Walczą z wiatrakami
Coraz więcej osób protestuje przeciwko lokalizacjom elektrowni wiatrowych. Urządzenia, które jeszcze do niedawna budziły ciekawość i pozytywne zainteresowanie, teraz stają się powodem konfliktów. Władze lokalne popierają takie inwestycje ze względu na wpływy podatkowe do skromnych gminnych budżetów, ale jednocześnie lekceważą protesty mieszkańców. A ci najczęściej obawiają się, że wiatraki będą stanowić zagrożenie dla zdrowia ludzi oraz środowiska naturalnego. Właściwie nie ma w Polsce miejscowości, której nie podzieliłaby decyzja o budowie farmy wiatrowej. Tak stało się m.in. w położonej niedaleko Sokołowa Podlaskiego Dziegietni.
Zdrowia nie da się kupić
O lokalizacji farmy wiatrowej „Bielany” w gminie Sokołów Podlaski mówiło się od dwóch lat. – O tym, że na terenie Dziegietni i w jej okolicach ma stanąć osiemnaście turbin na 100-metrowych masztach dowiedziałam się ponad rok temu – opowiada Anna Wojewódzka, sołtys Dziegietni. – Przyszedł do mnie inwestor, mieszkaniec naszej wsi i zaproponował podpisanie umowy na lokalizację trzech wiatraków, które miałyby stanąć na mojej działce. Powiedziałam, że muszę się zastanowić. Zasięgnęłam opinii specjalistów. Okazało się, że elektrownie wiatrowe są bardzo szkodliwe dla ludzi, bo m.in. wytwarzają całodobowy hałas. Jest on uciążliwy, nawet jeśli spełnia obowiązujące normy – tłumaczy.
Pani Anna umowy nie podpisała. Podobnie jak 10 innych mieszkańców Dziegietni. Nie skusiło ich nawet 1500 zł miesięcznie plus VAT, które za dzierżawę działki oferował inwestor. – Przecież te pieniądze to żadne kokosy. Zwłaszcza że umowa dzierżawy miałaby obowiązywać przez 50 lat – dodaje sołtyska. – Poza tym zdrowia nie da się wycenić na żadne pieniądze – uważa. Dlatego pani Anna i 10 innych rodzin podjęło decyzję o proteście przeciwko budowie farmy wiatrowej obok ich domów.
Za dużo hałasu
Na początku kwietnia mieszkańcy Dziegietni wysłali do wójta gminy Sokołów Podlaski, Ryszarda Domańskiego pismo, w którym wyjaśniają powody swojego sprzeciwu. „Ze względu na rozmiar inwestycji obawiamy się negatywnego oddziaływania turbin na zdrowie nasze oraz naszych dzieci. Z badań przeprowadzonych w obszarach, w których funkcjonują już farmy wiatrowe, wynika, że ich wpływ na samopoczucie oraz zdrowie ludzi jest bardzo negatywny. U mieszkańców miejscowości, w których funkcjonują farmy wiatrowe, zaobserwowano m.in.: problemy ze snem (słyszalny hałas lub fizycznie odczuwalne uczucie pulsowania czy ciśnienia utrudniają zaśnięcie oraz powodują częste wybudzanie), bóle i zawroty głowy, nudności, wyczerpanie, niepokój, złość, depresję, problemy z koncentracją i uczeniem się” – czytamy w proteście.
– Chcemy także zwrócić uwagę na uciążliwy, ciągły hałas, jaki pojawia się w okolicy pracy turbin wiatrowych – podkreśla A. Wojewódzka. – Z danych wskazanych przez wnioskodawcę wynika, że poziom hałasu wytwarzany przez jedną turbinę mieścić się będzie w granicach 55 decybeli (dB) w dzień oraz 40 dB w nocy. Naszym zdaniem, podane przez wnioskodawcę normy hałasu są zaniżone w celu dopasowania ich do obecnie obowiązujących wymogów, określonych w Rozporządzeniu Ministra Środowiska – dodaje.
Koniec z rzepakiem?
Protestujący podkreślają również, że oprócz negatywnego wpływu na zdrowie ludzi, turbiny są też zagrożeniem dla środowiska naturalnego: „W okolicy znajduje się tunel przelotowy dzikich gęsi, w związku z czym realizacja przedmiotowej inwestycji zakłóci ich naturalne funkcjonowanie oraz ostatecznie może doprowadzić do śmierci wielu osobników. Nie należy zapominać, że teren planowanej inwestycji leży w pobliżu Nadbużańskiego Parku Krajobrazowego. Znajdują się tutaj siedliska wielu bardzo cennych gatunków ptaków, jak np. bażanty, kuropatwy. Na terenie wsi Dziegietnia występują ponadto nietoperze, na które działanie turbin wiatrowych ma szczególnie szkodliwy charakter” – piszą do wójta mieszkańcy.
– Należy także podkreślić, że Dziegietnia jest wsią typową rolniczą. Naszym zdaniem budowa farmy wiatrowej negatywnie wpłynie na produkcję rolną – ostrzega pani Anna. – Praca turbin wiatrowych może bowiem doprowadzić do wyginięcia pszczół w okolicy, a w konsekwencji do tego, że wiele gatunków roślin, szczególnie rzepak, nie będzie zapylanych i ich uprawa nie będzie już możliwa – martwi się sołtyska.
Wójt obiecuje
Zdaniem mieszkańców, budowa farmy wiatrowej zepsuje walory krajobrazowe terenu. W związku z tym spadnie zainteresowanie kupnem ziemi pod działki rekreacyjne, co ostatecznie doprowadzi do spadku cen nieruchomości na terenie wsi.
„Chcemy również zwrócić uwagę na negatywny wpływ samego procesu inwestycyjnego na najbliższe otoczenie i znajdujące się tam uprawy rolne. Drogi dojazdowe do wszystkich nieruchomości rolnych, w tym do nieruchomości, na których mają być zlokalizowane turbiny wiatrowe, są bardzo wąskie, nieprzystosowane do ruchu pojazdów ciężkich. Przeprowadzenie procesu budowlanego będzie więc wymagało korzystania przez inwestora z nieruchomości przyległych do dróg dojazdowych, co u ich właścicieli wywoła straty w zbiorach plonów” – argumentują mieszkańcy.
Ryszard Domański, wójt sokołowskiej gminy twierdzi, że szanuje zarówno zdanie protestujących jak i inwestorów. – Nie opowiadam się po żadnej stronie. Trwa postępowanie administracyjne w sprawie wydania decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach dla przedsięwzięcia. Dokument ten rozstrzygnie sprawę – informuje R. Domański. Dodaje też, że przedsięwzięcie, jakim jest budowa farmy wiatrowej, szczególnie jej lokalizacja, musi być akceptowane przez wszystkich mieszkańców. Obiecuje ponadto, że jako gospodarz gminy dołoży wszelkich starań, by budowa farmy wiatrowej nie podzieliła lokalnej społeczności. Wydaje się jednak, że na to jest za późno. Bowiem umowy na dzierżawę działek pod farmę wiatrową podpisało już 12 gospodarzy.
Jak na Okęciu
Mieszkańcy Dziegietni podkreślają, że nie są przeciwni inwestycji. Zdają sobie sprawę z korzyści, jakie polskiej gospodarce może przynieść wykorzystanie energii wiatrowej. Ale nie zgadzają się na budowę farmy tuż obok swoich domów. O tym, jak uciążliwe jest takie sąsiedztwo przekonali się podczas pobytu w Potaszni na Suwalszczyźnie.
– Farma wiatrowa funkcjonuje tam od roku. Składa się z 19 wiatraków, które stoją na pastwiskach. Mimo to, mieszkańcy Potaszni opowiadali, że przy wiejących wiatrach turbiny pracują tak głośno, że czują się jakby żyli na lotnisku Okęcie – opowiada A. Wojewódzka. – Ponadto wszystkie drogi dojazdowe w pobliżu farmy wiatrowej są zamknięte szlabanami, na których zamontowano tablice informacyjne z napisami: „Teren prywatny”, „Zakaz wjazdu”, „Wstęp wzbroniony”, „Uwaga: niebezpieczeństwo spadającego lodu” – dodaje.
Protestujący mają nadzieję, że farma wiatrowa w Dziegietni nie powstanie. Tak jak stało się to w gminie Jeleniewo na Suwalszczyźnie, gdzie po dwóch latach protestów i sporów z miejscowymi władzami mieszkańcy wygrali wojnę z wiatrakami. Jak tego dokonali? Przekonali radnych, aby odrzucili plan zagospodarowania przestrzennego, który przewidywał budowę wiatraków w ich miejscowości.
Posłowie PiS apelują do Premiera
Posłowie Prawa i Sprawiedliwości zdając sobie sprawę ze zobowiązań europejskich (m.in. pakietu klimatyczno-energetycznego), konieczności poszukiwania alternatywnych źródeł energii, ale również mając na względzie bezpieczeństwo energetyczne apelują o:
– jednoznaczne zapisy określające lokalizację farm wiatrowych (projektowanie, budowę, utrzymanie i rozbiórkę, odległość elektrowni od zabudowań – co najmniej 1500 m, zasady działania organów administracji publicznej);
– pilną analizę obecnego stanu;
– ogłoszenia planu koniecznego i bezpiecznego dla Polski zasilania państwowej energii alternatywnymi źródłami (w tym mało efektywnej energii wiatrowej).
Prawo i Sprawiedliwość uważa, że postępowanie firm „wiatrowych” nie może wiązać się z działaniami na granicy prawa, bez poszanowania krajobrazu, środowiska, a przede wszystkim ludzi. Polacy powinni mieć możliwość udziału w procesie decyzyjnym, prowadzącym do zainstalowania elektrowni wiatrowych na terenach im przylegających.
MD