Komentarze
Źródło: FOTOLIA
Źródło: FOTOLIA

O dylematach feministycznych

Choć większość kobiet nie zwraca zbytniej uwagi na obchody 8 marca, nie mają nic przeciwko temu, aby mężczyźni chociaż 1 dzień w roku umieli docenić ich geniusz i dowartościowali słabszą płeć jakimś miłym podarkiem. Problem, jeśli w domu czeka na nas... feministka.

Tyradom o równości i męskim szowinizmie nie będzie końca, ponieważ specjalny dzień zdaje się być policzkiem wymierzonym kobiecie przez lubiącego władzę macho, który również tej okazji nie omieszka wykorzystać, aby podkreślić różnicę i inność pomiędzy kobietą a mężczyzną. Zastanawiam się jednak, czy trzeba tę inność podkreślać.

Równi w godności

Problematyka równości pomiędzy płciami stała się dzisiaj bardziej domeną działalności ideologicznej, aniżeli polem do zdroworozsądkowego myślenia. Postawione barykady i przerzucane z jednej i drugiej strony pociski wskazują na zaognianie się sporu, a nie próbę racjonalnego zastanowienia się nad dylematem. Pomijam fakt, że spór dotyczy raczej marginalnych grup społecznych, a większość społeczeństwa żyje poza jego zasięgiem (albo im się wydaje, że on go nie dotyczy). Spróbujmy więc sprowadzić ogień zaczepny z barykady na ziemię i zastanówmy się chwilę, skąd bierze się (moim zadaniem bzdurny) problem feminizmu. Wydaje mi się, że nie mamy do czynienia z tendencjami do uwolnienia kobiet spod dyskryminującej władzy męskiej części społeczeństwa, a z kolejnym przewartościowaniem w ramach kultury zachodnioeuropejskiej.

Zastanówmy się chwilę, po co człowiekowi płeć. Czy jest ona tylko pewnym wytworem ewolucyjnym, czy też ma jakieś inne znaczenie? Płciowość w naszych czasach najczęściej odnosimy do prokreacji, traktując ją tylko w kategoriach przekazywania życia. Podobnie wydają się postępować feministki. Żądając równego traktowania płci, sugerują, że dla nich płeć jest czymś drugorzędnym. Skoro jest jedno człowieczeństwo, to mówmy o nim, a zaprzestańmy wytworzonych kulturowo zachowań, które ciemiężą kobiety w ich płciowości. Tymczasem w wielu kręgach feministycznych zauważalny jest trend, wskazujący na specyfikę kobiety w jej odniesieniu do świata. Tworzenie tzw. kultury feministycznej, dzieł sztuki inspirowanych kobiecym spojrzeniem na świat, wskazuje, że płeć determinuje w jakiś sposób nasze podejście do rzeczywistości. Nie jest więc tylko pewnym biologicznym dodatkiem, ale jest specyfiką człowieka.

Odbieramy rzeczywistość jako mężczyzna i kobieta, a także wyrażamy swoje doznania w męski i żeński sposób. Nie ma przy tym mowy o deprecjonowaniu którejkolwiek z płci. Po prostu kobieta ujmuje rzeczywistość w innych kategoriach, a mężczyzna w innych. Dzięki temu mamy do czynienia z bogactwem przeżyć, które są nieredukowalne do siebie. Skrajne zrównanie płci oznacza niestety zubożenie naszego kontaktu z rzeczywistością, a także naszych wzajemnych relacji w rodzinie ludzkiej. Inność płci nie oznacza więc dyskryminacji, ale raczej ubogacenie.

Podobnie rzecz ma się z ludzkim społeczeństwem. Nie jest dziwną rzeczą, że człowiek rodzi się w rodzinie, mając ojca i matkę, czyli mężczyznę i kobietę. Możliwość obcowania z obiema płciami pozwala człowiekowi na szersze spojrzenie na rzeczywistość oraz ubogacenie siebie. Matka i ojciec (czytaj: kobieta i mężczyzna) dają wzajemnie bogatsze spojrzenie na świat i społeczeństwo, aniżeli 1-płciowe. W ten sposób młody człowiek odnajduje się w społeczności i uczy się postępowania zgodnie z wartościami i miłością.

Ale najważniejsze w tej sprawie jest jeszcze coś innego. Otóż płeć jest sposobem wyrażania naszej ludzkiej natury. Ani Bóg, ani aniołowie nie są płciowi, ponieważ nie przynależą do świata materii. Człowiek, aby wyrazić siebie, używa swojej płciowości i przez nią realizuje swoją naturę. Deprecjacja ludzkiej płciowości prowadzi do prób pozornej modyfikacji ludzkiej natury, a przez to staje się polem do manipulowania człowiekiem jako człowiekiem. Płciowość nie jest czymś drugorzędnym, ale stanowi o naszej naturze w jej działaniu.

Paranoja

Jednym z mitów, powtarzanych przez kręgi feministyczne, jest opowieść o odwiecznym znęcaniu się mężczyzn nad kobietami. Oczywiście nie neguję, że miały miejsce w historii i nadal mają (zwłaszcza w kulturze islamskiej, ale nie tylko) działania, będące jaskrawą niesprawiedliwością względem kobiet. Jednakże fakt ich występowania nie jest świadectwem, wskazującym na konieczność drastycznego zrównania płci. Przyznam się, że pomysł p. Kingi Dunin, aby mężczyźni łykali prolaktynę, by wyhodować sobie piersi i brać udział w karmieniu dzieci, jest raczej porażającym przykładem głupoty i zacietrzewienia, aniżeli głosem zdrowego rozsądku. Faktycznie, w kulturach starożytnych i do niedawna w całej Europie kobiety nie miały wszystkich praw. Jednak nie było to wyrazem ciemiężenia kobiety. Chrześcijańska wizja Kościoła, odwołująca się do obrazu Oblubienicy, czy kult Najświętszej Maryi Panny wskazują, że kobiecość nie była otaczana zniewagami, ale raczej wywyższana. Warto pod tym kątem prześledzić literaturę, malarstwo czy inne sztuki piękne. Często myślimy pewnymi stereotypami, zaszczepionymi nam przez niektóre lewackie trendy, zapominając o porządnej kindersztubie (także w wykształceniu humanistycznym).

Dlatego nie mogę zrozumieć chociażby postulatu parytetów. Skoro feministki chcą zrównania mężczyzn i kobiet, to trzeba założyć, że będą oni rywalizować między sobą, także w dostępie do zawodów i stanowisk, a wygra najlepszy. Właśnie metoda parytetów ustanawia największą nierówność, ponieważ nie ocenia się w niej na podstawie zdolności, ale na podstawie przynależności płciowej. Same więc feministki są nastawione nie na niwelowanie różnic, ale na ich podkreślanie. Albo nie wiedzą, co mówią, głosząc swoje hasła.

Podobnie z kapłaństwem kobiet. Zakładając, że Kościół gnębi kobiety, nie dając im możliwości działania, trzeba byłoby zauważyć odpływ płci pięknej z kościołów. Tymczasem nawet na laickim Zachodzie kościoły wypełniają zazwyczaj kobiety, więc raczej im to odpowiada. Dlaczego więc na siłę je uszczęśliwiać? Czy nie jest to właśnie ciemiężenie kobiet poprzez narzucanie im własnych wzorców i nakazywanie im sposobów postępowania? Kto więc je ciemięży – czyżby same feministki?

Na zakończenie

Chciałbym złożyć wszystkim kobietom najserdeczniejsze życzenia. Życzę więc Wam, drogie Panie starsze i młodsze, abyście były zawsze kobietami. Bo świat bez kobiet, to świat bez piękna, bez miłości, bez ciepła. Świat bez kobiet, to świat, w którym Bóg nie mógłby stać się Człowiekiem.

Ks. Jacek Świątek