Kultura
Źródło:
Źródło:

Najważniejsze są marzenia

Wielu znajomych mówiło, że powinnam wystartować w YCD, bo to program dla takich ludzi, jak ja. Poza tym bardzo dopingował mnie mój przyjaciel i partner taneczny Kuba Mędrzycki, który jest laureatem trzeciej edycji show. Te wszystkie głosy sprawiły, że podjęłam decyzję i pojechałam na casting do Białegostoku.

Eliza, jak zaczęła się Twoja przygoda z tańcem?

To było 10 lat temu. Byłam dość rozbrykanym dzieckiem, dlatego tata zaprowadził mnie na zajęcia zespołu tanecznego Caro Dance. Okazało się, że idzie mi całkiem nieźle. I tak pod kierunkiem pani Iwony Orzełowskiej tańczę do dzisiaj. Jednak nie było łatwo, bo kiedy byłam mała, miałam poważne problemy zdrowotne. Groził mi nawet wózek inwalidzki. Jednak wbrew diagnozom wszystko skończyło się dobrze. Już wtedy lekarz ortopeda powiedział rodzicom, że w przyszłości zostanę akrobatką albo tancerką.

Okazało się, że były to prorocze słowa. Podczas swojej dziesięcioletniej kariery tanecznej zdobyłaś wiele tytułów mistrzowskich. Ostatnio mogliśmy Cię oglądać w czwartej edycji programu You Can Dance. Dlaczego zdecydowałaś się wziąć w nim udział?

Wielu znajomych mówiło, że powinnam wystartować w YCD, bo to program dla takich ludzi, jak ja. Poza tym bardzo dopingował mnie mój przyjaciel i partner taneczny Kuba Mędrzycki, który jest laureatem trzeciej edycji show. Te wszystkie głosy sprawiły, że podjęłam decyzję i pojechałam na casting do Białegostoku.

Podczas eliminacji zatańczyłaś z Kubą. Nie bałaś się, że ktoś zarzuci Ci, że chciałaś się wypromować na nazwisku Kuby?

Na pewno wiele osób tak mogło pomyśleć, ale to nieprawda, że chciałam się wylansować na nazwisku Kuby. Po prostu od początku mnie wspierał, tańczymy razem od ośmiu lat. Poza tym lubię wyzwania i stwierdziłam, że zaryzykuję i zrobię coś innego niż wszyscy: wystąpię w duecie. Myli się ten, kto twierdzi, że tańcząc z Kubą, miałam łatwiej. Wręcz przeciwnie. To przecież Kuba zbierał w poprzedniej edycji laury, to podczas jego występu rozpłakał się sam Michał Piróg. A ja byłam nikomu nieznaną osobą, dlatego mój taniec był bardzo srogo oceniany przez jury. Na szczęście udało się i wygrałam bilet na warsztaty do Lizbony, a potem zakwalifikowałam się do ścisłej szesnastki. To było naprawdę niesamowite uczucie.

Oglądając zmagania uczestników, nasuwa się jeden wniosek: występując w takim programie, trzeba mieć nie tylko talent, ale też mocną psychikę.

To prawda. W końcu stojąc na scenie, trzeba z pokorą – przed całą Polską – przyjąć krytykę jurorów. Nie jest to przyjemny moment, ale na mnie słowa te zawsze działały mobilizująco. Dlatego podczas prób do następnego występu starałam się zawsze perfekcyjnie przygotować. Oczywiście nie wszystko zależało ode mnie. Bo jeśli wylosowałam – tak, jak to się zdarzyło – taniec towarzyski, którego nie trenuję na co dzień, to choćbym nie wiem, jak się starała, to technicznie nigdy nie uda mi się go zatańczyć perfekcyjnie. Dlatego próbowałam zachować ogólny wyraz artystyczny, oddać klimat tańca. Poza tym warto wiedzieć, że biorąc udział w tym programie, nie można udawać kogoś innego. Trzeba po prostu być sobą. A nie jest to łatwe, kiedy niemal na każdym kroku towarzyszą ci kamery.

Na forach internetowych pojawiło się wiele opinii o uczestnikach YCD. Najgłupszy komentarz, jaki przeczytałaś bądź usłyszałaś na swój temat w ostatnim czasie?

To, że jestem słodka idiotką i mam wytrzeszcz – już znam. Jednak szczytem głupoty był wpis na jednym z portali, że w nocy przemieniam się w pomidora. Negatywne komentarze są przykre, bo ludzie mnie nie znają. Staram się jednak nie przejmować takimi słowami. Nie zdawałam sobie sprawy, że na świecie jest tylu naładowanych tak negatywnymi emocjami ludzi.

Jak wyglądał Twój dzień w YCD?

Tak naprawdę była to bardzo ciężka praca. Wstawaliśmy około 8.00 i prawie przez cały dzień intensywnie trenowaliśmy. W międzyczasie dochodziły przymiarki strojów i próby przed środowymi występami na żywo. Przez ostatnie dwa miesiące moje życie ograniczało się do hotelu i sali treningowej. Nie miałam czasu na przyjemności, jak chociażby wyjście do kina.

No właśnie, czego brakowało Ci najbardziej przez te ostatnie dwa miesiące?

Przede wszystkim rodziny, domu, przyjaciół i spokoju Siedlec, bo w Warszawie żyje się dla mnie za głośno i szybko. Na szczęście moi bliscy przez cały ten czas ogromnie mnie wspierali.

Z którym z uczestników najbardziej zżyłaś się podczas trwania programu?

Najbardziej chyba z Anią Kaperą, z którą dzieliłam pokój, ale też innym tancerzem Caro Dance – Pawłem Kulikiem z Otwocka. Świetnie dogadywałam się też z Piotrkiem Jeznachem z Białegostoku. Mam nadzieję, że znajomości te zaowocują w przyszłości przyjaźnią. W końcu chwil, które przeżyliśmy razem, nie da się zapomnieć. To była przygoda życia.

Teraz jednak czeka Cię powrót do rzeczywistości. Po dwóch miesiącach wracasz do szkoły.

Mam nadzieję, że nie będzie to bolesny powrót i bez problemu nadrobię wszystkie zaległości. Do tej pory nie miałam problemów z nauką i wierzę, że tak zostanie.

Czego spodziewasz się po udziale w YCD?

Mam nadzieję, że ten program otworzy mi furtkę do dalszej kariery tanecznej, pozwoli pracować z najlepszymi choreografami, tańczyć na światowcy scenach. Wierzę, że moja przygoda życia związana z tańcem dopiero się rozpoczyna.

Czego zatem życzyć jednej z najlepszych polskich tancerek?

Tancerce chyba się życzy połamania nóg. A tak serio, to szczęścia i spełnienia marzeń. Bo one są najważniejsze w życiu.

W takim razie życzę Ci spełnienia marzeń i dziękuję za rozmowę.


Eliza Kindziuk

Siedlczanka, ma 17 lat. Uczy się w klasie o profilu biologiczno-chemiczno-matematycznym w II Liceum Ogólnokształcącym im. św. Królowej Jadwigi w Siedlcach. Pierwsze kroki na parkiecie stawiała w wieku 7 lat w siedleckim zespole Caro Dance. Od tamtej pory zdobyła wiele tytułów mistrzowskich świata, Europy i Polski. Ulubione style muzyczne Elizy to jazz i modern. Jej marzeniem jest występ u boku Britney Spears i Michaela Jacksona. Wierzy, że każdy jest w stanie osiągnąć wszystko, jeśli tylko bardzo tego pragnie i uparcie dąży do celu. Dlatego zdaniem Elizy, warto wierzyć w swoje marzenia i pokonywać wszystkie stojące na drodze przeszkody.

Jolanta Krasnowska