Rozmaitości
Źródło: AW
Źródło: AW

Przyroda sama sobie szkodzi?

Najstarsi rolnicy nie pamiętają, żeby taka ilość wody tak długo stała na łąkach. Zachodzące procesy gnilne pozbawiają ją tlenu. Kiedy spływa do rzek, powoduje masowe śnięcie ryb.

Śnięte ryby pojawiły się na Muchawce w ostatnim dniu czerwca. Zjawisku towarzyszył przykry zapach, więc pierwsze skojarzenia dotyczyły działania człowieka. – Ktoś wypuścił jakieś nieczystości do rzeki – mówili zaniepokojeni wędkarze. Wśród mieszkańców Siedlec dało się słyszeć głosy, że to ścieki z prywatnych posesji. Powiadomione Państwowa Straż Rybacka, Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska i sanepid nie stwierdziły w wodzie obecności szkodliwych substancji. Okazało się, że w rzece praktycznie nie ma tlenu. Jak do tego doszło?

Przyczyną były obfite deszcze, które zalały okoliczne łąki i pola. Duże ilości wody nie spływały na bieżąco do rzek. Stojąca woda i wysokie temperatury spowodowały procesy gnilne traw i siana. Pozbawiona tlenu i gnijąca woda, dostając się do rzek, zrobiła swoje. Najpierw na Muchawce, potem na Krznie, Liwcu i wreszcie Bugu pojawiły się ławice śniętych ryb. Komendant Państwowej Straży Rybackiej, Rafał Kuczborski, próbował znaleźć truciciela. – Jak tylko otrzymaliśmy zgłoszenie, przejechałem wzdłuż Muchawki, aż do jej źródła. Na całej długości nie stwierdziłem żadnego zanieczyszczenia. Woda, nawet przy źródle, wygląda tak samo, jest brunatna i śmierdzi – relacjonuje. To wskazuje na naturalne przyczyny śnięcia ryb.

Niespotykana skala

Letnia przyducha, bo tak nazywa się zjawisko śnięcia ryb, na terenie wschodniej części województwa mazowieckiego w podobnej skali nie występowała od kilkudziesięciu lat. – Nie pamiętam, aby takie ilości śniętych ryb płynęły rzeką – mówi wędkarz Krzysztof Zalewski.

Czy może zdarzyć się, że w wodach zabraknie ryb? Zdaniem R. Kuczborskiego, obecnie nikt nie jest w stanie stwierdzić, ile ich padło. Straż rybacka na bieżąco kontroluje zbiorniki. Jak stwierdził komendant, widać, że ryby szukają świeżej wody, która jest natleniona. – Nawet najmniejszy strumień, gdzie przyduchy jeszcze nie ma, natychmiast zapełnia się rybami. Niestety, na to czekają kłusownicy, którzy dobijają, być może, ostatnie żywe sztuki w rzekach.

Co ze śniętymi rybami?

Kilka dni po pierwszych sygnałach o pojawieniu się w rzekach śniętych ryb w Węgrowie spotkał się sztab antykryzysowy. Przez powiat przepływa bowiem Liwiec, a tam zjawisko przyduchy jest największe. Podczas spotkania służb postanowiono, że zdechłe ryby będą wyławiali strażacy zawodowi i ochotnicy. Do akcji włączyli się także wędkarze. Każda gmina powinna mieć podpisaną umowę z zakładem utylizacji zwierząt.

Czy to już klęska? Na odpowiedź jest jeszcze za wcześnie, ale obserwując skalę zjawiska, można spodziewać się czarnego scenariusza. – Jeżeli w ciągu najbliższych dni w Muchawce nie rozpocznie się proces samooczyszczania, trzeba będzie zastosować albo nawapnianie wody, albo utlenianie przy użyciu specjalnych pomp – stwierdził Bogdan Tarczyński, powiatowy lekarz weterynarii. Ten pomysł budzi jednak wiele kontrowersji.

Nawapnienie wody może znacznie podnieść jej współczynnik pH, który w zalewie i tak jest dość wysoki. Według R. Kuczborskiego, z wszelkimi działaniami należy się wstrzymać. – Jeżeli poczekamy tydzień czy dwa, nic gorszego się nie stanie. Boję się, że natlenianie niewiele pomoże, a jak wpuścimy wodę niedostatecznie natlenioną do zalewu, może stać się to, co na Bugu. Tyle że tu mamy dziesiątki ton ryb i jak one się poduszą, nic i nikt tego nie uratuje – mówił na spotkaniu sztabu antykryzysowego.

Sytuacja jest na bieżąco monitorowana. Jeżeli tlen pojawi się w Muchawce, dopływ wody do siedleckiego zalewu zostanie otwarty.

Marcin Mazurek