Historia
Objawienie w Leśnej Podlaskiej

Objawienie w Leśnej Podlaskiej

Po oswobodzeniu Wiednia tajny kurier przez obóz turecki z pierwszej wyprawy Jerzy Kulczycki otrzymał od wdzięcznych mieszkańców miasta sowitą gratyfikację. O Michałowiczu zapomniano. Nie pamiętano już, że tyle razy narażał swe życie i wlewał otuchę w oblężonych. Nie znalazł się na żadnej liście nagrodzonych.

Nie zapomniał o nim jednak Ojciec Niebieski. W 2 tygodnie po wiktorii wiedeńskiej, 26 września 1683 r., w miejscu urodzenia Michałowicza w Leśnej Podlaskiej doszło do niezwykłego wydarzenia. Aleksander Stelmaszuk i Miron Makaruk, 2 chłopców pasących bydło, zobaczyło na drzewie dzikiej gruszy, rosnącej w gęstwinie krzewów, jaśniejący niezwykłym blaskiem obraz Matki Bożej. Pierwszy go dostrzegł szukający zbłąkanego cielątka 9-letni Aleksander. Obraz NMP wyryty był na małym kamiennym kole (dzisiaj już wiadomo, że szerokości 29 cm, wysokości 31 cm, grubości 4,6 cm i wagi 9,5 kg). Jego kolega unita 10-letni Miron tak o tym później opowiadał: „Szukając po obiedzie ciołka (na wałach leśniańskich – przyp. J. G.) (…), gdzie było dosyć gęstwiny, obaczyłem obraz piękny, jasny na gruszce; gdzie strachem zdjęty zostawszy pobiegłem do sąsiadów, dając znać o tym obrazie, bom widział i jasność, więc gdy się ludzie ze wsi zeszli i temu obrazowi dziwowali, niejaki Daniło z tejże wsi chciał ten obraz z gruszki zdjąć. Z gruszki spadł i po drugi raz odważył się, ale i po wtóry raz spadł z tegoż drzewa, i po trzeci raz tegoż dokazać chciał, ale po trzeci raz spadł z gruszki. Potem za daniem znać, przybył Pan Zabłocki, podstarości z Bordziłówki i pomodliwszy się na książkach, obraz zdjął z gruszki, który obraz zaraz ową jasność swoją i piękność stracił; którego wziąwszy, wstąpił tu do brata mego i ten obraz na stole u niego położył, który był wilgotny, jakoby pocący się, aż na stole znaki potu były; stamtąd go wziąwszy, zaniósł do Bukowic do dworu (…)”. Można dodać, że do dworu dziedzica Leśnej Pawła Kazimierza Michałowskiego skarbnika orszańskiego ożenionego z Anną Domańską. Gdy niesiono obraz, stwierdzono, że był bardzo ciężki i bardzo wilgotny, jak gdyby NMP płakała i nie chciała opuszczać Leśnej.

Ówczesnym mieszkańcom Leśnej to cudowne zdarzenie w żaden sposób nie kojarzyło się jeszcze z osobą Michałowicza. Raczej nie pamiętano o nim i nie wiedziano, że ratował w Wiedniu od śmierci kilkadziesiąt tysięcy ludzi, którym wódz turecki zapowiedział rzeź po zdobyciu miasta.

Pierwsza na Podlasiu dowiedziała się o wiktorii wiedeńskiej już 24 września siostra Jana III – Katarzyna Radziwiłłowa w Białej. Później o tym poinformował ją sam król listem z Austrii datowanym na 19 września. W piśmie tym przesyłał również pozdrowienia dla młodych książąt, jej synów, uczących się wtedy w Lublinie. 30 września na wieść o sukcesie, gratulacje do Białej przesłała z Wenecji przyjaciółka Katarzyny – Adriana Foscaryni, pisząc, że sława polskiego króla jest żywa nie tylko dzisiaj, lecz będzie w pamięci wieków.

W tym czasie armia Sobieskiego w pościgu za Turkami była już 100 km od Wiednia. Stamtąd pisał on do żony, że ciężko zachorował pracownik jego kancelarii Stanisław Antoni Szczuka, przyszły właściciel Radzynia Podlaskiego. 6 października monarcha informował żonę, że jeden sługa chorągwi właściciela Międzyrzeca Podlaskiego przyniósł swemu panu 4.000 czerwonych złotych jako trofeum wojenne. Królowa Maria Kazimiera nie wiedziała, że 7 października pod Parkanami jej mąż znalazł się w ogromnym niebezpieczeństwie i omal nie przypłacił tego życiem. W tragicznym odwrocie osłaniał króla wójt łosicki Atanazy Miączyński. W 2 dni później w drugiej bitwie pod Parkanami odznaczył się regiment piechoty wojewody podlaskiego Wacława Leszczyńskiego, zamykając Turkom drogę odwrotu do miasta.

Natomiast w działaniach armii litewskiej na Węgrzech wziął udział kasztelan podlaski Karol Stanisław Łużecki. Pamiętnikarz i podlaski poeta z Przegalin Samuel Szemiot pod wpływem wieści o wiktorii wiedeńskiej napisał:

„Ja przyznam, że od początku swojego

Polska nie miała tryumfu równego (…)

Już nas więcej nie będą pytali

Kędy jest wasz Bóg ? Teraz go doznali”.

Tymczasem rosła sława leśniańskiego obrazu. Od chwili umieszczenia go we dworze w Bukowicach, pan domu, skarbnik Michałowski, zaprowadził nieustanną straż dniem i nocą. Nad palącymi się świecami i porządkiem w izbie miał czuwać stróż, odpowiedzialny też za przeciwdziałanie ewentualnej kradzieży. Zdarzyło się jednak, że w tej izdebce pozostawiono alkohol. I oto pewnej nocy, gdy stróż się zdrzemnął, zobaczył we śnie siwego starca, który zapytał go: „Czego pilnujesz?”. Gdy mu wyjaśnił, starzec odrzekł: „Darmo tu pilnujesz. Jeżeli ta Pani będzie miała tu poszanowanie, to zostanie, a jeśli nie, to się wróci tam skąd przyszła”. Odtąd w tej izbie nie było już straży i alkoholu, a zaczęły się cudowne uzdrowienia.

Józef Geresz