Region
Czy dostaną podwyżki?

Czy dostaną podwyżki?

Nie milkną postulaty płacowe łukowskich pielęgniarek. Domagają się one podniesienia płac do kwoty 3 tys. złotych brutto. Czy żądania te kiedykolwiek zostaną spełnione? Jak na razie nie ma żadnych przesłanek, by tak myśleć.

Kilka dni temu odbyły się rozmowy pielęgniarek z dyrekcją łukowskiego szpitala. Jaki był ich rezultat? – Odprawiono nas z kwitkiem, mimo iż wcześniej obiecano, że podwyżki dostaniemy. Dyrektor Jerzy Kamiński twierdzi, że nie ma pieniędzy, by zwiększyć nam zarobki, gdyż szpital jest zadłużony – mówi przewodnicząca Zakładowej Organizacji Związkowej Ogólnopolskiego Zawodowego Związku Pielęgniarek i Położnych przy Samodzielnym Publicznym Zakładzie Opieki Zdrowotnej w Łukowie Bernarda Machniak. Powodów zadłużenia jest kilka. – Kupowano nowoczesny sprzęt i podniesiono płace jednej z pracujących w szpitalu grup zawodowych. Nie opowiadamy się przeciwko remontom czy wyposażaniu naszej placówki w sprzęt. Chcemy jednak godnie zarabiać, adekwatnie do naszej ciężkiej pracy – dodaje Machniak.

Nienazwana przez przewodniczącą grupa zawodowa to, rzecz jasna, lekarze, którzy otrzymali podwyżki w ubiegłym roku. By wypłacać zrewaloryzowane pensje, szpital musiał się zadłużyć. Na majowej sesji rady powiatu zarząd poręczył kierowanej przez Jerzego Kamińskiego placówce pożyczkę w wysokości 6 milionów złotych. Pieniądze te miały zostać przeznaczone na spłatę zadłużenia z tytułu podwyżek pensji lekarskich oraz zakupu nowoczesnych urządzeń, jak choćby tomografu komputerowego. Gdy łukowski szpital na prawo i lewo łatał dziury wynikłe z ubiegłorocznej podwyżki dla lekarzy, o pielęgniarkach jakby zapomniano. Dano im mglistą obietnicę, że w lipcu szpital podpisze nowy kontrakt z Narodowym Funduszem Zdrowia i wówczas dojdzie do rozmów na temat wzrostu wynagrodzeń.

Szpital kontrakt podpisał. W porównaniu z rokiem ubiegłym wzrósł on o 5%, a podwyżek jak nie było, tak nie ma. – Liczyliśmy, że nasze zarobki wzrosną o 200-300 złotych. Wygląda na to, że nic z tego nie będzie. Szpital ma pieniądze. Ostatnio dyrektor Kamiński otrzymał 2 miliony złotych z tytułu nadwykonań za pierwsze półrocze tego roku. Niestety, pieniądze te nie zostaną przeznaczone na podniesienie naszych płac – podkreśla przewodnicząca.

Czcze obietnice

Gwoli przypomnienia należy stwierdzić, że łukowskie pielęgniarki protestują już od roku. Nieco ponad 12 miesięcy temu okleiły postulatami ogrodzenie szpitala, potem były rozmowy w lutym i manifestacja niezadowolenia w maju, podczas której nastąpił przemarsz spod gmachu szpitala wprost do gabinetu starosty łukowskiego Janusza Kozioła. Starosta powiedział wówczas, że rozumie potrzeby pielęgniarek, lecz niewiele może dla nich zrobić, gdyż powiat łukowski nie rozporządza wystarczającymi rezerwami finansowymi, by wypłacić podwyżki. Stwierdził również, by pielęgniarki spokojnie poczekały do lipca, czyli do czasu podpisania kontraktu przez szpital z Narodowym Funduszem Zdrowia. Jak widzimy oczekiwania te nie dały żadnego rezultatu.

Praca pielęgniarek jest ciężka. – Musimy być gotowe każdego dnia. Nie ma dla nas świąt, niedziel, sylwestra. Nasz zawód to przykład ogromnego poświęcenia. Chcemy więc godnie żyć i godnie zarabiać. Chcemy pójść do sklepu i kupić sobie to, na co mamy ochotę, a nie co musimy – zauważa jedna z pielęgniarek Ratownictwa Medycznego. Oczekiwania płacowe pielęgniarek podzielają także mieszkańcy Łukowa. – Pracują ciężko, ponad siły, podwyżka jak najbardziej im się należy – stwierdza kobieta w średnim wieku. – Były pieniądze dla lekarzy, dlaczego nie ma dla pielęgniarek? – pyta retorycznie młody mężczyzna.

Co będzie dalej? Trudno przewidzieć. – Decyzji o strajku nie podjęliśmy. Osobiście uważam, że nie jest to dobre wyjście. Złożyliśmy pismo do starosty, w którym jasno przedstawiliśmy nasze stanowisko. Być może skorzystamy z usług negocjatora – zaznacza Bernarda Machniak.

Bez stanowiska

Oficjalnego stanowiska w tej sprawie powiat łukowski jeszcze nie podjął. Być może stanie się to już wkrótce. Nie ulega jednak wątpliwości, że sytuacja jest trudna. Pielęgniarki walczą o swoje, czując się oszukane i potraktowane niesprawiedliwie. No bo skoro podwyżki otrzymali lekarze, dlaczego mają ich nie dostać pielęgniarki? Czy są pracownikami drugiej kategorii? Dlaczego dyrekcja szpitala nie wzięła tego pod uwagę dokonując rewaloryzacji wynagrodzeń dla lekarzy? Czy nie było możliwe wypośrodkowanie podwyżek i uwzględnienie we wzroście wynagrodzeń także pensji pielęgniarek? Zapewne tak, lecz dyrektor Jerzy Kamiński wolał podnieść płace jednym, a drugich zostawić na lodzie. I teraz ma poważny problem do rozwiązania, gdyż z jednej strony musi myśleć jak tu spłacić narastający dług szpitala, z drugiej natomiast, co zrobić, by dotrzymać danej pielęgniarkom obietnicy.

Marcin Gomółka