Region
Źródło: BS
Źródło: BS

Szkolny mandat

Nawet 10 tys. zł może wynieść mandat nałożony na rodziców wagarowicza. - To nic nowego - komentuje Sławomir Kurpiewski, naczelnik Wydziału Edukacji UM w Siedlcach.

 

Ustawa o systemie oświaty już dużo wcześniej umożliwiała nakładanie na rodziców kar pieniężnych za nie spełnianie obowiązku szkolnego przez ich dzieci. – Teraz jedynie doprecyzowano zapisy dotyczące postępowania w takiej sytuacji – tłumaczy Kurpiewski. Znowelizowany przepis określa wprost, co oznacza „nierealizowanie obowiązku szkolnego”. Dyrekcja szkoły ma zatem prawo zareagować, jeśli uczeń opuści i nie usprawiedliwi 50% godzin zajęć w miesiącu. – To wiąże się z również z zaniedbaniami rodziców dotyczącymi dostarczenia informacji do szkoły – wyjaśnia naczelnik Wydziału Edukacji. I dodaje, że zaktualizowane rozporządzenie ma pozwolić na szybsze reagowanie na problem wagarów i zapobieganie patologiom.

 

Kontrola spełniania obowiązku szkolnego leży w gestii dyrektora szkoły. To on najpierw informuje rodzica o wagarach. Jeśli ten nie zareaguje, sprawa przekazywana jest urzędowi gminy lub miasta, bo to one sprawują nadzór nad szkołami. Instytucje te wysyłają pismo do rodziców, informujące o grożących konsekwencjach finansowych, a następnie wszczynają postępowanie egzekucyjne. – Pomimo kilkunastu wszczętych spraw na naszym terenie, do żadnej egzekucji ostatecznie nie doszło. Otrzymanie pisma skutkowało posłaniem dziecka do szkoły – przyznaje Kurpiewski.

Znowelizowana ustawa nie wprowadzi większej nerwowości w szeregach uczniów parczewskiego liceum. Dyrektor placówki już dawno znalazła sposób na wagarowiczów, dzięki któremu szkoła cieszy się ponad 95-procentową frekwencją. – Wprowadziliśmy swój regulamin usprawiedliwiania. Rodzic ma obowiązek zadzwonić rano do szkoły i poinformować, że danego dnia dziecka nie będzie w szkole. A jeśli takiego telefonu nie ma, godziny są nieusprawiedliwione – wyjaśnia dyrektor Beata Tryniecka. – Rodzice na początku się buntowali, ale z czasem przyzwyczaili i system działa sprawnie – dodaje.

Zdaniem dyrektor zmiany w ustawie, ze względu na wysokość kar pieniężnych, jeszcze bardziej zdopingują rodziców do pilnowania swoich pociech. – Rodzice, wychodząc do pracy, są przekonani, że dziecko idzie do szkoły, a okazuje się, że ono, owszem wyszło, ale do szkoły nie dotarło – tłumaczy B. Tryniecka.

Dyrektor parczewskiego LO zastanawia również to, na co będą przeznaczone pieniądze z wyegzekwowanych kar. – Szkołom bardzo by się przydały. Ale pewnie zostaną przekazane do budżetu gminy – spekuluje.3 PYTANIA

Roman Wiaranowski, Komendant Straży Miejskiej Mińsk Mazowiecki

 

Czy w związku ze zmianami w ustawie, dotyczącymi nakładania kar pieniężnych na rodziców wagarowiczów, zwiększy się liczba patroli?

Nie, ponieważ nie pozwala mi na to liczba osób, którą dysponuję. Po za tym uczestniczymy w rożnych akcjach, choćby „Bezpieczna droga do szkoły”, w którą zaangażowani są nasi strażnicy, obstawiający szkoły wraz z policją.

Czy w Mińsku ucieczki uczniów z lekcji to duży problem?

Nie odbiegamy od przeciętnej krajowej. Co ciekawe, okazuje się, że przeważnie zatrzymujemy nieletnich spoza Mińska. Są to najczęściej gimnazjaliści, bo to wiek chmurny i durny. Ale w chwili zatrzymania są potulni. Co prawda nie są zachwyceni, ale spokojni.

Co się dzieje, gdy dochodzi do zatrzymania takich osób?

Jeżeli są to godziny lekcyjne, odwozimy do dyrektora, czy pedagoga szkolnego i oddajemy za pokwitowaniem. A jeśli jest to późniejsza pora, dostarczamy delikwenta do domu, pod opiekę rodziców. Odwozić musimy wszystkich bez wyjątku, a więc również osoby spoza Mińska. Jest to dla nas trochę uciążliwe, ale taki obowiązek nakłada na nas ustawa.


Kinga Ochnio