Komentarze
Leszek Sawicki

Toniemy

Zaledwie kilka dni od momentu, w którym woda z wezbranych rzek wróciła do swoich pierwotnych koryt, odsłaniając ogromne zniszczenia, rozpoczęła się kolejna odsłona destrukcji państwa i prawa w myśl Tuskowego motta: „będziemy stosować prawo, tak jak my je rozumiemy”.

O tym, jak bardzo Donald Tusk, Adam Bodnar czy Szymon Hołownia pogubili się w swojej niekontrolowanej woli zemsty na poprzednikach, najdobitniej świadczą słowa krytyki osób jednoznacznie uznawanych za zwolenników koalicji 13 grudnia. Przywracanie praworządności za pomocą terroru praworządności jeszcze do niedawna było znośne dla pewnej grupy dyżurnych ekspertów usiłujących usprawiedliwiać w „wolnych mediach” i na różnych forach takie, a nie inne postępowanie suwerena.
Anna Wolańska

Dla idei

Catherine Zeta-Jones, 55-letnia aktorka - tyleż piękna, co rozpoznawalna - postanowiła uczcić 80 urodziny swojego męża - nieco mniej niż żona pięknego, ale za to bardziej rozpoznawalnego aktora Michaela z klanu Douglasów.

W związku z powyższym zamieściła ona na swoim internetowym koncie „oryginalny” prezent urodzinowy dla niego - fotkę w stroju Ewy. A nie, przepraszam, Ewa była bez szpilek. Catherine zgrabniusieńka, cieniusieńka taka (natura czy photoshop?), że Kaziuk z powieści Redlińskiego na pewno by ją z konopielką skojarzył. Dodać należy, że newralgiczne miejsca na ciele Zeta-Jones ma zakryte, albowiem zdecydowała się ona na ujęcie z profilu. Ale i tak na pewno sprawiła radość swojemu wiekowemu mężowi plus - kto wie, czy nie większą - obserwatorom jej konta.
39/2024 (1518) 2024-09-25
Żywioł, który w mniejszym lub większym stopniu zniszczył kilkadziesiąt miejscowości w kraju, był jeszcze kilka dni temu niemal jedynym tematem medialnych informacji oraz politycznych kłótni.

Nawet niewprawny obserwator z łatwością mógł zauważyć, że reakcje na dramat powodzi stały się zwierciadłem Polski roku 2024. Mogliśmy w nim ujrzeć społeczeństwo dokładnie takim, jakim ono jest - z całym spektrum jego zachowań: od heroizmu po szabrownictwo, od bohaterstwa po tchórzostwo, od poświęcenia po świństwa, od współczucia po kpinę z poszkodowanych.
39/2024 (1518) 2024-09-25
Skąd się bierze życiowa gorycz, pesymizm? Julian Tuwim pisał: „pesymista to optymista z praktyką życiową”. Czy miał rację?

Z pewnością wiele osób mu przytaknie, uważając, że optymiści to ci niepoprawni, naiwni, oderwani od rzeczywistości. Bo czyż można patrzeć na świat bez goryczy, wierząc, że wszystko się uda, skoro każdego dnia tyle spraw „nie wychodzi”?... Rozgoryczenie, frustracja mają wiele źródeł: „pogoń za cieniem”, niezdrowe ambicje, zazdrość, niespełnienie, blednąca uroda, rozminięcie się oczekiwań z rzeczywistością, ciągłe porównywanie się z innymi, lęk i brak perspektyw...
38/2024 (1517) 2024-09-18
Ciężko dziś znaleźć odpowiednie słowa, aby oddać skalę sukcesu. Mija właśnie dziewięć miesięcy od powstania uśmiechniętego gabinetu sprawującego władzę w kraju.

A skoro tak, wydaje się być to jak najwłaściwsza pora do tego, by się wreszcie coś narodziło. No i się narodziło. Dziecię zwane demokracją walczącą. Jak przyznał jego protoplasta Donald Franciszek, który wraz ze sporą grupą koalicjantek i koalicjantów 13 grudnia ubiegłego roku zakończył niełatwy proces płodzenia, owo coś, odkąd tylko samodzielnie stanie na nogach, ma zajmować się przywracaniem praworządności i rozliczeniami poprzedników.
38/2024 (1517) 2024-09-18
Starsi obywatele naszego kraju pewnie pamiętają psychozę czarnej wołgi. Samochodu, który przemierzając kolejne drogi peerelowskiej Polski, porywał dzieci.

Wersje o tym, kto siedzi za ciemnymi szybami radzieckiego luksusu, spędzały sen z powiek i rodziców, i dzieci. Kiedy PRL dokonał metamorfozy i przestał być ludowy, wołgę zastąpiło bmw - podobnie jak poprzedniczka  czarne, tajemnicze, a nawet całkiem diabelskie. Głównie za sprawą tajemnicy, którą z powodu przyciemnionych szyb w swoim wnętrzu kryło. To, co pozostało niezmienne, to przekonanie, że kierowca nadal na małoletnich poluje.
37/2024 (1516) 2024-09-11
Szaleństwo i psychoza nad Wisłą trwa. Nic się nie zmienia na lepsze, wręcz przeciwnie: każdego tygodnia jest coraz głupiej.

Do takiego wniosku doszedłem po tym, gdy dane mi było przez kilka dni być zupełnie odciętym od wolnych, mniej wolnych i zupełnie zniewolonych mediów. Po powrocie do rzeczywistości od razu niemalże dostałem obuchem w głowę. Po włączeniu którejś ze stacji radiowych dowiedziałem się, że w kraju skończyła się demokracja. Oto po przedłużających się naradach Państwowa Komisja Wyborcza postanowiła odrzucić sprawozdanie finansowe PiS-u z ostatniej kampanii wyborczej.
37/2024 (1516) 2024-09-11
Minął dokładnie rok od beatyfikacji - jak to się często dziś określa - „Samarytan z Markowej”, czyli bł. Rodziny Ulmów.

Od początku wydarzenie dla jednych stało się elementem sprawiedliwości dziejowej - radością, że oto prości, odważni, wypełnieni miłością do Boga i człowieka ludzie zostali zauważeni, docenieni, a przede wszystkim - że Kościół swoim autorytetem potwierdził ich świętość, dla innych zaś „solą w oku”. Nie zabrakło utyskiwań, że wyniesienie na ołtarze stało się manifestacją polityczną (niby dlaczego?), wyciąganiem na światło dzienne denuncjacji i skrajnie przeciwnych postaw Polaków.
36/2024 (1515) 2024-09-05
Od kilku miesięcy żyjemy w sytuacji, w której nowa władza przekracza kolejne granice tego, co powszechnie dopuszczalne i akceptowalne. Siłowe przejęcie mediów.

Powierzanie swoim stołków w państwowych spółkach. Łamanie parlamentarnych konwenansów. Zatrzymania legalnie wybranych parlamentarzystów. Bezustanne poszukiwanie podstaw prawnych mających uwierzytelnić te i szereg innych działań. Kilka dni temu do klasyki politycznej tragikomedii zatytułowanej „Wysokie standardy” dołączyła dymisja nieznanego szerszej publiczności wiceministra sprawiedliwości Bartłomieja Ciążyńskiego. Jak doniosły media, minister w drodze na wakacje służbowym samochodem zapłacił służbową kartą za płyn do spryskiwaczy oraz niespełna 70 l paliwa.
36/2024 (1515) 2024-09-05
Tak się nasz pan premier i wódz lewoskrętnej koalicji rezolutnie w aktualnej kadencji prezentuje, że aż trudno dać wiarę, żeby normalny człowiek tyle wigoru mógł mieć. Samozaparcia tyle.

I dobrej woli tyle, że „na wołowej skórze o tem pisaćby mi piórkiem złotem”. Bo od razu na wejście, a w zasadzie jeszcze nawet przed wejściem to pan premier nasz narodowe pojednanie, europejski uśmiech i złote góry obiecał. Sto złotych gór. Ale zaczął od nizin. Po konsultacjach z Niemcami Odrze, rzece przyjaźni, płynąć na dziko przykazał. Bo czy kto słyszał, żeby w czasach wzmożonej miłości do ekologii i do troszczących się o nasz (dobro)byt sąsiadów jakimiś przekopami koryto rzeki rujnować? Kijem Odrę zawracać? Po co rzece zaplanowanych przez poprzedników 76 inwestycji, skoro gołe pięć to dla niej więcej niż w sam raz.