Teraz tu jest nasz dom
Rodzinny Łuck opuściła tydzień po rozpoczęciu wojny. - Najgorszy dzień w moim życiu - nawiązuje do inwazji Rosji na Ukrainę. Od prawie dwóch lat mieszka w Polsce. - Siedlce to teraz nasze miasto - stwierdza. O pomocy, jakiej doświadczyła od Polaków, rodzinie, jaką stało się dla niej Siedleckie Hospicjum Domowe dla Dzieci, Oksana Kostanda mówi z wdzięcznością i dumą. - Pan Bóg stawia na drodze dobrych ludzi. On nigdy nas nie opuścił i nie opuści. Spotykamy się tuż przed świętami. - Choinka jest już ubrana, a prezenty czekają na rozpakowanie - informuje Oksana.
– Tylko „diducha” nie będzie – wtrąca. Zanim jednak opowie o ukraińskich tradycjach, dzieli się radością z odwiedzin syna. – Nazar walczy na wojnie. Teraz ma krótki urlop i przyjechał z żoną do Polski. Na święta nie zostaną, ale cieszymy się z tych kilku dni razem. Boże Narodzenie w Polsce, tak jak i na Ukrainie to święta rodzinne – uściśla.
Oprócz 22-letniego syna Oksana i Fedir mają jeszcze dwie 12-letnie córki: Lubomirę i Jarosławę. – Na bliźniaczki, które nie są do siebie podobne, u nas mówi się „dwojniaczki” – wyjaśnia mama dziewczynek. – Jarosława jest dzieckiem niepełnosprawnym, urodziła się z ciężką wadą serca (niedomykalność zastawki aortalnej). W pierwszym miesiącu życia przeszła trzy operacje, w tym dziewięciogodzinną na otwartym sercu. Leczy się kardiologicznie, ortopedycznie, neurologicznie – tłumaczy.
Oksana nie ukrywa, że właśnie z myślą o chorej córce podjęli decyzję o wyjeździe, a w jej następstwach – samej podróży i życiu w Siedlcach – widzi kolejne dowody Bożej troski i miłości. ...
Agnieszka Warecka