Pokochaj życie
O ile trudno jest zdefiniować miłość do drugiej osoby, to chyba jeszcze trudniej miłość do życia. Bo co znaczy: pokochać życie? Zachłysnąć się nim i spróbować wszystkiego? Wytarzać się w nim i wytaplać, bo „nic, co ludzkie, nie jest mi obce”?
Najważniejsza w życiu wydaje się umiejętność oddzielania ziarna od plew, rzeczy ważnych od mało istotnych. Tylko jak tę umiejętność posiąść? Odpowiedź, wbrew pozorom, wcale nie jest tak trudna, jak by się mogło wydawać. Należy przyjąć do wiadomości to, co jest wpisane w nasze życie od chwili urodzin: własną śmierć. Zaakceptować, że tu, na ziemi, nie jesteśmy wiecznie. Niby wszyscy o tym wiemy, ale… Proszę zapytać tych, którzy otarli się o własną śmierć, co jest ważne w życiu. Z pewnością odpowiedzą, że nie pieniądze, zaszczyty i wieczna za nimi pogoń, tylko kochać i być kochanym. I jeszcze – być w zgodzie z samym sobą. Wiernym być. Umieć dostrzec małe szczęścia i umieć cieszyć się nimi. Ludzie, którzy kochają życie, łatwiej niż inni godzą się ze śmiercią.
Dziwne, że w naukę o życiu nie jest wpisana nauka o śmierci. Potrafimy zachwycać się życiem – kiedy jest piękne i rozkwita, kiedy dobrze się dzieje. Niech ktoś nauczy nas kochać je całościowo – takim, jakie jest. Kochać tych, którzy potrzebują naszej pomocy – nie tylko finansowej, ale zaangażowania, oddania albo wręcz poświęcenia siebie. Nauczy rozmawiać o śmierci z nieuleczalnie chorym – i nie tylko w perspektywie chrześcijańskiego widzenia świata i związanego z tym życia po życiu.
Przeczłapujemy się po tym świecie z dnia na dzień. Leniwie. Poczekam do walentynek, żeby dać Jej kwiatki albo powiedzieć, że kocham. A ja jutro powiem, że bardzo Go potrzebuję. Bo po co ma sobie za dużo pomyśleć? A jeśli jutra nie będzie?
To stary, wyświechtany numer, ale wciąż aktualny. Co byś zrobił, gdyby się okazało, że dzisiaj jest twój ostatni dzień? Chyba tylko ci, którzy pamiętają, że każdy dzień może być tym ostatnim, nie wpadliby w panikę, nie musieliby dokonywać nagłych korekt i naprędce zmieniać planów. Więc może warto pamiętać? I nie chodzi mi o to, żeby ciągle rozmyślać o śmierci, ale też nie wypierać jej ze swojej świadomości. Bo jeśli to uczynimy – ważne stanie się to, co nieważne, i na odwrót.
Jak by do tego nie podejść, śmierci – w jej ziemskim wymiarze – obejść ani przeskoczyć się nie da. Życie jest przecież nie do pomyślenia bez śmierci. Spróbujmy więc ją oswoić, kochając życie. Paradoks? Chyba tylko pozorny.
Anna Wolańska