Historia
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

80 lat później

Cieszę się, że 80 lat po pogromie, jaki mieszkańcom Gręzówki zgotowali Niemcy, udało się ustalić personalia wszystkich pomordowanych i godnie ich upamiętnić - mówi proboszcz parafii Matki Bożej Częstochowskiej ks. Adam Krasuski.

W niedzielę 6 listopada odbędą się uroczystości upamiętniające 80 rocznicę zbrodni niemieckich popełnionych na mieszkańcach Gręzówki w 1942 r. - połączone z odpustem ku czci św. Huberta, który obecnie jest drugorzędnym patronem parafii Matki Bożej Częstochowskiej. Rozpocznie je ok. 11.30 program artystyczny w wykonaniu uczniów miejscowej szkoły podstawowej. Mszy św. o 12.00 sprawowanej w kaplicy na cmentarzu przewodniczył będzie bp Kazimierz Gurda. Po apelu poległych poświęcone zostaną nowe pomniki na grobach ofiar. Będą to uroczystości o charakterze państwowym. Do udziału w nich zaproszeni są wszyscy zainteresowani.

28 grudnia 1942 r., o świcie, Gręzówkę Starą i Nową okrążyli żołnierze niemieccy, których na akcję przywieziono z Siedlec 16 samochodami. Wszystkich mieszkańców wsi Niemcy zgromadzili przy szkole i odczytali z listy nazwiska osób skazanych na stracenie. – Bestialstwo Niemców osiągnęło szczyt, gdy pozostałym pod groźbą rozstrzelania wszystkich kazali odpowiedzieć na pytanie, co mają zrobić ze skazanymi. Niektórzy cicho zaczęli mówić: „rozstrzelać” – opowiada ks. A. Krasuski z uwagą, że zrzucenie odpowiedzialności z kata na zwykłych ludzi było wyjątkowym okrucieństwem. – Ludzie byli przerażeni: to oni mieli wydać wyrok śmierci, podczas gdy Niemcy z tym wyrokiem przyjechali – dopowiada.

Padło wtedy pytanie skierowane do ofiar: gdzie chcecie być rozstrzelani – w lesie czy na cmentarzu? Woleli zginąć na poświęconej ziemi… Parafia istniała od 1938 r., na cmentarzu grobów było niewiele, nie licząc wydzielonego miejsca pochówku 99 żołnierzy września.

Dzień później zginęła rodzina Moskwiaków. Stanisława zamęczono na łukowskim gestapo. Podobnie żonę Leokadie, która wyruszyła na poszukiwanie męża, zabierając ze sobą garnek gotowanej kapusty. 29 grudnia Niemcy rozstrzelali też pozostawioną w domu trojkę dzieci Moskwiaków, przy życiu pozostawiając syna Leokadii z pierwszego małżeństwa – Józia Kopra.

 

Wyprostować nieścisłości

– Początkiem mojego zainteresowania zbrodnią było odkrycie na cmentarzu starego krzyża, który wcześniej stał na grobie Danusi Wilkosz, rozstrzelanej trzylatki. Stało się to impulsem do rozpoczęcia poszukiwań. Uświadomiłem też sobie, że zbliżamy się do 80-lecia mordu – mówi ks. A. Krasuski. Od parafian dowiedział się, że pomordowanych pochowano przy alei po lewej stronie cmentarza, wzdłuż parkanu. Czas zatarł wiele śladów: wprawdzie na grobie Olków rodzina postawiła pomnik, a za sprawą ZBoWiD i urzędu gminy każdą z mogił otoczono cementowym obramowaniem, to współcześnie na części brakowało już tabliczek, niektóre porosły krzakami.

– W przekazach o pomordowanych powtarzała się liczba 44, a ja przez dłuższy czas znałem tylko połowę nazwisk. Zapraszałem starszych parafian, chodziliśmy po cmentarzu. Analizowaliśmy każdy nieoznaczony grób. Kiedy dopytywałem, kto leży pod wysokim dębowym krzyżem, słyszałem: „brat Kwaśniewskiego”. Ustaliłem, że złożono tam ciało cieśli Bolesława Pawlika, rozstrzelanego nie 28 grudnia, a 15 sierpnia 1942 r. – mówi. By wyprostować powstałe nieścisłości i ustalić fakty, ks. A. Krasuski musiał przejść długą drogę, m.in. badając księgi parafialne, odwiedzając archiwa państwowe i diecezjalne.

 

Ziarna od plew

– Ważnym dokumentem jest pismo Gminnej Rady Narodowej Gręzówka datowane na 4 grudnia 1944 r. powstałe jako odpowiedź na prośbę PCK Łuków. Czytamy w nim, że Niemcy zorganizowali ekspedycję karną 28 grudnia 1942 r., skutkiem czego osoby posądzone o „współudział z partyzantami z lasów państwowych” zostały rozstrzelane na cmentarzu w Gręzówce. Dołączona lista, niestety, nie jest kompletna – zawiera nazwiska stałych mieszkańców wsi, a zginęły też osoby związane z nią pochodzeniem. W siedleckim Archiwum Państwowym dotarłem do księgi meldunkowej z lat 1930-1950, skarbnicy informacji. Ale wielu zapisom trzeba było przyjrzeć się krytycznie. Np. o Stanisławie Olku urzędnik napisał: „wyjechał z całą rodziną”. A oni wszyscy zostali rozstrzelani – ks. A. Krasuski tłumaczy, jak trudne okazało się oddzielanie ziaren prawdy od plew błędnych przekazów. Nieścisłości odnalazł także w dokumentach Głównej Komisji Badań Zbrodni Hitlerowskich w Polsce w lubelskim IPN, z których wynika, że w Gręzówce doszło do dwóch masowych egzekucji: 1 listopada 1942 r. oraz 27 i 28 listopada 1943 r. W rozwianiu wątpliwości pomogły wywiady ze starszymi mieszkańcami Gręzówki, jakie dzięki zaangażowaniu dyrektor Gminnej Biblioteki w Gręzówce Martyny Zakrzewskiej udało się przeprowadzić i zarejestrować. – Nikt nie wspomina o dwóch egzekucjach na taką skalę – podkreśla ks. A. Krasuski.

 

Cmentarz spłynął krwią

Trudno wyobrazić sobie dzisiaj grozę końcówki 1942 r. w Gręzówce. Cmentarz spłynął krwią – szczegóły egzekucji nie pozwalają zapomnieć. Zginęło kilka młodych małżeństw z malutkimi dziećmi, jak Julian i Łucja Bednarczykowie, których Niemcy zabili z dwuletnim synkiem Wiesiem; Łucja była w stanie błogosławionym. Zamordowano dwa pokolenia rodziny Olków: S. Olka z żoną i pięciorgiem dzieci i dwie siostry z rodzinami; wcześniej, na przełomie sierpnia i września, zastrzelona została z mężem Kazimiera z d. Olek. Przez wiele lat w Gręzówce opowiadano o dziewczynce w białym futerku, która 28 grudnia miała szansę ocaleć – była nią Danusia Wilkosz. Wyszłaby z cmentarza, gdyby nie jeden ze stojących blisko furtki własowców, który złapał ją i brutalnie zastrzelił.

Tak naprawdę historia każdego z zamordowanych to temat na długą opowieść. Julian Koper rozstrzelany w lipcu 1943 r. (Niemcy podejrzewali, że niósł papierosy partyzantom) uciekł z Wołynia, gdzie zostawił żonę Ukrainkę i dzieci, a śmierć znalazł w rodzinnej wsi. Podobnie jak Zofia Nejno, siostra S. Olka, żona wojskowego, która z czwórką dzieci chciała tutaj przeczekać czas wojny.

– Jeśli ktoś ma dzisiaj wątpliwości, czy wszyscy z tego grona zasłużyli na upamiętnienie, argumentuję: Niemcy, odbierając im życie w zbiorowej egzekucji, mordując ich bliskich, nawet malutkie dzieci, wydali certyfikat, kim byli – tłumaczy. Dorośli zostali posądzeni o związki z partyzantami. Ks. A. Krasuski przypomina: w Gręzówce nie było domu, w którym ktoś nie otarłby się o „leśnych”.

 

Dowody pamięci

Na tablicach na każdym z 15 nowych pomników nagrobnych zapisano nazwiska, daty urodzin i śmierci – pomordowani odzyskali swoją tożsamość. Aleję wyłożono kostką i oznakowano. W centrum tej części cmentarza stanie wkrótce figura Matki Bożej Katyńskiej rzeźbiona w kamieniu. W przywracanie pamięci poza społecznością parafii włączyli się: urząd gminy, dzięki któremu przy cmentarzu pobudowany został parking, oraz Grzegorz Dybciak, właściciel firmy Agrotop, który w dużej mierze sfinansował przedsięwzięcie.

6 listopada w Gręzówce upamiętnionych zostanie zarówno 35 osób rozstrzelanych 28 i 29 grudnia, jak też dziewięć, które zginęły z rąk Niemców w innym terminie, wcześniej bądź później, na przestrzeni roku. Jest w tym gronie m.in. gajowy Julian Bednarczyk zastrzelony w czasie aresztowania za udział w partyzantce. L. i S. Moskwiak zostali pochowani na cmentarzu św. Rocha w Łukowie, ale ich nazwiska wymienione zostały obok dzieci. Przy danych rodziny Nejnów zapisano męża Zofii sierż. WP Ignacego Nejnę, który poległ w Warszawie.

Gręzówka oddaje też pamięć innym pochodzącym stąd: żołnierzom, którzy zginęli we wrześniu 1939 r., partyzantom, ofiarom obozów koncentracyjnych w Polsce i w Niemczech, trojgu rodzeństwa Kozłowskich (bracia ponieśli śmierć w postaniu warszawskim, a siostra na gestapo w Radzyniu Podlaskim) i pięciu chłopcom, którzy zginęli wskutek wybuchu niewypałów.

 

„Przeczytaj mnie”

– Najbardziej poruszające w tej tragedii sprzed lat jest to, że większość ofiar to dzieci i młodzież, a dużą część stanowią uczniowie albo absolwenci szkoły podstawowej istniejącej w Gręzówce od 1916 r. To w oparciu o stare dzienniki szkolne dotarłem do wielu danych – mówi proboszcz parafii Matki Bożej Częstochowskiej. I dodaje, że w poszukiwaniach, intensywnych szczególnie w ostatnich dwóch latach, czuł ogromne wsparcie ludzi, których ślad chce ocalić. A ocalenie od niepamięci ważne jest też dla żywych. W wypowiedziach świadków tamtych dni, wśród których jest m.in. Klementyna Parszewska z d. Koper często powtarza się zdanie: „Mam to wszystko przed oczami”. Poza tym żyją jeszcze potomni. Syn i córka cudem ocalałego Józefa Zadrożnego, którego uwolnienie wybłagała u Niemców jego ciotka, wezmą udział w uroczystościach 6 listopada. Po świecie rozproszyło się pięcioro dzieci Aleksandry Rutkowskiej zamordowanej 28 grudnia 1942 r. z najstarszą córką. W 2017 r. na jej mogile znaleziony został list z adnotacją „Przeczytaj mnie”. Mieszkająca we Francji córka Krystyny z d. Rutkowskiej łamaną polszczyzną prosi w nim o pomoc w odnalezieniu rodziny. Nie udało się jak dotąd nawiązać kontaktu ani z nią, ani z dziećmi pozostałej czwórki osieroconego rodzeństwa. 

Monika Lipińska