Skojarzenia to przekleństwo?
Problem w tym, że wybory prezydenckie nie są tylko plebiscytem lub konkursem piękności. Nie emocje czy gusta winny w nich decydować, ale rozumny namysł nad proponowaną wizją państwa. Przeglądając doniesienia medialne z ostatnich dni można jednak odnieść wrażenie, że zainteresowanie środków społecznego przekazu oscyluje jedynie w zakresie estetyczno-ludycznym. Osławiona już IV RP, którą każdy sobie pysk wyciera, została sprowadzona do żartobliwych powiedzeń czy straszaków dla niegrzecznych dzieci, zaś III RP w ogóle nie pokazuje swojej głowy, bo przecież nie sposób zapomnieć, że twarz miała Rywina. A przecież były to koncepcje polityczne, zakrojone na skalę ogólnopaństwową, których celem była budowa konkretnych relacji wewnątrz naszej ojczyzny. Relacji, od których zależy funkcjonowanie każdego z nas jako obywatela. Mam nieodparte wrażenie, że sprowadzanie wszystkiego do zabawy w rytmach disco, wymachiwanie plastikowymi fallusami czy mówienie o pale na Kaczora w połączeniu z licznymi gafami Komorowskiego jest swoistym zabiegiem medialnym, który zatrzeć ma wagę podejmowanej decyzji. Podjęta przez Jerzego Owsiaka właśnie w tym dniu kwesta również zdaje się wpisywać w scenariusz robienia z wyborów pikniku i fajnej zabawy. A wybory zabawą nie są.
Cienie historii
Sam dzień drugiej tury wyborów jest swoiście symboliczny. 4 lipca 1943 r. w Gibraltarze zginął w katastrofie samolotowej gen. Władysław Sikorski, premier polskiego rządu na uchodźctwie. Ta śmierć do dnia dzisiejszego owiana jest cieniem niepewności. Choć badania szczątków generała (zarówno te z 1993 r., jak i z roku 2008) nie wskazują na bezpośrednie działanie osób trzecich przy zgonie Sikorskiego, to jednak nie sposób nie zauważyć, iż śmierć ta była na rękę szczególnie Rosji sowieckiej, a pośrednio także aliantom. Usuwała bowiem przeszkodę do realizacji politycznych zamierzeń zmian geopolitycznych, które zdawały się być konieczne, by Kreml dalej uczestniczył w ofensywie antyhitlerowskiej. Czy jednak tylko tym zawinił Sikorski Rosjanom i całej alianckiej grupie? Wydaje się, że zasadnicza linia winy Sikorskiego jest w warstwie ideowej, charakterystycznej dla II Rzeczpospolitej, a nawet wcześniejszej tradycji romantycznej polskiej emigracji. Mimo umiejętności działania dyplomatycznego, o czym świadczy chociażby układ Sikorski – Majski, a także umiejętne wyprowadzenie wojsko polskich z Rosji do Iranu, to jednak wobec pewnych imponderabiliów pozostał nieugięty. Tymi najważniejszymi sprawami były pamięć i prawda. Sikorski pozostał nieugięty wobec planów przesunięcia polskich granic. Żądał jednoznacznie przywrócenia Polski w granicach sprzed 1939 r. Nawet dyplomacja angielska nie mogła przekonać go w tej sprawie. Bo granice są nie tylko linią wyznaczoną na karcie mapy. To raczej pamięć o tym, co na tych terenach się działo, jak również o ludziach (nawet nie tych żyjących, ile raczej o tych, których ciała przysypane są ziemią cmentarną). Pamięć nie pozwalała mu sprzedawać tego, co przeszłe, za niską cenę korzyści doraźnych. Największe napięcie na linii Sikorski – Moskwa nastąpiło jednak po ujawnieniu przez Niemców grobów katyńskich. Żądanie powołania komisji międzynarodowej do zbadania tej zbrodni stało się przyczyną zerwania stosunków pomiędzy rządem polskim a moskiewskim. 26 kwietnia od 4 lipca 1943 roku dzieli tylko kilka miesięcy. Lecz dla Sikorskiego prawda o Katyniu była ważniejsza. W tym kontekście jego słowa skierowane do żołnierzy w Buzułuku wydają się jasne: „Bóg patrzy w moje serce. Widzi i zna moje intencje oraz zamiary, które są czyste i rzetelne. Jedynym moim celem jest wolna, sprawiedliwa i wielka Polska.” Jako motto końcowe można przytoczyć słowa z ostatniego przemówienia do żołnierzy w czerwcu 1943 r.: „Podniosłem chylący się ku upadkowi sztandar Polski.”
Nadciągające hordy
4 lipca ma jednak jeszcze inne znaczenie. Tego dnia w 1920 r. rozpoczęła się ofensywa Frontu Zachodniego Armii Czerwonej, dowodzonego przez Michała Tuchaczewskiego, która stała się początkiem słynnej Bitwy warszawskiej, czyli Cudu nad Wisłą. Pomijając walor taktyczny, w swojej warstwie ideowej działania czerwonoarmistów zawarte zostały w dyrektywie 1896 r., wydanej przez Tuchaczewskiego: „…po trupie Polski wiedzie droga do ogólnego wszechświatowego pożaru. Na Wilno, Mińsk, Warszawę – marsz!” Powstrzymana przez polskie wojsko inwazja Rosji sowieckiej na Europę Zachodnią stała się, zgodnie z tezą wielu historyków, przyczyną mordu katyńskiego w 1940 r. W historii, jak i w przyrodzie, niestety nic nie ginie.
Mgła nad Smoleńskiem
W swoim wierszu Zbigniew Herbert, jakby profetycznie, zawarł pewne przesłanie: „…dymi mgłą katyński las, tylko guziki nieugięte…”. To, co wydarzyło się 10 kwietnia 2010 r., może tylko symbolicznie, ale jednak wpisuje się w polską walkę o pamięć i prawdę przeciw nawale hord. W niewygłoszonym już przemówieniu śp. prezydent Lech Kaczyński miał zawrzeć następujące przesłanie: „Tragedia Katynia i walka z kłamstwem katyńskim to doświadczenie ważne dla kolejnych pokoleń Polaków. To część naszej historii. Naszej pamięci i naszej tożsamości. To jednak także część historii całej Europy, świata. To przesłanie dotyczące każdego człowieka i wszystkich narodów. Dotyczące i przeszłości i przyszłości ludzkiej cywilizacji. Zbrodnia Katyńska już zawsze będzie przypominać o groźbie zniewolenia i zniszczenia ludzi i narodów. O sile kłamstwa. Będzie jednak także świadectwem tego, że ludzie i narody potrafią – nawet w czasach najtrudniejszych – wybrać wolność i obronić prawdę.” Wrak samolotu gen. Sikorskiego oraz pamięć o Bitwie Warszawskiej również mówi o wyborze wolności i obronie prawdy. 4 lipca 2010 r. nie może być tylko fajną zabawą z wrzucaniem kartek elektorskich. Bo nie wybieramy Miss Polonia. Tego dnia, zamiast pląsać w rytmach bębnów i piszczałek, warto rozważyć krótkie równanie: PAMIĘĆ + PRAWDA = WOLNOŚĆ.
Ks. Jacek Świątek