Czy hodowla bydła mięsnego jest opłacalna?
Znacznie więcej mamy natomiast gospodarstw nastawionych na produkcję mleczną. Czy zatem inwestowanie w bydło mięsne w ogóle jest sensowne? Tak mała liczba gospodarstw specjalistycznych świadczyłaby, że nie do końca, choć hodowcy mają w tym względzie inne zdanie.
Rasy francuskie
Bydło mięsne posiada kilka cech charakterystycznych, które powodują, że różni się ono zdecydowanie od ras mlecznych. – Przede wszystkim należy zwrócić uwagę na masę ciała. Niektóre sztuki mięsne ważą ponad tonę, mleczne tylko około 600 kilogramów. Druga kwestia to umięśnienie odpowiednich partii ciała. W przypadku bydła mięsnego jest to grzbiet i zad – mówi Jadwiga Wardak, kierownik Zespołu Doradztwa Rolniczego w Łukowie.
Hodowcy z Łukowa i okolic nastawiają się na rasy francuskie: Limousine i Charolaise. W przypadku pierwszej istotne jest też to, że łatwo się ją krzyżuje z bydłem polskim. Warto pamiętać także i o tym, iż mięso Limousine bywa dużo chudsze niż tusza Charolaise. Obie rasy charakteryzuję się wysoką wydajnością i dobrymi zdolnościami przystosowawczymi. Różnice pomiędzy nimi są jednak widoczne i w zasadzie nawet nie trzeba być zbytnim znawcą zagadnień rolniczo-hodowlanych, by je dostrzec. Charolaise jest po prostu sporo cięższy i raczej hoduje się go z przeznaczeniem na sztuki duże i opasy. Limousine to rasa nieco inna, drobniejsza, bardziej umięśniona.
Dopłaty i warunki
Jednym z większych hodowców w powiecie łukowskim jest Krzysztof Michalak z Jeleńca. Jego stado podstawowe składa się z 17 matek i rodowodowego buhaja – rozpłodnika. Jakie były początki tej hodowli?
– Wszystko zaczęło się w 2006 r. Zrezygnowałem z bardzo pracochłonnego chowu bydła mlecznego, przestawiając się na produkcję mięsną. Jak się okazało, była to decyzja właściwa. Korzystając z unijnego dofinansowania wynoszącego 50% inwestycji, zakupiłem 11 sztuk cielnych jałowic – wspomina Michalak. W roku następnym stado pana Krzysztofa wzbogaciło się o dodatkowe 5 sztuk. Uzyskanie dopłaty przez hodowcę wiązało się ze spełnieniem kilku podstawowych warunków. – Musiałem mieć w oborze klatkę porodową, izolatkę, ponadto trzeba było dysponować powierzchnią 5 m2 na jedną sztukę bydła – wylicza. Żywienie stada nie jest specjalnie skomplikowane. Składa się na nie suche siano, sianokiszonka i kiszonka z kukurydzy. – To w zupełności wystarcza. Nie stosuję chowu pastwiskowego, gdyż nie mam takich możliwości. Przy oborze znajduje się wybieg, z którego zwierzęta korzystają – podkreśla Krzysztof Michalak.
Sprzedaż i dokumentacje
W gospodarstwie w Jeleńcu nie praktykuje się hodowli nastawionej na uzyskanie przez bydło jak największej wagi. Wynika to z tego, że obora nie jest dostosowana do tuczu dużych sztuk. Z tych też względów po osiągnięciu wagi około 300 kilogramów poszczególne osobniki są sprzedawane. Byczki kupują firmy, które zajmują się ich eksportem na południe Europy, najczęściej do Grecji lub Włoch. Jeśli natomiast chodzi o jałówki, to są one przeznaczane najczęściej na reprodukcję i kupują je przede wszystkim polscy hodowcy. Warto podkreślić, że za jałówkę trzeba zapłacić drożej niż za osobnika płci męskiej. To wydatek rzędu około 5 tysięcy złotych. Ceny żywca wołowego kształtują się natomiast na poziomie 9 – 10 złotych za kilogram.
Stado z Jeleńca jest na bieżąco oceniane przez Polski Związek Hodowców i Producentów Bydła Mięsnego. – Co 3 – 4 miesiące przyjeżdża zootechnik i prowadzi księgi hodowlane. Robi się to po to, by dokładnie dokumentować pochodzenie zwierząt. Wszystkie jałówki oraz rozpłodnik posiadają specjalne karty rodowodowe, w których zawarte są dane dotyczące pochodzenia, wycieleń, wzrostu i rozwoju – wymienia Krzysztof Michalak. Dzięki dokumentacji możliwe jest uzyskanie odpowiednio wysokich cen podczas sprzedaży.
Koszt chowu
Roczne wydatki na utrzymanie hodowli są trudne do oszacowania. Pan Krzysztof jest w o tyle dobrej sytuacji, że posiada własny sprzęt gospodarski. W ten sposób obniża koszty chowu zwierząt. Wytwarzany przez bydło obornik służy jako nawóz naturalny, co pozwala zredukować do minimum nakłady na zakup drogich nawozów sztucznych oraz uzyskać wysokie plony kukurydzy wykorzystywanej w żywieniu bydła. To wszystko powoduje, że trudno jednoznacznie określić, jakie są koszty produkcji zwierzęcej w ciągu miesiąca bądź roku.
Hodowca z Jeleńca jest znany nie tylko na terenie powiatu łukowskiego. Ponieważ posiada duże stado, chętnych na zakup zwierząt nawet z odległych regionów województwa lubelskiego bądź sąsiednich nie brakuje. – Często ktoś do mnie dzwoni, pytając czy nie mam do sprzedania jednej bądź dwóch sztuk. Z reguły dogadujemy się i transakcja dochodzi do skutku – zauważa.
Znaki zapytania
Czy hodowla bydła mięsnego opłaca się? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, ale należy pamiętać, że polski żywiec jest poszukiwany w Europie. W bieżącym roku nie ma możliwości dofinansowania hodowli z Unii Europejskiej, co stanowi to duży problem dla rolników hodowców. Niektórzy twierdzą, że tak naprawdę to jedynie hodowla bydła mlecznego jest zyskowna i dochodowa. Trzeba jednak wziąć pod uwagę fakt, że ceny mleka w ostatnim czasie znacznie spadły. Nie bez znaczenia staje się też kwestia, że utrzymanie ras mlecznych wymaga dużo więcej pracy i czasu niż mięsnych. W przypadku tych ostatnich obrządek nie trwa długo i nie wiąże się ze zbyt dużym wysiłkiem. Jest to jeden z koronnych argumentów przemawiających za tym, by stawiać na bydło mięsne, nie zaś mleczne. W powiecie łukowskim mamy jednak do czynienia z tendencją dokładnie odwrotną. Gospodarstw, gdzie hoduje się bydło mięsne, istnieje zaledwie pięć. Natomiast zdecydowanie dominują te, w których postawiono na produkcję mleka. Czy stan ten w najbliższej przyszłości ulegnie zmianie? Raczej jest to mało prawdopodobne, choć przecież nie można wykluczyć, że jacyś nowi hodowcy jednak się pojawią.
Marcin Gomółka