Historia
Manowce demokracji

Manowce demokracji

7 lutego 1741 r. w Drohiczynie odbył się pogrzeb kasztelanowej Anieli z Chądzyńskich Kuczyńskiej. Żegnał ją biskup łucki z Janowa Franciszek Kobielski, przypominając, „że nie całkiem umieramy, ciało tylko ociężałe do niskiej grobowej wprowadzamy rezydencji, a dusza nieśmiertelna ptakiem do wieczności leci i na takie trafi gniazdo, jakie sobie ułożeniem życia pościele…

Przecież dóbr sobie powierzonych na chwałę Boską, na podźwignięcie nędzy ludzkiej zażywając, tam sobie gniazdo uścielała… Nawet i ubogich kmiotków, poddanych swoich, nie zapominała, przykładem swoim bojaźń Bożą okazywała, aby się i około roli chodząc, nieba dorabiali”.

Gdy jedni umierali, drudzy wstępowali w związki małżeńskie. W tymże roku Maria Kątska, dziedziczka Radzynia, poślubiła późniejszego generała artylerii Eustachego Potockiego, wnosząc mu w posagu dobra radzyńskie. Wtedy jeszcze nikt nie przypuszczał, że nastąpi przełomowa era dla podupadającego pałacu, który częściowo kryty był słomą i miał pustą drugą kondygnację. Gdy niektórzy urządzali wystawne wesela, inni – wielkopańskie łowy na grubego zwierza, jak choćby hetman Branicki w Wojszkach koło Białegostoku. A byli też tacy, którzy wywoływali burdy na jarmarkach (trzech braci Wysokińskich poturbowało Żydów na targu w Międzyrzecu).

Poważniejszy konflikt nastąpił w 1742 r. w Janowie. Przewodniczący sądu diecezjalnego, oficjał podlaski ks. Ludwik Riaucor zakwestionował budowę klasztoru oo. marianów w Rasnej, którą bez zgody biskupiej rozpoczął o. Marcin Matuszewicz. Kazano mu wstrzymać inwestycję i zagrożono karą pieniężną, a nawet sankcją klątwy. Sprawę usiłował załagodzić młody Marcin Matuszewicz. Pojechał ze szwagrem do Białej, gdzie ksiądz oficjał gościł u księżnej Anny z Sanguszków Radziwiłłowej, ale nic nie wskórał. W maju 1742 r. senatorowie podlascy wzięli udział w posiedzeniu rady senatu w pogranicznej wielkopolskiej Wschowie. Przełożyła ona zwołanie sejmu o 2 lata. Tymczasem sytuacja Matuszewiczów jeszcze bardziej się skomplikowała. Sąd grodzki w Mielniku miał rozpatrzyć sprawę karną matki Marcina, która została oskarżona o spowodowanie śmierci swego sługi, Łastowskiego. Twierdzenie, że ten był niższego stanu i nie posiadał szlachectwa, kobieta musiała poprzeć przysięgą. Tymczasem ojca Matuszewicza wezwano do Janowa na proces w sprawie nielegalnej budowy klasztoru. Zamiast niego stawił się plenipotent. Niczego jednak nie osiągnął. Fundator został obłożony klątwą i karą pieniężną w wysokości 1000 złp. Młody Matuszewicz podążył do nuncjatury w Warszawie, gdzie za wstawiennictwem właściciela Siedlec, księcia Czartoryskiego, doprowadził do wstrzymania ekskomuniki i kary pieniężnej, ale nuncjusz odesłał sprawę do samego biskupa łuckiego Antoniego Kobielskiego.

Pod koniec 1742 r. powrócił z Paryża do kraju były przywódca konfederacji Adam Tarło. Rozesłał do wszystkich województw manifest wymierzony przeciwko właścicielowi Międzyrzeca, Augustowi Czartoryskiemu, oskarżając „familię” o zakusy na wolność szlachecką. Na początku 1743 r. rozpoczęła się kampania wyborcza przed zbliżającymi się sejmikami deputackimi. Marcin Matuszewicz, który był pisarzem grodzkim w Brześciu i chciał zostać wybrany deputatem, pojechał najpierw do Kodnia, prosząc o protekcję właściciela tych dóbr – kanclerza litewskiego i starostę brzeskiego Jana Fryderyka Sapiehę. Następnie ugościł szlachtę w Tokarach koło Mielnika, rozesłał trochę pieniędzy na pomoc dla okolicznych szpitali i zamówił Mszę św. „W końcu zgromadziwszy tokarzewską szlachtę do Minkowicz, jak Włodek mój przyjaciel i jakoby wódz szlachty pisał do mnie, że z kawalerią przyjedzie do Minkowicz, a infanteria, tj. szlachta bracia nie mająca koni, prosto ciągnie na Terebun, wyjechałem do Brześcia” – pisał. Tu miała się rozegrać decydująca batalia wyborcza. „Gdy stanąłem, a ze wszystkich stron za prośbami mymi napłynęła wielka liczba szlachty – zanotował z dumą – tedy nad nadzieję moją obaczyłem się potężniejszy nad wszystkich. Chodziłem bardzo gromadnie z wizytami… Nazajutrz, po zagajeniu podkomorskim, wszystka szlachta okrzyknęła mię marszałkiem sejmikowym i gwałtem wziąwszy, zanieśli mię i posadzili na krześle marszałkowskim”. Zostawszy marszałkiem, Matuszewicz za powszechnym aplauzem mianował deputatów: Józefa Sosnowskiego, właściciela Sosnowicy koło Parczewa i Franciszka Łochowskiego. Niebawem doszło do innego tumultu. W Brześciu, przy okazji tzw. gry w palcaty, rozzuchwalona młodzież szlachecka rozpędziła wojsko i obrabowała kramy starozakonnych (wprawdzie później sąd ukarał winnych, ale sporo towarów przepadło). Następnego dnia, na skutek konfliktu zbrojnego dwóch rodów szlacheckich: Wereszczaków i Przegalińskich, nie otwarto sejmiku. Wydawało się, że wybór deputata utonie w fali bieżących wydarzeń i nie wywoła już żadnych zastrzeżeń. Jednak w marcu 1743 r. obersztlejtnant Kulesza, komisarz księżnej Anny Radziwiłłowej, i Chrzanowski, jej pokojowy z Białej, wnieśli protest do sądu grodzkiego w Mielniku, podpisując odpowiedni manifest. Chodziło o niedopuszczenie do funkcji Sosnowskiego. Przytaczali argumenty, że wybór był nieformalny, bez głosowania. Wiele trudu kosztowało Marcina Matuszewicza sprowadzenie do Brześcia szlachty, która podpisała manifest w Mielniku, i nakłonienie jej do podpisania tzw. kredensu, co unieważniło jej poprzedni akt.

Józef Geresz