Komentarze
Źródło: Wikimedia Commons
Źródło: Wikimedia Commons

Pamiętny rok

Zbliża się 30 rocznica pierwszej pielgrzymki Sługi Bożego Jana Pawła II do Ojczyzny. Czas ten stanowił jakby kilkudniową przestrzeń wolności.

Między 2 a 10 czerwca 1979 r. można było odetchnąć na moment od zgnilizny jałtańskiego porządku, który nie tylko dzielił Europę na dwie sztuczne strefy, ale przede wszystkim dławił ducha, odcinając od kulturowego korzenia ludy i narody wschodnich i środkowych ziem europejskich. Był to jakby łyk powietrza, który pozwala tonącemu odzyskać siły do rozpaczliwej walki o przetrwanie. Dzisiaj tamte dni znamy tylko z jednej papieskiej wypowiedzi – modlitwy o wylanie Ducha Świętego, którą wzniósł Namiestnik Chrystusa w czasie Mszy św. na Palcu Zwycięstwa. Nota bene słów dowolnie obecnie interpretowanych i wykorzystywanych do doraźnych celów. Wyrwane z kontekstu całej pielgrzymki stanowią dzisiaj slogan, który łatwo dopasować do swoich potrzeb i zamierzeń, a nawet wyśmiać szyderczo, jak to zrobiła całkiem niedawno posłanka Senyszyn. Zrozumienie tego, co dokonało się w czasie tej pielgrzymki na polskiej ziemi, wymaga spojrzenia na jej całość.

Geografia Pięćdziesiątnicy

Podkreślanie jednego miejsca na mapie Polski jest może i uzasadnione skrótowością dzisiejszych przekazów medialnych. W dobie SMS-ów i kryzysu wychowania historycznego zdaje się dla wielu niemożliwym zapamiętanie kilku chociażby dat czy miejsc, dlatego przekaz musi być z natury rzeczy skrótowy. Wydaje się jednak, że nie tylko to wpływa na wyrywkowość spojrzenia na tamten czas. Podkreślenie wyłącznie słów spod Grobu Nieznanego Żołnierza w Warszawie sprawia, że nie do końca wiemy, w jakim kierunku Duch Święty ma odnawiać oblicze naszej Ojczyzny. Papieskie pielgrzymowanie miało jednak także swój głęboki sens w „geografii historycznej i tożsamościowej”.

Jan Paweł II wędrował po naszej ziemi w swoistej pielgrzymce osobistej, ale wpisanej w dzieje kształtowania się naszej tożsamości. Odwiedzając miejsca bliskie swojemu sercu (Wadowice, Kalwarię Zebrzydowską, Nowy Targ, Kraków), ukazał kształtowanie się jego własnego duchowego oblicza w kontekście całej pielgrzymki Narodu Polskiego przez dzieje w kształtowaniu się tożsamości narodowej. Warszawa, będąca początkiem tej wędrówki, stanowiła odwołanie się do tego, co obecne. Gniezno było miejscem ukazania źródła tej tożsamości, którymi stały się wody chrzcielne z 966 r. Częstochowa wraz z dziejami polskiej duchowości to wskazanie na potrzebę czuwania nad tym, co dokonuje się we wnętrzu narodu, którego „i sto lat nie wyziębi”. Kraków to prośba skierowana do nas, byśmy nie zniechęcili się w ponownym przyjęciu „duchowego dziedzictwa, któremu na imię Polska”. Ta geografia pokazuje wyraźnie mocną papieską myśl. Nie możesz zrozumieć siebie i swoich dziejów bez odwołania się do tego, co jest glebą twojego życia. Nie możesz odnaleźć swojego celu bez zanurzenia się w to, co przeszłe. Nie możesz myśleć tylko o dzisiaj i jutrze bez przypomnienia sobie tego, co było wczoraj. W pogoni współczesności zagubisz się, jeśli nie będziesz zanurzony w tym, co już się dokonało.

„Nie można zrozumieć człowieka bez Chrystusa”, który wszedł w naszą tożsamość w jej wymiarze nie tylko religijnym, ale i kulturowym. Swoistym pokłosiem tamtej pielgrzymki może być spotkanie młodych nad Lednicą, którego celem jest odnajdywanie tego, co podstawowe, co jest źródłem teraźniejszości. Jasnogórski akt oddania się Maryi, a także spojrzenie na sanktuaryjne konfesjonały i eucharystyczny Wieczernik, stanowiły jasny i silny głos wzywający do głębi życia duchowego, które jest podstawą wszelkich teraźniejszych działań. Z głębi ducha wypływa to, co stanowi o smaku naszej codzienności, a zatem o osobistym i społeczny szczęściu. Zaś krakowskie Bierzmowanie Dziejów stanowiło apel o przyjęcie dziedzictwa całej historii narodu, wejścia w jego głębię i poszerzanie przestrzeni ducha, która zawsze czyniła nas wolnymi. Oświęcimski etap tej pielgrzymki był swoistym ukazaniem, co dzieje się, gdy człowiek zapomni o swoim źródle i sam zechce budować ład świata bez Boga i przy negacji ludzkiej tożsamości. W tym kontekście słowa wzywające Ducha Świętego, by dokonał swoistego nowego wylania swoich darów, nabierają zupełnie innego znaczenia.

„…On przypomni wam wszystko…”

Garton Ash napisał, że Jan Paweł II w wyniku swojej pierwszej pielgrzymki do Ojczyzny „pozostawił naród o rozbudzonej dumie i poczuciu elementarnej jedności”. Interpretowanie dzisiaj tych słów zazwyczaj dokonuje się w kontekście przemian politycznych i społecznych, które nastąpiły w Polsce w kolejnych latach. Byłoby to jednak spłyceniem słów i dzieła Sługi Bożego Jana Pawła II. Wymiar tamtej pielgrzymi jest o wiele głębszy. Ojciec Święty postawił nam pytania nieobojętne, z najwyższej półki: pytania tożsamościowe. Owo: „Kim jestem?” jest najważniejszym dla każdego człowieka pytaniem, które decyduje o jego dniu dzisiejszym i o jego przyszłości. Ukazanie własnego życia od chrztu poprzez duchowy rozwój na kalwaryjskich dróżkach po posługę biskupią w Krakowie zostało przez Jana Pawła II wpisane w ciąg dziejów polskiej tożsamości. Oderwanie się od niej stanowi największy grzech człowieka, swoiste duchowe samobójstwo, które zawsze skutkuje podporządkowaniem człowieka temu czy innemu systemowi.

Nie waham się postawić tezy, iż nauczanie Papieża Polaka w tamtych czerwcowych dniach nie mieściło się tylko w sztucznych i ideologiczne ustawionych granicach: Bruksela lub Władywostok, ale rozpinało się pomiędzy człowiekiem, który odkrywa siebie, i człowiekiem, który zatraca siebie. Zatraca siebie poprzez podporządkowanie się lub zapomnienie, poprzez ideologię lub marazm, poprzez zinstrumentalizowanie siebie w mirażach dowolności lub strach przez swoją tożsamością. Papież (mówiąc dosadnie) nie chciał wpisać się tylko w doraźną politykę, ale ukazać głębię człowieczeństwa, niezależną od takich czy innych działań politycznych. Jego celem nie było tylko doprowadzenie do wygranej tej czy innej opcji. On chciał, aby wygranym był człowiek. I to moim zdaniem zadecydowało o rozbudzeniu dumy i poczuciu elementarnej jedności.

Pejzaż dzisiejszy

Mamy trzydzieści lat więcej. Spoglądamy na historię i tamtą pielgrzymkę traktujemy jak odległe dzieje. Szkoda. Bo lekcja tamtej Pięćdziesiątnicy wydaje się być nieodrobiona. Może i możemy dzisiaj podróżować szybciej i łatwiej, ale trudno dotrzeć do człowieka. Może umiemy rozkładać na części pierwsze ekonomiczne i społeczne zależności, ale nadal nie umiemy zatrzymać się na atomie, któremu na imię człowiek. Może lubimy tamte słowa z Placu Zwycięstwa, ale kompletnie nie chcemy wejść na ścieżkę papieskiego pielgrzymowania. Może jesteśmy innymi ludźmi, ale jakże podobnymi do tamtych, zagubionych w rozumieniu własnej tożsamości. Dlatego wołanie: „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze tej ziemi!” jest wciąż aktualne.

Ks. Jacek Świątek