Brzemienna decyzja
W nocy z 4 na 5 października T. Kościuszko otrzymał wiadomość o przeprawie rosyjskiego gen. Fersena przez Wisłę w rejonie miejscowości Wróble-Wargocin. Przywiózł ją Naczelnikowi zaufany kurier gen. Ponińskiego, pełnomocnik Sosnowski z Żelechowa. Forsowanie Wisły przez Fersena zmieniało dotychczasowe położenie powstańców. Polski Wódz Naczelny prawidłowo ocenił, że Fersen w ciągu kilku dni zakończy przeprawę i ruszy do połączenia z siłami Suworowa. Nie wiedział jeszcze, że głównodowodzący wojsk rosyjskich rzeczywiście taki rozkaz już wydał, bowiem 4 października Repnin pisał do Suworowa, że Fersen otrzymał polecenie połączenia się z nim i słuchania jego rozkazów. Złączenie sił obu korpusów rosyjskich śmiertelnie zagrażało Warszawie, ośrodkowi powstania. Nie ulegało wątpliwości, że tym razem zostanie ona poddana blokadzie od wschodu. Równało się to skazaniu powstania na zagładę z powodu braku niezbędnej przestrzeni, zdolnej utrzymać i wyżywić armię polską i stolicę. Uprzedzając taką sytuację Najwyższy Naczelnik T. Kościuszko jeszcze tej samej nocy powziął decyzję o uderzeniu na Fersena w ciągu kilku najbliższych dni, zanim rozpocznie on marsz do Brześcia. Ofensywę tę miał przeprowadzić sam osobiście za pomocą dwóch dywizji Sierakowskiego i Ponińskiego. Mobilizacja dodatkowych sił nie wchodziła już w rachubę, gdyż wymagało to dłuższego czasu, a tego brakło. Wydaje się również, że wolnych oddziałów w Warszawie faktycznie już nie było, gdyż odtwarzając dywizję Sierakowskiego kierowano do niej tylko najlepsze oddziały oraz wyszkolonego i najlepiej uzbrojonego żołnierza. Najwyższy Naczelnik oceniał, że połączone dywizje Sierakowskiego i Ponińskiego będą liczebnie niemal równe siłom Fersena. 5 października wydał Sierakowskiemu rozkaz, by maszerował ku Okrzei dla złączenia się z Ponińskim, a sam zajął się wyprawieniem posiłków. Zamiar stoczenia bitwy z Fersenem otoczony był tajemnicą i polski Wódz Naczelny powiadomił o nim tylko gen. Zajączka, któremu zdał komendę w Warszawie, swego sekretarza Niemcewicza i Kołłątaja. Wieczór 5 października spędził Kościuszko z Niemcewiczem u prezydenta Warszawy (przyszłego mieszkańca Żelechowa) Zakrzewskiego. Nikt z gości nie wiedział o zamierzonej wyprawie. Właściciel Radzynia Podlaskiego Ignacy Potocki olśniewał wszystkich gości dowcipami, życząc dobrej nocy. Tego dnia na froncie północnym armia gen. Mokronowskiego zbliżała się do Bielska Podlaskiego, a gen. Wawrzecki stacjonował koło Knyszyna. Starosta brański Michał Starzeński, który był w grupie Mokoronowskiego zanotował: ”Przeszliśmy most pod Ploskami [15 km od Bielska – J.G.], po czym zdjęto z mostu deski i zatrzymano się na dniówkę”. Poważnym problem dla tego zgrupowania była ludność cywilna, która – według słów pamiętnikarza – razem z wycofującym się wojskiem uciekła ze swych terenów, a składała się z Litwinów, Żmudzinów, Kurlandczyków, Estonów, kobiet oraz dzieci obutych w łapcie i chodaki. Rankiem 6 października T. Kościuszko wraz z J. U. Niemcewiczem wyruszyli z Warszawy do Okrzei. Tak o tym napisał Julian Ursyn: „Nazajutrz dnia 6 października wraz ze świtem jużeśmy byli na koniach obydwa jak zwykle w ciągu całej tej wojny w szarych kurtkach… Ujechawszy mil 3 za Pragę, zawsze prawie pędząc galopem konie nasze zaczęły ustawać, zostawiliśmy je i wzięli chłopskie; podobnym sposobem odmieniając co mila prawie, nie tylko bowiem lud wiejski i włości były przez Moskali porabowane, ale i dobytek zniszczony we wszystkim; jak nędzne były siedzenia, często zamiast munsztuka powróz przy pysku, nie skręciliśmy jednak karków, przeznaczenie zostawiało nas na coś lepszego; o godzinie 4-tej z południa napotkaliśmy podsłuchy jenerała Sierakowskiego, a wkrótce i korpus jego w Okrzei”.
Można tylko dodać, że jechali przez Dębe Wielkie, Siennicę, Latowicz, Stoczek Łukowski i przebyli w 12 godzin prawie 120 km. Tego dnia jeden z dowódców dywizji nadnarwiańskiej gen. Jerzy Grabowski pisał do gen. Zajączka „O żywność i furaże tu ciężko, a jeszcze Litwa nadchodzi. Bagaże przyszły do Wizny, a lazaret i jeńcy moskiewscy do Tykocina – zrobią nam tu głód i zarazę”. Wieczorem 6 października w Okrzei odbyła się Rada Wojenna. Wzięli w niej udział generałowie: Kościuszko, Kniaziewicz, Kopeć, Sierakowski, Kamieński i Poniński. Ustalono na niej, że na razie nie należy atakować Fersena, dopóki nie nadejdą z Warszawy posiłki (dwa pułki piechoty). Dywizja Sierakowskiego przejdzie w kierunku Korytnicy i będzie oczekiwać na maszerującą z Warszawy piechotę. Dywizja Ponińskiego zajmie pozycje nad Wieprzem koło Białek i będzie czekać na rozkazy, aby natychmiast przyjść Sierakowskiemu z pomocą. 7 października o 7.00 rano dywizja Sierakowskiego ruszyła z Okrzei do Żelechowa. Jak zapisał Niemcewicz „Na pogodnym niebie jasno świeciło słońce. Żołnierz postępował wesoło, jeden z nich przewybornie udawał słowika; zatrzymaliśmy się dla wytchnienia w Żelechowie, miasteczku całkiem przez Moskali zrujnowanym. Wieczorem przybyliśmy do Korytnicy, miejsca jeszcze bardziej zniszczonego. Wszędzie widać było ślady bytności wojsk wysokomyślnej Katarzyny: stoły, stołki, biura, komody, zwierciadło… Wszystko to było porąbane, potłuczone. Księgi, papiery posiekane drobno zaśmiecały podłogi”. Tego dnia podjazdy Suworowa rozpoznawały z Brześcia w kierunku Siedlec, Łukowa i Międzyrzeca, starając się nawiązać kontakt z Fersenem. Nie zdawano sobie sprawy, że po stronie polskiej została podjęta już decyzja, która w znacznej mierze zadecyduje o dalszych losach powstania.
Józef Geresz