Opinie

Barbarzyńcy u bram

Felek miał zwykły pogrzeb - z księdzem i na cmentarzu. A „matka, która zleciła zabicie swojego synka, w dniu pogrzebu przyniosła mu na grób baloniki, a niebo było słoneczne, jakby się otwierało dla chowanego dziecka” - czytamy w GW. Jakby nic się nie stało. Ot, morderstwo na zlecenie. Wszystko zgodne z prawem, wedle reguł nowego, wspaniałego świata.

Poniższe fakty są zapewne Państwu już znane. Ale krótko przypomnijmy je. W szpitalu w Oleśnicy został zabity - zastrzykiem z chlorku potasu w serce - chłopczyk w 36 tygodniu ciąży. Kilka dni wcześniej łódzcy lekarze proponowali cesarskie cięcie w znieczuleniu ogólnym, bezpieczne dla matki i dziecka.

Ponieważ u Felka (takie imię nadano chłopcu) zdiagnozowano wrodzoną chorobę, tzw. wrodzoną łamliwość kości, klinika zaproponowała, że może on zostać objęty wielospecjalistyczną opieką pediatryczną, jak też – za zgodą rodziców – przekazany zaraz po urodzeniu do adopcji. Choroba umożliwia życie, nie upośledza funkcji mózgu, da się ją dziś z powodzeniem leczyć. Zaproponowano pani Anicie wsparcie psychiatry klinicznego, wszelką pomoc. Na początku wyraziła zgodę. Po dwóch dniach rodzice (namawiani przez proaborcyjną organizację FEDERA) zadecydowali inaczej. Wręczyli prof. dr. hab. n. med. Piotrowi Sieroszewskiemu – kierownikowi łódzkiej Klinki Patologii Ciąży i Ginekologii żądanie „indukcji asystolii płodu”, czyli zabicia dziecka zdolnego do życia poprzez wbicie do jego serca igły z podaniem śmiercionośnego chlorku potasu. Łódzcy lekarze, zgodnie z obowiązującą normą prawa zakazującego uśmiercania dziecka w trzecim trymestrze ciąży, odmówili. Egzekucja została przeprowadzona w Oleśnicy – wykonawczynią wyroku był pani doktor Gizela Jagielska. ...

Siedlanowski Ks. Paweł

Pozostało jeszcze 85% treści do przeczytania.

Posiadasz 0 żetonów
Potrzebujesz 1 żeton, aby odblokować ten artykuł