Masz się bać!
Nieodzowną podczas każdej, nawet najmniejszej lokalnej imprezy w rodzaju przecięcia wstęgi na środku zmodernizowanej kładki nad rowem melioracyjnym. Wyłażącą niemal ze wszystkich telewizorów, radioodbiorników, gazet i witryn internetowych. Wszechobecną bez względu na porę dnia i roku. Nawet teraz - w pełni upalnego lata gadające głowy aparatczyków różnych wyznań nie dają nam o sobie zapomnieć. Dawniej było o wiele lepiej. Nie chcę wyjść na zgreda, ale sezon ogórkowy we współczesnych mediach nie ma takiego wdzięku jak kiedyś.
Flauta i okres letniego zastoju kazały mediom odchodzić od spraw pryncypialnych i wyciągać z różnych części ciała tematy stricte wakacyjne. Tematy, z których można się było szczerze pośmiać, przy których dało się zrelaksować, na chwilę zapomnieć o codziennych trudach, odprężyć i naładować wewnętrzne baterie.
Kto z nas ekscytuje się dziś choćby muzycznymi przebojami lata? Co się stało z krokodylami, potworami, paskudami, żmijami, jaszczurami a nawet wielorybami widywanymi niegdyś w polskich rzekach i jeziorach? Dziś żadne media nie informują już o tego rodzaju „sensacjach”. Dziś wszystko ociera się o spory polityczne. Przykładem może być katastrofa ekologiczna na Odrze, którą wybrańcy narodu, stojąc nad brzegiem rzeki i licząc śnięte ryby, przerzucają się niczym gorącym kartoflem. Partyjna nawalanka musi trwać. Od wyborów do wyborów. Ważne, by nie mylono nazwisk. By ciemny lud to kupił.
Austriacki zoolog i ornitolog, laureat Nagrody Nobla, niejaki Konrad Lorenz opisał kiedyś zachowanie dwóch psów biegnących wzdłuż płotu z drucianej siatki. Dopóki ogrodzenie rozdzielało czworonogi, te ujadały i charczały na siebie do tego stopnia, iż można było odnieść wrażenie, że gdyby nie oddzielająca je przegroda, natychmiast by się pozagryzały. Jednak kiedy płot się skończył, psy od razu umilkły, spojrzały sobie w ślepia, po czym każdy pobiegł w swoją stronę. Powyższy opis jest doskonałym odwzorowaniem naszego partyjnego cyrku. Panie i panowie z różnych opcji politycznych warczą na siebie, ujadają, nawzajem się oczerniają, szkalują, zniesławiają… Jest jednak między nimi jakaś niewidoczna bariera – taki wirtualny płot – który, gdy tylko zostaną wyłączone kamery i mikrofony, każe im natychmiast zamilknąć i wspólnie pójść do najbliższej smażalni na degustację złowionego w nieskażonej części Odry leszcza.
Dziś politycy i kreatorzy współczesnego świata dbają o to, byśmy przez całą dobę się czegoś obawiali, przed czymś uciekali. Stąd też gdyby dziś w Okunince nad Jeziorem Białym pojawił się – jak przed laty – ogromny krokodyl, zapewne nikt by go nie zauważył. Przecież nie możemy się bawić, śmiać i relaksować. Mamy się bać. Covida, Kaczyńskiego, Tuska, Putina, inflacji, drożyzny, srogiej zimy…
Leszek Sawicki