Mocno chwytać życie
Zaczęło się niewinnie siedem lat temu. Zbyszek miał niewiele ponad czterdziestkę. Mężczyzna w sile wieku, zdrowy, udana praca, w domu czekająca z obiadem żona, dwójka fajnych dzieci. Jego życie przypominało wtedy łatwe do ułożenia puzzle. Wprawdzie od czasu do czasu coś nie pasowało do reszty, ale zwykle udawało mu się to jakoś wtłoczyć we właściwe miejsce i znów wszystko było w porządku. Aż przyszedł dzień, który podzielił życie Zbyszka na to przed stwardnieniem rozsianym i to po nim.
Diagnoza jak wyrok
Choroba zaatakowała znienacka. Nagle pojawiły się dziwne problemy z poruszaniem się i wzrokiem. Mężczyzna zaczął podwójnie widzieć, słabły mu dłonie. Do okulisty poszedł tylko dlatego, że było mu po drodze. Okazało się, że ma zapalenie nerwu pozagałkowego. Lekarze skierowali go do szpitala. Potem wydarzenia biegły bardzo szybko. Przeszedł serię badań, włącznie z rezonansem magnetycznym, który wykrył w jego głowie dwie zmiany chorobowe – niewielkie puste pola między nerwami. Wyglądały niegroźnie, jak płatki śniegu.
W końcu postawiono diagnozę: stwardnienie rozsiane (SM). To nieuleczalna, przewlekła choroba neurologiczna, która prowadzi do narastającej niepełnosprawności fizycznej. ...
Jolanta Krasnowska