Covid a słuch
Co wiadomo o ryzyku uszkodzenia słuchu u pacjentów z Covid-19?
Sytuacja zmienia się w ciągu ostatnich dwóch lat. Na początku pandemii zaburzenia słuchu były podobne jak u innych pacjentów, którzy przechodzili infekcję górnych dróg oddechowych. Zmiany na powierzchni błon śluzowych w nosie, nosogardle, trąbkach słuchowych i wysiękowe w uchu środkowym powodowały postępujący niedosłuch będący następstwem obrzęku i zbierającego się płynu w uszach środkowych. Wraz z ustępowaniem infekcji z nosa, zatok obocznych zwykle wycofywały się również zmiany w uszach.
Ustępował również niedosłuch. Był on najbardziej zauważany u dzieci, które już wcześniej chorowały i przechodziły kolejne infekcje gardła lub nosa. W ubiegłym roku zaobserwowaliśmy kolejne, bardzo niepokojące zjawisko stanowiące w następstwo zakażenia Covid-19. Występowało ono zarówno u dzieci, jak i dorosłych.
Czego dotyczyło?
Zaburzeń słuchu jedno lub obustronnych, które były następstwem trwałego uszkodzenia funkcji ucha wewnętrznego. W wielu takich przypadkach doszło nawet do całkowitej jednostronnej lub obustronnej głuchoty wymagającej leczenia operacyjnego. U ponad 20 osób w trybie pilnym zostały wszczepione implanty ślimakowe, które przy takim uszkodzeniu słuchu są jedynym rozwiązaniem. Te zakażenia wiązaliśmy najczęściej z mutacją wirusa Delta. Taka sytuacja utrzymywała się do końca ubiegłego roku. W styczniu mieliśmy już następne głębokie niedosłuchy wynikające z uszkodzenia przez wirus komórek zmysłowych ucha wewnętrznego. Podjęte zostało stosowne leczenie – zachowawcze lub operacyjne.
Kto jest najbardziej narażony na powikłania po przejściu koronawirusa?
Częściej zaburzenia słuchu, zwłaszcza u dzieci, występowały wtedy, gdy z różnych powodów miały one wcześniej nawracające infekcje górnych dróg oddechowych. Na szczęście większość miała charakter przejściowy. Znikały wraz z ustąpieniem infekcji. Trwałe uszkodzenia były pojedyncze. Natomiast u osób dorosłych zwykle były to głębokie i trwałe uszkodzenia słuchu. Nie zaobserwowaliśmy ewidentnego związku tych uszkodzeń ze stanem ogólnym pacjenta i chorobami współistniejącymi.
Co może być pierwszym objawem kłopotów ze słuchem po przebyciu koronawirusa?
Mogą to być różne dolegliwości, ale najczęściej jako pierwsze zgłaszane są szumy uszne – stałe lub zmienne. Inne przypadłości to wspomniany niedosłuch przejściowy lub stały. U osób dorosłych, u których dochodziło do trwałego uszkodzenia słuchu w wyniku wypadnięcia funkcji ucha wewnętrznego, pojawiają również zawroty głowy. Ich charakter i nasilenie są zależne od głębokości ubytku słuchu. Zawroty głowy to następstwo uszkodzenia drugiej części, po ślimaku, ucha wewnętrznego, która ma wpływ na zachowanie równowagi ciała.
Czy osoby, które przeszły lekko Covid-19, powinny przebadać słuch?
Oczywiście, gdyż wtedy będziemy wiedzieli, że infekcja wycofała się. Na podstawie badania otoskopowego możemy stwierdzić, czy nie ma zmian zapalnych na błonie bębenkowej i za nią, np. czy nie pojawił się płyn, który upośledza słuch. Takie ucho z zalegającym wysiękiem jest bardziej narażone na kolejną infekcję, niekoniecznie związaną z SARS-CoV-2. Ocena progu słyszenia pozwala nam na podjęcie stosownego leczenia i usunięcie skutków przebytej infekcji. Możliwości terapii są różne i polegają m.in. na usunięciu płynu i zrostów z ucha środkowego. Jeżeli zachodzi potrzeba, możemy wzmocnić dźwięk klasycznym aparatem słuchowym lub wszczepionym implantem słuchowym. Wszystko to jest obecnie dostępne. Oczywiście pacjent zostaje wcześniej przebadany, by sprawdzić, czy zastosowanie tych rozwiązań jest zasadne i przynosi oczekiwaną poprawę słyszenia.
Czy wpływ na pogorszenie słuchu mogą mieć leki stosowane przy Covid-19?
Tu sytuacja nie jest taka jednoznaczna. Zwykle nie mamy stanu wyjściowego słuchu. Zatem stwierdzenie uszkodzenia już w trakcie infekcji lub po niej można skonfrontować, jeżeli wcześniej był on badany. Wiele osób dorosłych nie zauważa lub przystosowuje się do niewielkiego, a nawet umiarkowanego niedosłuchu. Sama infekcja, nawet gdy pogarsza go w niewielkim stopniu, jest postrzegana jako główna przyczyna niedosłuchu. Warto pamiętać, że u zakażonych często występują inne choroby, w tym nowotworowe. Pacjenci ci są leczeni chirurgicznie lub poddawani jednocześnie radioterapii i chemioterapii. Skojarzenie to z lekami przeciwnowotworowymi niesie za sobą ryzyko uszkodzenia słuchu, które może być przypisywane farmaceutykom podawanym z powodów zakażenia SARS-CoV-2. Dodatkowe okoliczności, jakie sprzyjają pojawieniu się niedosłuchu, wiążą się np. z dłuższą intubacją pacjenta, który jest podłączony do respiratora. Ten fakt ma swoje odniesienie do powstających zmian obrzękowych błon śluzowych w gardle i niewydolności trąbek słuchowych.
Możliwości farmakoterapii choroby Covid-19 w 2021 r. zdecydowanie się zwiększyły. Europejska Agencja Leków dopuściła zarówno leki innowacyjne, takie jak przeciwciała monoklonalne, jak również leki z grupy przeciwwirusowych. Związane z ich stosowaniem niepożądane objawy otorynolaryngologiczne to najczęściej zawroty głowy czy szumy uszne. Nie stosuje się już medykamentów, których ototoksyczność – jako działanie niepożądane – była już wcześniej znana, np. hydroksychlorochiny.
Czy inne wirusy również mogą uszkadzać słuch?
Oczywiście, ponieważ cały czas jesteśmy narażeni zarówno na infekcje wirusowe będące przyczyną zapaleń w obrębie nosa, jak i zatok obousznych oraz uszu środkowych, o których wspomniałem wcześniej. Poza tymi sytuacjami zdarzają się – tak jak wcześniej – inne infekcje wirusowe uszkadzające ucho wewnętrzne. Ich nasilenie nie jest duże, ale odnotowujemy takie przypadki nadal, np. zakażenie wirusem świnki czy powikłania wirusowego zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych, które przechodzą na ucho wewnętrzne. W obu sytuacjach zmiany te są nieodwracalne. U części osób spotykamy zakażenia wirusem opryszczki. Te z kolei mogą powodować uszkodzenia ucha wewnętrznego czy porażenie nerwu twarzowego. Powikłania występują również po zakażeniu wirusem grypy, którą często traktujemy jako niegroźną infekcję kataralną.
Dziękuję za rozmowę.
MD