Zamęt
Przeciętnemu zjadaczowi chleba coraz trudniej jest połapać się, o co tak naprawdę chodzi wbijającym w nas uwodzicielski wzrok paniom czy też nieustępującym im wdziękiem panom, którzy właśnie zawiesili swoje facjaty na płotach, balkonach i słupach ogłoszeniowych. Trwające od kilkunastu tygodni wzajemne oblewanie się sokiem z warzyw, ochlapywanie lekko gazowaną, naturalnie barwioną „Trzaskowianką” z Wisły, oskarżenia o mowę nienawiści czy propagandowe, krasomówcze przemówienia liderów partii - przerywane po każdym przecinku oklaskami przywożonych autokarami lizusów - są już nie do zniesienia. Politycy zamknęli nas w szklanej bańce, do której niemal codziennie dorzucają nowe skandale, afery oraz noszące znamiona sensacji informacje. Dowolna medialna wzmianka niewygodna dla którejś ze stron od razu zostaje okrzyknięta hejtem czy fake newsem.
Prominenci każdego ugrupowania doskonale zdają sobie sprawę z tego, że w polityce, podobnie jak w życiu, potrzebne są kontrasty wywołujące skrajne emocje. Coś jest gorzkie, a coś słodkie. Coś kwaśne, a coś łagodne i smaczne. Gdy jednym jest wesoło, inni się smucą. Nuda walczy z zaangażowaniem, dobro ze złem, pokusa z niechęcią. Bez „Faktów” w TVN bezsensowne byłoby emitowanie „Wiadomości” w TVP. Zagorzały czytelnik prawicowych gazet bez zająknięcia cytuje fragmenty z prasy liberalnej. Pana Grzegorza przy politycznym istnieniu utrzymuje pan Jarosław, a prezesa Kaczyńskiego – przewodniczący Schetyna. Obaj panowie baczą jednak na to, by nie wyrządzić sobie jakakolwiek krzywda, bowiem w każdej chwili może dojść do sytuacji, w której przyjdzie zamienić się miejscami (czytaj: prawie nic się nie zmieni).
Żyjemy w czasach, w których w trakcie kampanii wyborczych nie prowadzi się żadnych merytorycznych i konstruktywnych dyskusji. Bo i po co? Polityka, szczególnie ta pokazowa, jest matecznikiem kłamstw, z których partie czerpią największe profity. Jest grą, w której liczy się tylko marketing. Ludzie bez problemu kupują wszystko, co przynosi im doraźne korzyści. Nikt przecież dziś nie myśli o kosztach i konsekwencjach, jakie trzeba będzie jednak w przyszłości ponieść. Opłacani przez poszczególne ugrupowania magicy i kuglarze robią wszystko, by zamącić nam w głowach. Póki co, działania takie przynoszą wymierne efekty. Z wieloma ludźmi nie można dziś dyskutować. Nie trafiają do nich żadne argumenty. Bezmyślnie wierzą jedynie w to, co konkretne stacje telewizyjne, strony internetowe czy partyjni przywódcy podają im do wierzenia.
W ostatnich godzinach przed wyborami walka toczy się już tylko o niezdecydowany elektorat, który jest jeszcze gotów połknąć haczyk z przynętą zapewniającą mu chwilowy dobrostan. Tymczasem trzeba pamiętać, że w życiu nie liczy się tylko kasa i konsumpcjonizm. Stawiając znak „X” przy upatrzonym nazwisku, warto choć przez chwilę zastanowić się nad tym, co firmowany przez partię człowiek robił w przeszłości. Możliwe, że dotrzymywał danego słowa, nie siał zamętu i nie grał naszymi emocjami… A może to tylko kolejny hochsztapler, od lat zmieniający polityczne barwy, który, szczerząc do nas zęby z plakatu wyborczego, ma nadzieję na przetrwanie do następnego plebiscytu…
Leszek Sawicki