Gwardzista burmistrza poszukiwany
Gdy jeden z 2 garwolińskich strażników miejskich znalazł sobie lepiej płatną pracę w firmie ochroniarskiej, Urząd Miasta zaczął szukać kandydatów na jego miejsce. Termin minął i...
– Na początku stycznia ogłosiliśmy nabór na wakujące stanowisko strażnika – informuje Cezary Tudek, sekretarz UM. – Nie zgłosił się nikt. Wydaje mi się, że postawiliśmy zbyt wysokie wymagania. Oprócz spełnienia tych zawartych w ustawie o strażach miejskich, kandydat miał bowiem mieć ukończone szkolenie podstawowe dla strażników albo zawodowe szkolenie oficerskie lub podoficerskie – wyjaśnia Tudek.
Ogłoszono więc drugi nabór, ale stawiane wymagania były już mniejsze. Warunkiem było posiadanie minimum średniego wykształcenia, polskiego obywatelstwa, czystej kartoteki w Centralnym Rejestrze Skazanych i uregulowanego stosunku do służby wojskowej. Należało się też wylegitymować przynajmniej 2-letnim stażem pracy – niekoniecznie w służbach porządkowych.
Nawet to nie zachęciło jednak kandydatów do odpowiedzi na magistracką ofertę. Termin minął 1 lutego i Urząd Miasta ponownie ma problem. – Kuriozalne przepisy dotyczące przeprowadzania naboru zmuszają nas do trzeciego już ogłoszenia konkursu. A przecież niższych wymagań, niż te przewidziane w ustawie, nie można postawić – dodaje C. Tudek.
Tymczasem 1 strażnik to jak na Garwolin za mało, tym bardziej że ze względów bezpieczeństwa niektórych czynności interwencyjnych nie można wykonywać w pojedynkę. A i bez tego strażnik miejski musi nachodzić się po mieście, zwracać uwagę na czystość posesji i ulic, pouczać, nakładać mandaty czy konwojować kasjerkę do banku. Wszystko za około 2 tys. zł brutto…
Waldemar Jaroń