Komentarze
Katastrofy nie było

Katastrofy nie było

Wakacje, wakacje… i już po. Dziwny był tegoroczny sezon ogórkowy. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że nie było go wcale.

Nie przypominam sobie, by media przez dłuższą chwilę rozwodziły się nad jakimś łatwym, lekkim i przyjemnym tematem na podobieństwo pytona tygrysiego, którego w ubiegłym roku widywano nad Wisłą. Teraz w okolicach królowej polskich rzek poza wojskiem i przekrzykującymi się politykami podobno nic nie widać, ale za to czuć, że ho, ho… Tegoroczną kanikułę zdominowały przede wszystkim polityczne przepychanki, oskarżenia oraz nieustanne kłótnie w ramach prowadzonej kampanii wyborczej. W ostatnich dniach modne stało się nawet straszenie rodaków rozlewem krwi, wojną domową czy katastrofą porównywalną do tej, jaka przed laty miała miejsce w Czarnobylu. Jakby tego jeszcze było mało, nasz największy przyjaciel zza wielkiej wody niespodziewanie odwołał wizytę w Polsce.

Oficjalnie mówi się, że Donald Trump – niezwykle odpowiedzialny przywódca Stanów Zjednoczonych – w obliczu nadciągającego w kierunku Florydy kataklizmu postanowił wizytę w Polsce jedynie przełożyć, by osobiście, tam na miejscu, trzymać rękę na pulsie. Decyzją tą w kraju nad Wisłą wywołał jednak niemałe trzęsienie ziemi. Łaknący jego wizyty niczym kania dżdżu politycy obozu władzy, zamiast wzniosłych słów o tym, że jesteśmy „małym, ale bardzo dzielnym narodem”, musieli wysłuchiwać z ust złośliwych – a tych, jak wiadomo, jest wielu – komentarzy o podszytym tchórzem, wodzonym za nos i ukrywającym się na polu golfowym przywódcy USA.

Swoją drogą, to nawet dobrze się stało, że zamiast prezydenta Trumpa na obchodach 80 rocznicy wybuchu II wojny światowej pojawił się jego zastępca Mike Pence. Owszem, może było mniej prestiżowo – a z perspektywy niektórych mediów nawet nudno – ale za to godnie i w miarę poważnie. A przecież o powagę, wzniosłość, patos i szacunek chodzi podczas takich uroczystości, tym bardziej, że jest to już jedna z ostatnich okrągłych rocznic wybuchu wojny z udziałem weteranów i naocznych świadków tamtej tragedii. Brak prezydenta Trumpa z pewnością nie zmniejszył zainteresowania świata obchodzoną rocznicą. Jego obecność raczej odciągałaby uwagę mediów od znaczenia i powagi tego wydarzenia. Kwieciste, pełne frazesów pochlebstwa, jakie padłyby pod adresem Polski podczas wygłaszanych przemówień, ponad wszelką wątpliwość wprowadziłoby wielu polityków w stan przesadnego uniesienia oraz wygórowanego poczucia własnej wartości.

Tymczasem nie wolno nam zapominać, że zarówno w 1939 r., jak i dziś, wciąż tylko jesteśmy niewielkim pionkiem na światowej szachownicy. Gra o wpływy i wysokie stawki od zarania dziejów toczy się między największymi mocarstwami. To prawda, trzeba mieć ambicje, ale należy przy tym bardzo uważać, by od ich nadmiaru nie stracić rozumu, co – niestety – zdarza się coraz częściej naszym politykom. Trzeba także wiedzieć, iż obecny prezydent USA to przede wszystkim biznesmen.

Na szczęście ubiegłotygodniowe obchody udowodniły – co słusznie podkreślił w jednym z wywiadów Antoni Macierewicz – że cały świat mógł w sposób precyzyjny i bardzo dobitny dowiedzieć się, jak przebiegała II wojna światowa, jaką rolę odegrała w niej Polska i jak ogromne poniosła straty. Zatem wielki nieobecny tych uroczystości nie przyczynił się – czego oczekiwała zwłaszcza opozycja – do wywołania kolejnej katastrofy.

Leszek Sawicki