Życzę nie tylko sobie…
Aby się w nią wpisać, proponuję własną, subiektywną listę postulatów na 2012 rok. Życzę zatem:
1. Żeby kryzys miał się dobrze.
Od dłuższego czasu ekonomiści ostrzegali, że panoszący się kryzys powinien być przyczynkiem do ostrożnego gospodarowania pieniędzmi. Ale rodacy wiedzą swoje, a tą wiedzą dzielą się chętnie z przeprowadzającymi badania statystyczne. Przyznali się w nich, że w grudniu, w porównaniu z tym samym okresem sprzed roku – niezależnie od zasobności portfela i zadłużenia w banku – zwiększyli swoje wydatki. Zjawiskiem ignorancji mieszkańców kraju nad Wisłą zajęli się już nawet socjologowie. Z diagnozy wynika, że chcemy pokazać, iż mimo trudnej sytuacji gospodarczej jesteśmy w stanie wydać więcej. A im większy lęk przed kryzysem, tym bardziej się mu zaprzecza. Reasumując: trzeba umilić sobie życie, skoro z każdej strony nas straszą. To umilanie napędza gospodarkę, zwiększa obroty i przynosi zyski. Zatem – tak trzymać!
2. Częstych zmian rozkładów jazdy na kolei.
W innym przypadku nie będzie na co narzekać. A to ostatnie za każdym razem powoduje, że wywołany do odpowiedzi czuje się, zawsze gotowy do riposty (a na dodatek przystojny – co powinno ucieszyć zwłaszcza panie) minister transportu. Lubi on osobiście sprawdzać w błysku fleszy, budząc dziennikarzy skoro świt, czy wszystko idzie zgodnie z planem. Chętnie też biega w towarzystwie żurnalistów, jak również pręży swoje wysportowane ciało na plaży, gdzie posługuje się ksywką „Adonis”. Merytorykę wypowiedzi zostawmy w spokoju, najważniejsze, że jest na co popatrzeć.
3. Aby w przyszłym roku nie było Lata.
Prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej powiedział przed rokiem w wywiadzie, że jest tylko jeden sposób, aby go odwołać – musi zrobić przekręt. Od tamtego czasu przez PZPN przetoczyły się: CBA, CBOŚ, prokuratura, urząd skarbowy, policja skarbowa, ZUS, a nawet urząd pracy. Póki co, jedynym efektem jest odejście sekretarza generalnego. – Gdyby były jakieś nadużycia, to gwarantuję, że kamery by zamówiono i w kajdankach by mnie wyprowadzili – grzmiał onegdaj Lato. Miejmy nadzieję, że w 2012 r. spełni się życzenie prezesa.
4. A z myślą o moim mieście – żeby nie było nowych parkingów.
No chyba że miejsca znajdą się w odległości kilku, góra kilkunastu metrów od drzwi wejściowych do sklepu spożywczego, galerii handlowej, tudzież instytucji publicznej. Jakiekolwiek parkingi w dalszej odległości nie mają sensu. Za przykład może posłużyć ten przy ul. Prusa na wysokości ul. Wiśniowej. Swego czasu mieszkańcy jednorodzinnych domów zlokalizowanych w bliskiej okolicy podstawówki narzekali, że przywożący, a następnie odbierający swoje pociechy rodzice zastawiają im bramy wyjazdowe. Powstał więc parking, zwłaszcza, że prezydent chciał przy okazji zmniejszyć tłok w centrum. Tyle że ten parking jest ciągle pusty, a bramy nadal zastawione. Nie udało się zmienić mentalności: „bo ja przecież tylko na chwilę…”, „stąd jest bliżej…” itd.
Niestety, ponad 90% postanowień, jakie wypowiada się w stronę kolorowych fajerwerków wystrzelonych zaraz po wybiciu północy, ulega zapomnieniu po dwóch, maksymalnie trzech tygodniach, zostawiając – w najlepszym wypadku – śladowe ilości moralnego kaca. Ale może tym razem chociaż jedno się spełni…
Kinga Ochnio