Słowo na rozdrożu
Marshall McLuhan pisał, że sam sposób przekazu jest już przekazem. Ważne zatem bywa nie tylko to, co podaje się innym, ale też, w jaki sposób się to robi. Źle dobrane, zdeformowane słowo może sprawić, że nawet najciekawsza treść nie zostanie dobrze odczytana. O zasadzie tej warto pamiętać szczególnie w sytuacji, gdy jest interpretowane i komentowane Boże orędzie zbawienia. Nie od dziś wiadomo, że są dwie sfery życia człowieka najbardziej bezbronne, podatne na zranienia i kicz: wiara oraz miłość. Słowo, które je opisuje, podlega tym samym mechanizmom. Dlatego też bardzo wiele zależy od tego, czy my, jako chrześcijanie, będziemy komunikatywni i czy potrafimy w sposób jasny i prosty dać świadectwo tego, kim jesteśmy i w co wierzymy. Wielka odpowiedzialność w tym względzie spoczywa na kaznodziejach i katechetach. Dziś o nich słów kilka (czasem z przymrużeniem oka). Mam nadzieję, że nikt nie poczuje się urażony.
Uwaga: hermetyczny język!
To pięta achillesowa nie tylko teologów, ale też ekonomistów, polityków. ...
Ks. Paweł Siedlanowski