300 metrów archiwaliów
Z grobu niczego nie da się wyczytać, choć współcześnie nawet szczątki mówią wiele. AD przechowuje to, co jest śladem życia Kościoła, diecezji, parafii, biskupa, a zawarte zostało w dokumentach, zwykłej notatce na marginesie księgi metrykalnej, gazetach czy np. instrukcjach. Część naszych zasobów to zbiory biblioteczne. Składają się na nią prace magisterskie pisane na podstawie materiałów archiwum, serie wydawnicze, monografie parafii, kroniki itd. czy chociażby kolejne wydania „Echa Katolickiego”. Archiwum przyczyniło się też do publikacji o różnym zakresie tematycznym i czasowym. Taką mobilizującą siły okazją był jubileusz 200-lecia naszej diecezji.
Jakie były początki naszego Archiwum Diecezjalnego?
Archiwum jest ściśle związane z pracą kancelarii kurii biskupiej, za początek jego istnienia należy więc uznać powstanie diecezji janowskiej czyli podlaskiej w 1818 r. Kancelaria biskupa zwana konsystorzem zaczęła wówczas wytwarzać dokumenty i prowadzić korespondencję.
Jakie etapy można wyróżnić, mówiąc o gromadzeniu dokumentacji naszej diecezji?
Pierwszy – od utworzenia diecezji janowskiej do 1867 r., kiedy nastąpiła jej kasata. Parafie zostały oddane w zarząd diecezji lubelskiej. Zamknięto konsystorz, seminarium, uwięziono biskupa. Archiwalia, ale też m.in. wyposażenie katedry janowskiej przewieziono wozami do Lublina. Tutaj przechowywany był zbiór dokumentacji wytworzonej w trakcie pierwszych 50 lat istnienia diecezji. W tutejszym konsystorzu powstawały też nowe dokumenty.
Kiedy po odzyskaniu przez Polskę niepodległości nasza diecezja została przywrócona, zaczął się żmudny proces powrotu zasobów archiwalnych do Janowa Podlaskiego. Jednak znaczna część dokumentów, które w ciągu 50 lat wytworzono dla naszych parafii, pozostała w Lublinie. Zgodnie z zasadą, że dokument pozostaje przy kancelarii, która go wytworzyła, tam należy szukać dokumentów z okresu, gdy nasza diecezja była pod zarządem biskupów lubelskich.
Trzeci etap gromadzenia dokumentów obejmuje lata od 1918 r. do dzisiaj – przy zmieniającej się nazwie diecezji, bo w 1925 r. przyjęła nazwę „siedlecka czyli podlaska”, a od 1992 r. „siedlecka”. Kiedy diecezja wznowiła działalność, z Lublina przywiezione zostały dokumenty, a gdy kurię przeniesiono do Siedlec, tutaj przyjechały również dokumenty. Transport archiwaliów nigdy nie wychodzi im na dobre, a trzeba pamiętać, że gdy rozpoczęła się II wojna światowa, a gmach kurii został zajęty przez Niemców, znowu trzeba było je przenosić. Wróciły na miejsce po wojnie.
Na miejsce, czyli gdzie?
Do podziemi kurii, gdzie zajmują ok. 150 m² powierzchni. Zasoby archiwum, o czym nie każdy wie, liczy się w metrach bieżących. Nasze miałyby długość ok. 300 mb. Kolejne 300 zajęłyby pewnie księgi metrykalne.
Co składa się na najstarszą część zbiorów?
To dokumenty powstałe w diecezji łuckiej, ponieważ jej znaczna część weszła w skład diecezji janowskiej czyli podlaskiej. Kluczową rolę odegrał jednak fakt, że w Janowie Biskupim, który został jej stolicą, od połowy XV w. rezydował biskup łucki i mieścił się konsystorz. Zbiór archiwaliów z dawnej diecezji łuckiej jest cenny, ponieważ dotyczy znacznej części parafii należących obecnie do naszej diecezji, jak i tych, które dzisiaj znajdują się na terenie Białorusi i Ukrainy. Ostatni biskup łucki Adam Naruszewicz zadbał o to, by zgromadzone dokumenty uporządkowano chronologicznie i oprawiono, dzięki czemu mamy w swoich zasobach ponad 160 foliałów dokumentów. Najstarszy z 1468 r.
Archiwum jest miejscem nie tylko gromadzenia i zabezpieczania dokumentów, ale i udostępniania ich. Co odpowiada Ksiądz tym, którzy chcą z tej możliwości skorzystać?
Zwyklenie daje się ich ani „do ręki”, ani od ręki, choć wiele osób tego oczekuje. Z najstarszymi dokumentami można zapoznać się, przeglądając je na czytnikach np. w Lublinie, ponieważ 50 lat temu Ośrodek Archiwów, Bibliotek i Muzeów Kościelnych KUL zainicjował bardzo pożyteczną akcję mikrofilmowania dokumentów z okresu Polski przedrozbiorowej.
Kwestie udostępniania materiałów w archiwach, także kościelnych, regulują różnego rodzaju przepisy, m.in. dotyczące RODO. Część zbiorów – tak jak w każdym innym archiwum – ma charakter zastrzeżony. Zgoda na ich udostępnienie pozostaje w gestii biskupa, który w świetle prawa odpowiada za archiwum diecezjalne. Uzasadnionej racji i zachowania procedur wymaga także korzystanie z zasobów dla celów naukowych, np. pisania pracy magisterskiej. Niektórzy chcieliby wszystko sfotografować, co też nie jest możliwe, ponieważ skutkuje upublicznieniem informacji. Dla wielu zaskoczeniem i barierą nie do pokonania jest język, w jakim sporządzono dokumentację. Najstarsze dokumenty w większości pisane są w języku łacińskim. W dokumentach powstałych w XIX w. mamy już do czynienia i z j. polskim, i z łacińskim. Od 1868 r. narzucony został obowiązek sporządzania pism po rosyjsku, a to kolejna trudność.
Do drzwi AD często pukają osoby badające dzieje swego rodu?
Zwykle dzwonią albo kontaktują się telefonicznie. Tłumaczymy, że to samo można znaleźć w Urzędzie Stanu Cywilnego albo w archiwum państwowym, dokąd po upływie 100 lat trafiają zapisy USC. Zanim po 1946 r. prowadzenie rejestrów zlecono administracji państwowej, to proboszcz pełnił obowiązki urzędnika USC, prowadząc księgi dwojakiego rodzaju. Obecnie proboszczowie również prowadzą dwie księgi; oryginał zostaje w parafii, duplikat trafia do archiwum diecezjalnego. Posiadamy znaczną część duplikatów ksiąg metrykalnych naszych parafii, ale nie wszystkie. Zdygitalizowane są dostępne w archiwach państwowych. Same księgi pozostają w parafiach, będąc niejako pod kuratelą AD. Dodam, że proboszcz nie ma obowiązku udostępnić ich przysłowiowemu Kowalskiemu. Kancelaria parafialna nie jest czytelnią. Znamy też graniczące z barbarzyństwem sytuacje, gdy z powodu dwuzdaniowego wpisu twórca drzewa genealogicznego wyrywał z księgi całą stronę…
Co można powiedzieć o kategoriach porządkowania dokumentacji 200 lat temu i dzisiaj?
Najczęściej ma ona układ chronologiczny. Dodatkowo porządkowano je wedle spraw, np. unickie, małżeńskie itd. Dopiero w połowie XIX w., częściowo wskutek interwencji rządu carskiego, którego interesowały kwestie personalne duchowieństwa, powstały teczki osobowe kapłanów. A ponieważ był to czas, gdy parafie musiały bronić majątku Kościoła przed zakusami rządu carskiego, wyodrębniono też teczki zawierające sprawy poszczególnych parafii. Dawniej dokumenty zszywano nićmi, by tak łatwo się nie gubiły. Dzisiaj korzystamy z teczek, segregatorów i skoroszytów.
Jak wygląda „dzisiaj” i „jutro” AD?
Obecnie jest zamknięte. W ramach remontu kurii odnowiony i wyposażony w nowoczesną infrastrukturę zostanietakże nasz magazynarchiwalny. Przy okazji ponownie zinwentaryzujemy całość zbiorów. Idziemy z postępem technicznym – od niedawna w Wyższym Seminarium Duchownym w Nowym Opolu gromadzone są zbiory multimedialne, którymi zajmuje się ks. Kamil Mazurkiewicz. „Jutro” każdego archiwum wiąże się z cyfryzacją, jednak w przypadku archiwów kościelnych to jeszcze dość odległa przyszłość.
Podobno historia bez archiwum jest grobem…
Z grobu niczego nie da się wyczytać, choć współcześnie nawet szczątki mówią wiele. AD przechowuje to, co jest śladem życia Kościoła, diecezji, parafii, biskupa, a zawarte zostało w dokumentach, zwykłej notatce na marginesie księgi metrykalnej, gazetach czy np. instrukcjach. Część naszych zasobów to zbiory biblioteczne. Składają się na nią prace magisterskie pisane na podstawie materiałów archiwum, serie wydawnicze, monografie parafii, kroniki itd. czy chociażby kolejne wydania „Echa Katolickiego”. Archiwum przyczyniło się też do publikacji o różnym zakresie tematycznym i czasowym. Taką mobilizującą siły okazją był jubileusz 200-lecia naszej diecezji.
Praca archiwisty daje krytyczne spojrzenie na prace badawcze podejmowane współcześnie nad historią Kościoła?
Trafiłem tutaj z nominacji bp. Z. Kiernikowskiego, który zwolnił mnie z urzędu wicerektora WSD i powołał na urząd dyrektora AD. Ponieważ z wykształcenia jestem historykiem, zajmuję się tym, co mnie interesuje i co lubię. Oczywiście chciałbym, by śladów historii diecezji, jakimi są archiwalia, było więcej, z drugiej strony jest to sugestia, że z myślą o potomnych trzeba rejestrować wydarzenia, jakich jesteśmy świadkami, i je gromadzić.
Gdy czytam artykuł czy większą publikację, skrzywienie zawodowe każe mi nieustannie zadawać pytanie, skąd autor wziął te informacje. Są one wiarygodne, o ile sięgnął do materiałów źródłowych i odnotował to w przypisach. Cieszę się podwójnie, jeśli przywoływane są zasoby naszego archiwum. A posługiwały się nimi m.in. Polska Akademia Nauk oraz Instytut Historii i Sztuki w opisach wyposażenia niektórych parafii, zabytków itp. W ten sposób AD przyczynia się do popularyzowania wiedzy nt. sakralnego dziedzictwa kulturowego diecezji.
Co w zbiorach AD zasługuje w opinii Księdza na miano perełki?
Dla mnie jako historyka są to zapiski z drugiej połowy XV w., dokonane jeszcze tzw. łaciną gotycką. Bardzo dużo informacji niosą opisy wizytacji parafii np. z XVIII czy XIX w. Ciekawe są też pieczęcie biskupów, księży czy kolatorów, tj. fundatorów kościoła.
Ostatnio z archivum secterum ujawniono dwie bulle papieskie, jedną dotyczącą wznowienia diecezji w 1918 r. i drugą o przeniesieniu jej stolicy do Siedlec w 1924 r. Ich treść była już publikowana, ale zapewne będzie to tematem kolejnych rozważań.
Dziękuję za rozmowę.
Monika Lipińska