Historia
Bialskie poprawiny wołczyńskich godów

Bialskie poprawiny wołczyńskich godów

Po śmierci Hieronima Radziwiłła Białą odziedziczył Michał Kazimierz Radziwiłł „Rybeńko”. Nosił się on z zamiarem uporządkowania spraw miasta, ograniczenia wpływów gminy żydowskiej faworyzowanej uprzednio przez brata, a także remontu zamku.

 

To właśnie jemu Biała zawdzięcza wybudowanie wspaniałego kościoła dla unitów [Narodzenia NMP – J.G.], powstałego decyzją jego matki – księżnej Anny. Budowę oraz opiekę nad świątynią powierzyła właśnie jemu, a nie Hieronimowi.

„Rybeńko” ciężko przeżył zerwanie sejmu w maju 1761 r., za czym orędował nawet ówczesny poseł podlaski, a przyszły król, Stanisław Poniatowski [po latach dopiero przejrzał i zapisał w swym pamiętniku, że zachował się wówczas nie jak obywatel – J.G.]. Po skończonym sejmie stolnik brzeski Matuszewicz wstąpił do Korczewa do stolnika mielnickiego Leona Kuczyńskiego [chciał go zwerbować na stronnika dworu – J.G.]), a potem do Siemiatycz, gdzie udało mu się zamówić u księżnej Jabłonowskiej trzy tysiące dachówki na nowy dach kościoła w Rasnej. Skonfundowany po sejmie „Rybeńko” nie chciał pozostać w Białej, lecz swoje imieniny [na trzecie miał Antoni – J.G.] przypadające 13 czerwca obchodził na łonie natury w Sławatyczach. W lipcu odbywał się jarmark w Pratulinie, przy okazji którego załatwiano nie tylko interesy…

W sierpniu część szlachty podlaskiej wybrała się na słynny odpust franciszkański „porcjonkuli” do Brześcia. Przybyła tam nawet właścicielka Kodnia, Sapieżyna, odwiedzając przy okazji Jacka Paszkowskiego w Zahorowie. Matuszewicz w tym czasie pojechał na imieniny podstoliny drohickiej Kuczyńskiej do Suchowoli koło Radzynia. Odwiedził też kasztelana podlaskiego Miączyńskiego w Siemieniu. Ponieważ jego brat pułkownik zachorował na febrę, udano się do znanego na Podlasiu doktora Millera, który mieszkał wtedy w Konstantynowie. Jak zapisał Matuszewicz: „leżał tam kilka niedziel brat mój, nawet i bratowa pułkownikowa na tęż kwarantannę zachorowała… tamże w Konstantynowie był na kuracji książę ordynat klecki Radziwiłł, konkurujący pod tenże czas o żonę swoją z domu Miączyńską, kasztelankę podlaską”.

W drugiej połowie 1761 r. „Rybeńko” zbliżył się do „Familii”. Jego syn Karol czynił zaloty do wnuczki kanclerza Michała Czartoryskiego. Rozbiły się one o przypadek. Karol, zwany potem „Panie Kochanku”, zaprosił wybrankę z babcią na obiad. Chcąc się popisać, zarządził, aby do stołu usługiwały tresowane niedźwiedzie. Panie nic o tym nie widziały. Gdy zwierz odmieniał talerz przyszłej narzeczonej, panna zemdlała i obrzydziła sobie niefortunnego konkurenta. 29 września 1761 r. do odległego o 10 km od Janowa Wołczyna zjechało mnóstwo gości. Tam obchodził swoje imieniny właściciel Siedlec – kanclerz książę Michał Czartoryski. Był to jedynie wstęp do większych uroczystości, bowiem 19 listopada odbyło się tam wesele księcia Adama Czartoryskiego, syna właściciela Międzyrzeca, wojewodzica ruskiego z podskarbianką Izabelą Fleming, córką właściciela Terespola, Włodawy i Różanki. Na zjazd przybyło wielu znamienitych gości, m.in. hetman wielki litewski książę Michał Kazimierz Radziwiłł. „Rybeńko” oświadczył w Wołczynie, że chce być łowczym tego weselnego „aktu”, czyli będzie starał się o zwierzynę. Jak zapisał Matuszewicz, szybko „pojechawszy do Białej, zaraz wielkie dwie bryki zwierzyną: jeleniami, danielami, sarnami, bażantami i innymi zwierzętami naładowane do Wołczyna przysłał”. Przybył hetman wielki koronny Jan Klemens Branicki z Białegostoku oraz księżna Sanguszkowa z Lubartowa [który jeszcze Lewartowem się zwał – J.G.]. Stawiła się też córka księcia kanclerza Aleksandra z Czartoryskich Sapieżyna, wdowa po zmarłym podkanclerzym, i pisarz Michał Kazimierz Ogiński, który miał uzdolnienia artystyczne. Nikt z gości nie przypuszczał nawet, że para ta połączy się potajemnie węzłem małżeńskim jeszcze wcześniej niż główni oblubieńcy. Ślubu udzielił im przybyły z Janowa bp łucki Wołłowicz. Aleksandra – już jako Ogińska – stanie się wkrótce sławną właścicielką Siedlec.

Główne wesele – Adama i Izabeli – zakłóciła na krótko Lubomirska, pochodząca z Czartoryskich, nie darząca sympatią panny młodej. Podbiegła do brata Adama idącego do ołtarza i poczęła go ściskać wśród głośnych łkań, żegnając się z nim tak, jakby szedł na śmierć. Jego oblubienica przyjęła jednak incydent ze spokojem. Wkrótce bp Teodor Czartoryski związał ręce nowożeńców stułą i odebrał przysięgę małżeńską. W czasie toastów weselnych siedem armat wołczyńskich biło na wiwat, a wielkie fajerwerki rozjaśniły listopadową noc. Świadectwem tej uroczystości jest ilustracja, która zachowała się w „Gabinecie Rycin” Uniwersytetu Warszawskiego. Widać na niej również rotundowaty kościół w Wołczynie, wzorowany na świątyni antycznej w Tivoli. Miały do niego trafić później zwłoki ostatniego króla Polski, który wdał się w amory z carową Katarzyną w Petersburgu. Po ślubie w Wołczynie M.K. Radziwiłł, chcąc jeszcze bardziej przypodobać się „Familii”, zaprosił wszystkich gości do Białej. Przybyli tam August i Zofia Czartoryscy z pobliskiego Międzyrzeca, hetman J.K. Branicki z Białegostoku. Na ich cześć po obiedzie „grano polską komedię Skanarela i balety”. Następnego dnia grono gości miało się powiększyć – przybyli państwo młodzi – Adam i Izabela Czartoryscy, strażnik koronny Lubomirski z żoną Elżbietą, następnie Ogińscy, Poniatowscy i Sapiehowie. Ostatniego dnia listopada 1761 r. w przebudowanej sieni na pierwszym piętrze zamku, zwanej też salą rycerską, wystawiono komedię Demokryta i Putiniego. Książęta Czartoryscy traktowali tę wizytę jednak chłodno i z dystansem, a nawet skrócili ją i wcześniej odjechali. W Białej pozostał jeszcze hetman Branicki. „Rybeńko” odprowadzał go aż do Hruda. Wkrótce Adam i Izabela Czartoryscy, na czele czterystu koni i dziesięciu wielbłądów, udali się w podróż poślubną.

Józef Geresz