Historia Mińskiem podszyta
Z wykształcenia jest historykiem teatru. Z zawodu – pisarką. Po wydanej w ostatnich latach serii dla młodzieży debiutuje „dorosłą” powieścią. Historią miasta Gutowa i sagą o trzech rodach: Zajezierskich, Cieślaków i Hryciów.
– Po zakończeniu studiów i dwóch latach pracy w mińskim liceum bardzo chciałam zostać pisarką – mówi autorka „Cukierni pod Amorem”. – Chciałam napisać o znanej mi osobiście cukierni Kolasińskich i to był najprawdopodobniej pierwszy pomysł, jaki mi przyszedł do głowy. Ale na początku lat osiemdziesiątych zrealizowanie tego marzenia było dla mnie czymś tak odległym, jak w tej chwili Nobel czy tłumaczenie moich dzieł na koreański albo lot balonem. Musiało minąć wiele lat, żeby to wszystko jakoś się w mojej głowie ułożyło.
Książka zadedykowana jest Halinie Kolasińskiej, ciotce i matce chrzestnej autorki. Małgorzata Gutowska-Adamczyk wspomina ją jako osobę niezwykle charyzmatyczną, o szerokich horyzontach myślowych, kobietę, która zjeździła „cały dostępny w peerelu świat”. Zastrzega jednak, że losy Celiny Hryć nie są prostym odwzorowaniem losów jej ciotki, a historia, trochę niespodziewanie również dla samej autorki, rozlała się szeroko w czasie i przestrzeni.
– Jestem w takim momencie życia, w którym się już podsumowuje – dodaje. I z żalem przywołuje czas, kiedy przy stole w kuchni słuchała rodzinnych opowieści. Gdyby ktoś odniósł wrażenie, że „Cukiernia…” jest chaotyczna, to właśnie tak ma być. Bo takie są opowieści mamy lub babci.
Prowadzący spotkanie Dariusz Mól zapytał, „na ile historia w książce jest Mińskiem podszyta”. W jakim stopniu pochodząca z Mińska Mazowieckiego pisarka czerpała ze swoich wspomnień.
– Ja to powtarzam na każdym spotkaniu: Gustaw Flaubert (chciałabym pisać tak dobrze jak on) powiedział kiedyś: „Pani Bovary to ja”. Nie mamy innych możliwości, jak sięganie do naszych własnych doświadczeń – wyjaśniła pisarka. – Jeśli pisałabym książkę o robotach, to też byłyby one podszyte Mińskiem i mną. Gutowo jest trochę inne i jego topografia wygląda inaczej, natomiast wiadomo, że się sięgało do swoich wspomnień. Nie jesteśmy w stanie od siebie uciec w tym, co piszemy. I jeśli nawet bardzo staramy sie zatrzeć wszelkie ślady, uważny czytelnik i tak je odnajdzie. Lecz jeśli byśmy chcieli czytać tę powieść jako album rodzinny, to muszę zaprzeczyć. Jedno ze zdań, które miały rozpoczynać tę powieść, brzmiało: „Ta historia jest prawdziwa, jednak wydarzyła się komu innemu i gdzie indziej”. Proszę więc czytelników, aby potraktowali książkę wyłącznie jako fikcję literacką. Szukać należy pomiędzy tekstem a jego odbiorcą. Piszemy po to, żebyście odkrywali siebie, a nie odkrywali nas.
Tych, którzy zdążyli zachwycić się historią Zajezierskich, autorka informuje, że w pracach redaktorskich jest już drugi tom „Cukierni…”, zatytułowany: „Cieślakowie”, który wyjdzie prawdopodobnie jesienią, zaś trzeci: „Hryciowie” zacznie pisać w lipcu, sierpniu. Zatem – czekamy z niecierpliwością.
Anna Wolańska