Co to będzie?
Nie mów do mnie jak zawodnik, który właśnie przejechał po piszczelach swojego przeciwnika, a sędziemu powtarza jak mantra: „Nic nie było…”. Jakby piłkarz przewrócił się z głodu.
– Widzę, że już pan wczuwa się w rolę… – Staszek starał się połechtać ego pracodawcy. – Ale po co zaraz tak się unosić? Mamy klaskaczki, pompony, naganiaczki, trąbki… – wyliczył na jednym wdechu.
– Trąbka, pompka i lewarek… Jesteśmy prawie jak orkiestra z Marek.
– A propos rymu… Czy mamy jakieś hasło? – w głosie Staszka zabrzmiała troska, jakby chodziło o kolejny obowiązkowy punkt w programie jakiegoś konkursu.
– „Euro na peryferiach?”. A może „Peryferie na Euro?” – z dumą ogłosił prezes, czekając na brawa i uznanie.
– A może jakiś cytat z klasyki?
– „Siedlce szalonej młodości (…) tu tyle jest miłości, tu tyle jest zachwytu” – odbił piłeczkę pracodawca. – Co powiesz na to?
– To już chyba nie jest aktualne… Nie wiem, czy na tegorocznych dniach miasta będą jeszcze to śpiewać – zaoponował stanowczo Staszek. – Bardziej skłonny byłbym odnieść się do takich np. „Dziadów”, czyli – jak złośliwi twierdzą – epickiego utworu o reprezentacji Polski w piłce kopanej – zabłysnął elokwencją.
Prezes pozbawił się głosu, ukrywając tym samym chwilową lukę w pamięci:
– A jaki konkretnie cytat masz na myśli?
– „Ciemno wszędzie, głucho wszędzie. Co to będzie, co to będzie?” – bez chwili zastanowienia wyrecytował Staszek.
– Nie no… Więcej optymizmu… Oczywiście na miarę naszych możliwości i żeby plusy nie przysłoniły minusów.
– Dobrze, to może zostawmy to na później… A co ze strojami? – odfajkował na swojej liście pracownik.
– Tradycją moją jest dres, że zacytuję trenera Smudę – przyznał prezes z dumą.
Tamten nie krył dezaprobaty.
– W domu, w pracy, w lesie w dresie…
– Co tam mamroczesz? – prezes przywołał do porządku swojego podwładnego. – Dobrze wiesz, że garniturem i krawatem brzydzę się jak pani Halinka z dziekanatu studentami.
– Może być problem z dodatkową ochroną dla pana – Staszek postanowił zmienić temat. – Wszyscy już zajęci.
– A po co ochrona? Nie mów więcej farmazonów, że nie da się bez policji kordonów. O widzisz? Znowu rymuję – ucieszył się z owoców swojej twórczości prezes.
– No to została nam kwestia cateringu.
– Poczekajmy na naszego bramkarza Artura, którego nie chciał powołać Smuda. On wie, z czym się je takie imprezy i czym popija…
Kinga Ochnio