Kościół
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

W sandałach na koniec świata

Do Santiago szli 27 dni. I tylko dwa dni w deszczu. W plecakach po 11 kilo bagażu, na całą drogę. Potem jeszcze trzy dni do Fisterry - na sam koniec świata.

Wędrówka Jakuba i Pawła rozpoczęła się 22 czerwca. Najpierw polecieli do Paryża. Szybkie zwiedzanie miasta, bo następnego dnia o 7.00 rano pociąg do Bajonu, a potem do Saint-Jean-Pied-de-Port. Zarezerwowane dużo wcześniej przez Internet bilety na Tejeve wcale nie kosztowały aż tak wiele. I choć zamknięty na noc dworzec pokrzyżował plany o w miarę bezpiecznym noclegu, ten pod chmurką wcale nie był najgorszy. Może trochę zimny.

Albergue, czyli schronisko

Wybrali szlak najbardziej historyczny, najbardziej uczęszczany i najbardziej wartościowy od strony kulturowej: „szlak francuski” – Camino Frances – około 760 km drogi. Różnej drogi – asfaltu, kamienistej, polnej. Ale zawsze bardzo dobrze oznakowanej – strzałkami i charakterystycznymi dla szlaku muszlami. Zaczyna się ona w Saint-Jean-Pied-de-Port we Francji, po północnej stronie Pirenejów. Dalej wąwóz Roncesvalles, miejsce śmierci bohaterskiego Rolanda. I pierwsze albergue. W tych schroniskach mogą nocować tylko ci, którzy legitymują się paszportem pielgrzyma – Credencial del peregrino. Kupuje się go w miejscowości, w której się startuje. Żeby dostać nocleg w albergue, trzeba udowodnić pokonanie jakiegoś etapu. ...

Anna Wolańska

Pozostało jeszcze 85% treści do przeczytania.

Posiadasz 0 żetonów
Potrzebujesz 1 żeton, aby odblokować ten artykuł