Emocje zamknięte w obrazie
Pochodząca i mieszkająca na stałe w Żelechowie artystka już nieraz zachwyciła swoją twórczością. Jesienią jej wybrane prace wystawiono w holu głównym miejskiego ratusza. A stałą wirtualną ekspozycję obrazów i grafik na stronie internetowej i portalu społecznościowym odwiedza coraz więcej osób. Oglądając obrazy A. Barylskiej, od razu rzuca się w oczy, że są dziełem profesjonalistki. - Odkąd sięgam pamięcią, dużo rysowałam i to po wszystkim, po czym się dało. Nie oszczędzając nawet książek. Jedną z nich, porysowaną prawie na każdej stronie, mam do dziś - przyznaje A. Barylska. Chęć do rysowania zaszczepili w niej rodzice. - W dzieciństwie bardzo dużo z nami rysowali. Głównie mama, choć w szkole najlepsza była w rysunku technicznym - dodaje malarka. Dziś sztuka to dla niej nie tylko pasja, ale i sposób na życie. Na co dzień jest bowiem instruktorem w Miejsko-Gminnym Ośrodku Kultury w Żelechowie. Ale gdy tylko ma chwilę, siada przy sztaludze lub karcie papieru. - Sztuka pozwala mi inaczej spojrzeć na świat i rozszerza moje horyzonty.
Uwrażliwia i skłania do refleksji nad egzystencjalizmem człowieka. Tworząc każdy kolejny obraz, staram się zobrazować emocje. Bo to one wpływają na kształt naszego życia i formują osobowość – zauważa artystka.
Jak najwięcej szczegółów
W dorobku A. Barylskiej sporo jest rysunków portretowych. – Zawsze mnie do nich ciągnęło. A zaczęło się od prac w ołówku – przyznaje malarka, która w tej dziedzinie doszła wręcz do perfekcji. – Jeszcze niedawno portret był dla mnie wyzwaniem. Potrzebowałam naprawdę dużo czasu na jego wykonanie. Teraz nie sprawia mi żadnego problemu. Powstaje szkic, cieniowanie i w zasadzie wszystko jest gotowe – mówi A. Barylska.
Rysunki lub obrazy powstają na podstawie fotografii osoby, której mają dotyczyć. Więcej pracy wymagają wtedy, gdy zdjęcie jest nieco starsze. Wtedy nie wszystko jest na nim widoczne, co utrudnia pracę. – W dużej mierze od jakości zdjęcia zależy jakość portretu. Im więcej jestem w stanie dostrzec szczegółów, tym więcej mogę ich oddać na pracy – dodaje artystka. Współczesne fotografie pozwalają dostrzec każdy szczegół. Tak było chociażby ze zdjęciem do portretu Kamila Stocha. – Odpowiednia jakościowo fotografia sprawiła, że dostrzegłam nawet splot, jakim została wykonana czapka na głowie naszego skoczka – żelechowianka.
Malować jak Leonardo
Szkicowanie ołówkiem nie wyczerpało jednak zainteresowań artystki. Z czasem przyszedł czas na farbę olejną. – Zaczęłam zgłębiać wiedzę na temat tej techniki. Fascynowały mnie dzieła Leonarda da Vinci i impresjonistów takich, jak Monet, czy Degas – przyznaje A. Barylska.
Po pierwszych próbach malarstwo stało się jedną z ulubionych technik żelechowianki. I – mimo początkowych trudności – z biegiem czasu obrazów spod ręki A. Barylskiej wychodziło coraz więcej. – Malarstwo daje dużą swobodę w doborze i mieszaniu barw oraz uzyskiwaniu efektu matu lub połysku. Z łatwością tworzą się efekty półprzezroczystości, przenikania barw oraz złożone faktury, impasty – wylicza Barylska. – Po opanowaniu podstaw warsztatu jest to więc technika stosunkowo łatwa, wdzięczna i – co ważne – trwała. A po dojściu do wprawy więcej czasu zajmuje wysychanie pracy niż jej wykonanie. Samo malowanie trwa bowiem jedno popołudnie, a schnięcie nawet tydzień – dodaje.
Obiektyw zamiast pędzla
Pasją żelechowianki jest też fotografia. Jak sama przyznaje, o tym hobby mogły zadecydować geny. – W młodości fotografował mój tata. Często przeglądałam jego stare albumy i klisze. Sama zainteresowałam się zdjęciami jeszcze w czasach fotografii analogowej. Nie było zdjęć seryjnych ani podglądów. Taki sprzęt uczył planować kadry, analizować otoczenie i obserwować światło – tłumaczy.
Dziś zajmuje się fotografią zawodowo. Podejmuje różne tematy, ale najczęściej są to reportaże okolicznościowe, które, jej zdaniem, najbardziej oddają prawdziwe ludzkie emocje. Dlatego – jak sama mówi – maluje nie tylko za pomocą pędzli, ale też szkłami obiektywów. – Wbrew pozorom te dwa rodzaje sztuki mają ze sobą wiele wspólnego. Sfotografowane krajobrazy czy portrety często przelewam na płótna – przyznaje malarka.
Władza nad lepszym dniem
W sumie artystka ma na swoim koncie dziesiątki obrazów. Są to m.in. rysunki i karykatury. Jedną z ostatnich prac wykonanych były portrety dawnych żelechowskich lekarzy. To właśnie one stanęły w magistracie, wzbudzając niemałe zainteresowanie. – Kiedyś wydawało mi się, iż moja praca to tylko bazgroły na skrawku papieru. Teraz już wiem, że to coś więcej niż trochę rozmazanego grafitu czy farby… To skrawek szczęścia, fragment uśmiechu, skierka w oku i łezka na powiece. To ciepła w sercu myśl, że komuś właśnie podarowało się radość, że może choć na chwilę zapomniał o problemach. Dziś wiem, iż trzymając ołówek czy pędzelek w dłoni, mam władzę nad czyimś lepszym dniem – podsumowuje malarka.
Tomasz Kępka