jest możliwy w naszym społeczeństwie? Stało się to dlatego, że pozwoliliśmy, by nasze indywidualne życie zostało medialnie zdominowane. Nie idzie jednak o to, że nieodłącznym elementem naszej codzienności stało się korzystanie z mediów, w tym najczęściej elektronicznych. Pozwoliliśmy na to, by one zastąpiły nasze relacje osobowe z drugim człowiekiem. Dawniej np. o ważnych wydarzeniach, jak urodziny dziecka czy zdany egzamin, informowaliśmy osobiście lub za pomocą mediów pozwalających na indywidualny kontakt (list, telefon etc.). Dzisiaj wrzucamy po prostu informację na fanpage. Odbiorca naszej informacji w ogóle nas nie obchodzi. Wystarczy po prostu pochwalić się ogółowi. Stajemy się zamkniętymi w sobie monadami. A to nie pozwala ani na podjęcie jakiejkolwiek debaty poglądowej, ani nawet na wspólne przeżywanie radości czy smutku. W świecie monad prawda nie istnieje. A media stają się miejscem tworzenia współczesnych mitologii. Może więc warto choć trochę się nad tym zastanowić, bo wewnętrzny wydumany świat, choćby najpiękniejszy, nie zastąpi realnego.

foto: 21a

Przyzwoliliśmy, by nas karmiono taką, a nie inną papką.

Ks. Jacek Świątek