Taka straszna tęsknota
Przez mocno już wyblakłą firankę zaglądnął do pokoju wiosenny brzask. Oparła brodę na rękach i patrzyła na drogę. Z hukiem przejechał jakiś dostawczy samochód. Co on tu w Wielką Niedzielę robi? W domu po drugiej stronie drogi poruszyła się firanka. Coś zakłuło tak mocno pod brwiami. W zewnętrznych kącikach oczu dziwnie się mokro zrobiło. Otarła je porcelanową dłonią o długich palcach. Denerwowało ją, że starym ludziom łzy wypływają na skronie. Nie, to, co teraz, to nie był żaden płacz. Taka wiekowa przypadłość.
Dziedziczka
Tu, gdzie teraz Matysek ma swoje gospodarstwo, był stary dworski sad jej wuja. Witold ją w nim całował. Pod taką rozłożystą jabłonią. Pachniały biało-różowe kwiaty, a on natarczywie pytał, czy poczeka. Odważnie spojrzała mu w oczy, ale tylko skinęła. Nie przyszło jej wtedy do głowy, że takie to ważne pytanie. I że czekać trzeba będzie tak długo, że aż cała tym czekaniem się stanie. Czy jednak można inaczej, skoro nawet nie wiadomo, gdzie grób jego. Starali się o nią różni, ale ojciec nie przymuszał, widząc, że kolejni adoratorzy nie przypadają jej do gustu. Potem, po jego śmierci, została rezydentką, ubogą krewną równie już wtedy ubogiego wuja. ...
Anna Wolańska