Więcej grzechów nie pamiętam
Z piskiem opon hamuje, a kierowca potrafi jeszcze pogrozić palcem wystraszonej kobiecie i rzucić na pożegnanie soczystą „wiązankę”.
Na dachu „bacik”. Mówili na CB, że nigdzie na trasie nie ma suszary, więc wjeżdżając w teren zabudowany, nie zdjął nawet nogi z gazu. Stówka nie schodziła z zegara. Samochód co prawda już niemłody, wyklepany w warsztacie szwagra, ale motor duży. Naciśnięty gwałtownie pedał gazu wciska prowadzącego w fotel! Nie wypada dać się komukolwiek wyprzedzić. Nie honor to! Wiadomo, ścieżka wolna – można śmigać do woli. Zero wyrzutów sumienia. Zero myślenia i elementarnego poczucia odpowiedzialności.
Pewnie kiedyś ów kierowca zamelduje się u kratek konfesjonału. Ustawi się w kolejce ze sfatygowanym modlitewnikiem w ręku (tym od I Komunii). Ponieważ w rachunku sumienia nie ma ani słowa o jeździe samochodem, misiach i suszarkach, nie będzie sobie zawracał głowy pytaniami o prędkość, znaki drogowe i strach staruszki, której o mały włos nie zabił. Wszystko jest przecież OK. Myśli już biegną gdzie indziej… Ciekawe, ile wyciąga audica kumpla. Sprowadził ją niedawno. Muszą się spróbować. ...
Ks. Paweł Siedlanowski