Pożądane socjalne, mniej chętnych na własne
W zasobach miasta znajduje się 371 lokali, 127 z nich to lokale socjalne znajdujące się w 17 budynkach. Aby je uzyskać, rodzina musi spełniać określone kryteria, przede wszystkim dochodowe. Umowy na te lokale podpisywane są na określony termin (od jednego do trzech lat), a po jego upływie sytuacja rodziny jest ponownie badana. Terminowość najmu nie przeraża jednak najemców, zdają sobie bowiem oni sprawę z tego, że nawet jeśli polepszy się ich sytuacja i przekroczą kryterium dochodowe, nikt z lokalu ich nie wyrzuci. Powód takiego stanu jest oczywisty – prawo zabrania wykwaterowania najemcy, jeśli nie wskaże się mu lokalu zastępczego. A takich lokali miasto nie posiada, bowiem tzw. mieszkalne najemcy zajmują na podstawie umowy na czas nieokreślony i rzadko coś się zwalnia. Ponadto miasto powinno zapewnić lokale osobom, które posiadają prawomocne wyroki sądowe nakazujące eksmisję, a takich rodzin jest aż 16. Pięć z nich czeka eksmisja na wniosek miasta, trzy na wniosek spółdzielni, a osiem z powództw osób fizycznych. Mieszkań dla nich oczywiście nie ma, ale w tej sytuacji miasto musi się liczyć z tym, że może ponieść duże koszty na wypłacanie odszkodowań.
Nie płacą czynszu
Nie byłoby takiego problemu, gdyby najemcy regulowali swój czynsz. Jednak wielu z nich, mimo że mieszkają w lokalach socjalnych po upływie terminu najmu, nie wnosi opłat. W 2009 r. miasto skierowało do sądu 15 pozwów o zapłatę czynszu, a obecnie komornik prowadzi 26 egzekucji sądowych nakazów zapłaty. Wiele rodzin ma zaległości do 3 miesięcy. Łącznie są winni miastu prawie 30 tys. zł. Natomiast 100 rodzin nie płaci czynszu dłużej, a ich zaległości sięgają łącznie ponad 480 tys. zł.
Problem zaległości czynszowych to nie tylko bolączka miasta. Dotyczy on również spółdzielni mieszkaniowej, której lokatorzy także uchylają się od regulowania czynszu. Obecnie trzy rodziny zamieszkujące zasoby spółdzielni z powodu wysokich zaległości posiadają wyrok eksmisji. Jednak miasto nie posiada dla nich lokali zastępczych, więc nadal przebywają w mieszkaniach spółdzielni, nie płacąc czynszu. Na dłużników nie ma sposobu. Nie pomaga nawet instytucja dodatku mieszkaniowego, wprowadzona po to, aby pomóc w regulowaniu czynszu tym, których na to nie stać. Wiele osób korzysta z tego dobrodziejstwa. Jednak gdy już wpadnie się w pułapkę zadłużenia, dodatek nie pomoże, bowiem warunkiem jego uzyskania jest regularne opłacanie czynszu.
Dobry pomysł, ale chyba niemożliwy do realizacji, miał radny Jan Koza, który na ostatniej sesji zaproponował, żeby dłużnicy odrabiali swoje zaległości pracą na rzecz właścicieli budynków.
Nie chcą na swoje
Wielu mieszkańców miasta przykłada wagę do tego, żeby mieć zapewniony dach nad głową, a większości nie satysfakcjonuje wieloletnie wynajmowanie mieszkania, które praktycznie zawsze jest tymczasowym lokum. Młodzi ludzie zaciągają wysokie, nawet 30-letnie, kredyty, aby mieć swój kąt i szansę, że kiedyś stanie się on ich własnością. W ten sposób także swoim dzieciom dają gwarancję na lepszą przyszłość.
Jednak część społeczeństwa nie myśli w ten sposób. W ubiegłym roku ze 127 mieszkań miasto sprzedało tylko cztery. Tym bardziej trudno o kupca na nowe, drogie lokale. I choć spółdzielnia w budowanym obecnie bloku sprzedała już wszystkie mieszkania i przymierza się do budowy kolejnego budynku, to w gotowym bloku przy ul. Leśnej i stawianym przy ul. Balladyny jest jeszcze kilkadziesiąt wolnych mieszkań.
BZ