200 lat, pani Kazimiero!
Wyjątkowy jubileusz odbył się w kościele parafialnym. Uczestnicy porannej Eucharystii z podziwem i dumą wpatrywali się w jedną z najstarszych mieszkanek swej miejscowości. Ciesząca się dobrym zdrowiem seniorka o własnych siłach przekroczyła próg świątyni. Po Mszy św. chętnie pozowała do zdjęć i opowiadała o swoim życiu, udowadniając, iż mimo upływu lat humor i dobra pamięć jej nie opuściły. K. Czmiel urodziła się 4 marca 1918 r. w Janówku (gmina Żelechów) jako najstarsza z trojga dzieci Jana i Heleny Czmiel (z domu Dziubak). Przyszła na świat w czasie, gdy trwała I wojna światowa. W okolicznych miasteczkach stacjonowali niemieccy żołnierze, a Polska formalnie wciąż pozostawała pod zaborami. Dzieciństwo jubilatki przypadło na trudne lata odbudowy kraju. Pomagała rodzicom w obowiązkach gospodarskich. Jak wspomina, praca na wsi w tamtym okresie była dla małej dziewczynki bardzo ciężka i często trudna do pogodzenia ze szkołą.
– Kiedy chodziłam do trzeciej klasy, mama poszła do szkoły na Borucichę do nauczycielki Siwkowej, żeby zwolnić mnie z zajęć, abym do szkoły nie chodziła. I od tego momentu już tylko pracowałam i pracowałam – opowiada pani Kazimiera.
Czas na miłość
Duże zmiany w życiu dzisiejszej seniorki przyniosły lata II wojny światowej. Jednak pośród trudów okupacyjnej rzeczywistości nie zabrakło i czasu na miłość. W 1940 r. pani Kazimiera wyszła za mąż za Zygmunta Głodka z Woli Zadybskiej i urodziła dwie córki: Bogumiłę oraz Bernadettę. Radość nowożeńców, niestety, nie trwała długo. Po czterech latach Zygmunt został aresztowany przez Niemców i zginął w kwietniu 1945 r.
Cios od losu
Po wojnie młoda wdowa przeprowadziła się z Janówka do oddalonej o 2 km Woli Zadybskiej. Początki nowego życia były bardzo trudne. Sama zajmowała się dziećmi i mizernie wyposażonym gospodarstwem. Za cały dobytek musiała wystarczyć jedynie krowa. Konia bowiem ktoś ukradł. W 1947 r. pani Kazimiera dostała od losu najboleśniejszy cios. W tragicznych okolicznościach zmarła jej najstarsza córka Bogusia. – To była największa tragedia mojego życia – wspomina tamto zdarzenie ze łzami w oczach.
Szczęśliwy rozdział
Nowy rozdział życiu rozpoczął się, kiedy pani Kazimiera poznała Romana Chmiela, który w 1948 r. poprosił ją o rękę. Związek okazał się długi i szczęśliwy. W małżeństwie przeżyli 54 lata i doczekali się wspólnego syna Zenona.
Okres życia w Woli Zadybskiej sprzyjał rozwijaniu pasji i umiejętności. Pani Kazimiera nauczyła się tkać na krosnach i wykonywać barwne, wełniane chodniki oraz kilimy. Brała też udział w życiu społecznym wsi. Należała do koła gospodyń wiejskich, a wspólnie z mężem Romanem angażowała się w powstanie w latach 70 kaplicy, która dała początek wolskiej parafii.
Dziś K. Czmiel mieszka z najbliższymi. A jej radością są dzieci: córka, syn, siedmioro wnuków i dziesięcioro prawnuków.
Tomasz Koźlak