W pocie czoła
Jednego roku obradza żyto, innego pszenica. Raz jest popyt na mięso wieprzowe, innym razem na drobiowe. Kiedy wszyscy straszyli ptasią grypą, producenci drobiu załamywali ręce i liczyli straty. W tym samym czasie hodowcy trzody chlewnej podliczali zyski.
Bycie rolnikiem przypomina trochę grę w ruletkę. Bo oprócz pracy, nakładów i wysiłku trzeba mieć jeszcze trochę szczęścia. Mimo straszenia Unią Europejską czy zachłannymi zagranicznymi inwestorami polskie rolnictwo nie umarło. Owszem, bywa trudniej, ale niektórym też łatwiej. Otworzyły się zagraniczne rynki, handel z sąsiadami jest prostszy, pojawiły się dopłaty unijne, które postawiły na nogi niejedno gospodarstwo. Wahania złotówki i światowych rynków przechylają szalę to na rzecz eksporterów, to importerów. Jedni radzą sobie lepiej, inni gorzej. Jednak ten rolnik, który chce i wie, gdzie zwrócić się po pomoc, może wiele osiągnąć.
Raz lepiej, raz gorzej
Jak wynika z szacunków opublikowanych ostatnio przez GUS, powierzchnia uprawy zbóż podstawowych z mieszankami zbożowymi wynosi ponad 8,2 mln ha, tj. o 0,3% więcej niż przed rokiem. To znaczy, że mimo trudności i utyskiwań rolników na problemy ze sprzedażą pól ze zbożem przybywa. Powierzchnia pszenicy wyniesie około 2,4 mln ha (ok. 3,8% więcej niż w 2008 r.), żyta około 1,4 mln ha (ok. 3,7% więcej), jęczmienia około 1,2 mln ha (ok. 2,2% mniej), owsa około 0,6 mln ha (0,7% więcej), pszenżyta ponad 1,3 mln ha (5,8% mniej od zasiewów ubiegłorocznych), mieszanek zbożowych ponad 1,4 mln ha (0,9% mniej). ...
JAG