Skarb z płóciennego worka
Pozwalają m.in. poznać nieznaną dotąd część historii miasta z czasów okupacji hitlerowskiej. W otoczeniu żelechowskiego kościoła od kilku tygodni toczą się prace inwestycyjne. Budowa nowych garaży stopniowo posuwa się do przodu, ale pojawiła się też konieczność rozbiórki zniszczonego, nieużytkowanego budynku gospodarczego. Nikt nie spodziewał się, że na jego poddaszu może kryć się historyczna niespodzianka. Na płócienny worek wypełniony dokumentami natrafił proboszcz parafii ks. prałat Eugeniusz Filipiuk. O znalezisku został poinformowany lokalny miłośnik historii, członek Towarzystwa Historycznego Żelechów Jan Zduńczyk.
Pan Jan miał już do czynienia z podobnymi znaleziskami. Tym razem zaskoczyła go liczba odnalezionych dokumentów.
Segregator, zeszyt, kwitariusze
Znalezione dokumenty zostały wytworzone przez Zarząd Wspólnoty Scaleniowej Miasta Żelechów w latach 1943-1944, do czasu wyzwolenia tych okolic spod okupacji niemieckiej. Niektóre z papierów ze względu na kiepskie warunki przechowywania i przeciekający dach były zawilgocone. Lokalny historyk musiał więc najpierw je osuszyć, by zorientować się, co dokładnie zawierają.
Jak się okazało, wśród dziesiątek dokumentów trafiły się prawdziwe perełki. – Jest to chociażby ogłoszenie ówczesnego burmistrza Żelechowa Bogdana Domańskiego z 30 czerwca 1944 r. o wykonaniu pomiarów szczegółowych całego miasta. Ciekawym znaleziskiem jest „księga biercza” (służąca do pracy komisji prowadzącej scalenie gruntów) z lat 1943-1944. Ma ona postać brulionu formatu A4, na który składa się 100 ponumerowanych stron i 346 zapisanych pozycji. Natomiast w poszczególnych pozycjach można wyczytać nazwiska właścicieli lub faktycznych posiadaczy działek, nazwy ulic Żelechowa i pobliskich miejscowości. Poza księgą w worku znalazł się segregator, 40 bloczków z pokwitowaniami oraz mnóstwo rachunków, m.in. za pracę robotników zatrudnionych przy pomiarach. Oprócz tego mamy: kwitariusze, różne wykazy, dokumenty dotyczące scaleń, korespondencję urzędową i kartki pocztowe ze znaczkami. Znalazłem nawet rachunek za obiad w restauracji pani Adamcowej z października 1943 r. – wylicza J. Zduńczyk.
Dobry materiał do archiwum
– Ciekawostką może być to, że na pierwszej stronie „księgi bierczej” widnieje hasło: „Z Bogiem”. Być może była to prośba o pomyślność pracy – zastanawia się pan Jan. Zaś z typowo kościelnych dokumentów w worku znalazło się pismo do proboszcza parafii Wilczyska, aby poinformował parafian o akcji scaleniowej. Takie samo pismo miał otrzymać proboszcz Kłoczewa. – Znalazłem też pieczęć Sióstr Opatrzności Bożej, które do dziś mają swój dom w Żelechowie – mówi J. Zduńczyk. Pieczęci było więcej: pocztowe, sklepowe, urzędowe, także te niemieckie. Do worka złożono również kilka egzemplarzy „Nowego Kuriera Warszawskiego”, jednej z wielu tzw. gadzinówek [polskojęzyczna prasa wydawana przez okupanta – przyp. red]. J. Zduńczyk jest zadowolony z zawartości worka. – To prawdziwa skarbnica wiedzy dla miłośników historii lokalnej oraz genealogii. Tylko pobieżny przegląd dokumentów zajął prawie dwie godziny – zaznacza.
Znalezisko prawdopodobnie nie zostanie na stałe w Żelechowie. – Co prawda powstaje u nas izba pamięci, ale te dokumenty nie są odpowiednie do eksponowania. Trzeba się nimi zająć bardziej fachowo. Najpierw odkazić, wysuszyć, zabezpieczyć, a później opracować. Na pewno można na ich podstawie opisać sposób prowadzenia akcji scaleniowej w czasach niemieckiej okupacji – zauważa mój rozmówca. Zdaniem pana Jana dokumenty powinny więc trafić do Archiwum Państwowego w Siedlcach.
Tomasz Kępka